Rozdział 38: Towarzystwo

3 2 0
                                    

Próbowałem zasnąć, ale nie mogłem, a to powoli zaczynało działać mi na nerwy. Przekręciłem się na drugi bok, zakryłem pysk łapą i opatuliłem się ogonem. Dlaczego nie mogłem zasnąć? To przez to, że dawno nie spałem na trawie pod gołym niebem i już się odzwyczaiłem? Czy może przez gorzką nutę, która wciąż drażniła mój nos? A może to moje dręczące myśli nie dawały mi spać? 

Oh, myśli. Nie zdziwiłbym się, jeśli to właśnie one okazałyby się powodem mojej bezsenności.

Wstałem. Nie było sensu leżeć na trawie w bezruchu i się nudzić, skoro i tak nie mogłem spać. Pokręciłem się chwilę po polanie, a kiedy znalazłem gałąź, położyłem się przy niej, przytrzymując ją łapą i wbijając w nią zęby. Smakowała drewnem i była sucha, ale w tej chwili w pełni mi wystarczała.

Może faktycznie ostatnio trochę za dużo myślę. Wiem o tym, próbuję przestać, ale wtedy myśli tylko przybywa. W ogóle mnie nie słuchają, a moja głowa jak zwykle nie chce współpracować.

Kilka dni temu zaczęła się ruja Kaito. Chłopak zamknął się w małym pokoju i nikogo tam nie wpuszczał. Udostępniłem więc swoją sypialnię Sorze, bo przez stół nie mógł już spać w dużym pokoju, a sam poszedłem spać na zewnątrz. Mogłem w końcu zmienić się w wilka, nieraz spałem pod gołym niebem. To nie było problemem. Ale... Nie chciałem już tak spać. Nie dlatego, że było mi źle na zewnątrz; było ciepło i pogodnie, a trawa była miękka i wygodna. Nie zmienia to jednak faktu, że... Spałem tu sam. A nie chciałem spać sam.

Nie mam pojęcia, dlaczego ostatnio spanie samemu jest dla mnie takie okropne. Przez wiele lat spałem sam, nawet po tym, jak chłopacy zamieszkali w moim domu. Nigdy nie spaliśmy razem. Choć raz... Chyba do nich przyszedłem? Pamiętam, że kłóciłem się z Sorą o to, że to wcale nie ja oddycham tak głośno. Cóż, może więc spaliśmy razem? Ale nie pamiętam nic więcej... Nieważne, w każdym razie - nie spaliśmy razem za często. Prawie wcale, a przynajmniej nie pamiętam zbyt wielu takich sytuacji. A jednocześnie wiem, że oni śpią razem. Przez większość czasu. Widziałem przecież, jak przytulali się przez sen, kiedy na przykład wracaliśmy z miasta i zrobiliśmy postój na noc. Czasem wstawałem przed nimi, a potem wiedziałem, jak wychodzili z małego pokoju.

Ja też chciałem z kimś spać. Może nie od razu przytulać się albo coś, ale... Po prostu być obok drugiej osoby, i żeby druga osoba była obok mnie. To musi być miłe uczucie, nie spać samemu.

Nie chodzi jednak tylko o to. Gdybym chciał spać z Kaito, pewnie po prostu poszedłbym do niego, zapytał, czy mogę zostać na noc, a jeśli by się zgodził, to, cóż, zostałbym na noc. I tyle, nic skomplikowanego. Teraz jednak spanie z Kaito jest niemożliwe, bo on ma ruję i nie chce spać z nikim, a mi został tylko Sora.

Wydałem z siebie bezkształtny odgłos frustracji. Nie chcę spać z Sorą. Znaczy, właściwie to nie chcę tego chcieć. Przecież go nie lubię! Dlaczego tak nagle...

Nie. To nie jest nagłe.

Już od jakiegoś czasu czuję się przy Sorze inaczej. Nie wiem, kiedy dokładnie zmieniłem swoje nastawienie do niego, ale teraz... Chcę spędzać z nim czas albo nie czuję już potrzeby, by go denerwować. I częściej noszę koszulki, bo wiem, że naprawdę wkurza go to, że "paraduję goły". Choć nie jestem goły i chętnie bym się z nim o to kłócił, a jednocześnie... Już nie chcę się o to kłócić.

Sora stał się ostatnio naprawdę znośny. Rzadziej patrzy na mnie krzywo i rzadziej się mnie czepia, choć czasem wciąż się to zdarza, a ja jestem wtedy sfrustrowany, ale nie dlatego, że on znowu się wywyższa, choć wcale nie ma racji, ale dlatego, że nie chcę, by się mnie czepiał. Chcę, by on też polubił moje towarzystwo.

Zacisnąłem zęby na gałęzi mocniej, walcząc z myślami. Nie mogę tego zrobić. Nie ma mowy. Nie jesteśmy blisko, on wciąż jest zdystansowany i oschły, a ja wciąż nie wiem, kiedy to się zmieni. Nawet nie wiem, czy on mnie lubi, czy po prostu się do mnie przyzwyczaił. A może to Kaito kazał mu być dla mnie milszym? Kiedyś chyba słyszałem, jak o tym rozmawiali. Jeśli Sora jest bardziej neutralny w naszych stosunkach tylko ze względu na Kaito, to jeszcze gorzej...

Wydałem z siebie bezkształtny odgłos ponownie. Jeszcze przez chwilę wahałem się, w końcu jednak podnosząc się na łapy. Jeśli zrobię z siebie idiotę - trudno. Mogę mu powiedzieć, że... Trawa była za twarda. Albo księżyc mnie raził, albo cokolwiek innego. Pokój, w którym Sora teraz śpi, jest mój. Nie kazałem mu robić stołu, nie kazałem mu zapełniać pustego pokoju; to nie moja wina, że nie ma tam teraz miejsca, by się położyć. Chcę spać w swoim pokoju i mam do tego prawo, a jeśli coś mu się nie podoba, proszę bardzo, sam może sobie spać na zewnątrz.

Pchnąłem drzwi łapą. Zaskrzypiały cicho, wszedłem do środka. Powoli i ostrożnie poszedłem do swojego pokoju. To ostatnia szansa, by się wycofać... Pchnąłem kolejne drzwi.

Sora leżał w stercie poduszek. Podniósł głowę i poruszył skrzydłami, kiedy podłoga pod moją łapą głośno poinformowała go o moim przybyciu. Kiedy zobaczył, że to ja, zmarszczył nos i przez chwilę po prostu się na mnie gapił.

- Czego chcesz? Wyjdź stąd. - rzucił, podpierając się na łokciu i przecierając twarz dłonią. Zaskomlałem i spuściłem głowę, jednocześnie powoli wchodząc w głąb pomieszczenia. To wyraźnie go zaskoczyło. - Serio? Nie, wyjdź stąd. Mam cię wyprowadzić?

Szedłem powoli ze spuszczoną głową i ogonem, i nastawionymi w jego stronę uszami. Obserwował mnie uważnie, jak zbliżam się do niego, a potem zniżam się na łapach jeszcze bardziej, dopóki mój brzuch nie dotknął podłogi. Położyłem się, wciąż patrząc na jego reakcję.

- Nie mów mi, że chcesz tu spać. - rzucił, marszcząc brwi. Zamerdałem ogonem.

Leżałem w pewnej odległości od niego, tak, by nie naruszać jego przestrzeni osobistej. Kiedy zrozumiał, że owszem, chcę tu zostać, westchnął ciężko i znów przetarł twarz dłonią. Przysunąłem się bliżej o kilka milimetrów.

Sora bez słowa położył się na poduszkach. Wsunął jedno ramię pod głowę i ciągle na mnie patrzył. Przysunąłem się znów, powoli i ostrożnie, jakby jakikolwiek gwałtowny ruch miał sprawić, że się na mnie rzuci i wygoni z pokoju siłą. Gapił się na mnie w ciszy, nic już nie mówił.

Zatrzymałem się. Mój pysk leżał na podłodze tuż obok jego ręki. Byłem wyciągnięty na podłodze jak wydra i może nie była to najwygodniejsza pozycja, ale bałem się już ruszyć.

W pewnym momencie Sora uniósł rękę. Przymrużyłem oczy, gdy dotknął mojego nosa, zaraz sunąc palcami po moim pysku, między oczami aż do czubka głowy. Złapał za jedno ucho, a ja poruszyłem nim odruchowo. Przez chwilę bawił się nim, głaskał je i zgniatał lekko, po czym wypuścił powietrze nosem. Otworzyłem oczy, gdy on zamknął swoje.

Uznam to za pozwolenie, by zostać. Ułożyłem się wygodniej, wciąż jednak uważając, by nie wiercić się za bardzo. Sora pachniał ostro i łagodnie jednocześnie, trochę gorzko, ale ładnie. Jego zapach był intrygujący. Czułem go. I jego obecność. Już nie musiałem zmieniać pozycji milion razy, by zasnąć, już nie musiałem powtarzać sobie w myślach, że muszę iść spać. Sen przyszedł naturalnie i w dodatku szybko. A to ci niespodzianka. Myśli o Sorze znikały, gdy byłem z nim. Dziwne. Ale... Nie zamierzam narzekać.

If I Want To Have MemoriesWhere stories live. Discover now