Rozdział 37

36 8 3
                                    

- Na początku chciałam wam bardzo podziękować za przyjście i obiecuję, że zajmę wam tylko chwilę. - stałam przed chłopakami z kadry, nerwowo ściskając swoje palce, cały czas pilnując, by studiować ich twarze, nie ziemię. - Jak już pewnie wiecie, z oczywistych względów, nie będę już dłużej z wami skakać. Cały czas mam ochotę was za to przepraszać i błagać o wybaczenie, jednak zdaję sobie sprawę, że w tej sytuacji to już niczego nie zmieni, więc pozwólcie, że pominę tę kwestię. - praktycznie wszyscy skinęli głowami, dodając tym otuchy. - Chcę wam z całego serca podziękować, za cały ten czas, który mogłam z wami spędzić. Słowami nie da się określić tego, jak bardzo doceniam każdego z was i nigdy nie będę potrafiła okazać, jak bardzo jestem wdzięczna za wszystko, czego się od was nauczyłam i za to jacy wspaniałomyślni byliście w stosunku do mnie. Wiem, że prawdopodobnie wybrałam najgorszy z możliwych sposobów na zakończenie tej mojej "małej przygody", jednak pragnę życzyć wam wszystkiego najlepszego i wiedzcie, że będę za was wszystkich trzymać kciuki najmocniej na świecie. Wy wszyscy jesteście absolutnie świetnymi sportowcami i każdy z was jest niezastąpiony. - zrobiłam lekką pauzę na wzięcie oddechu. - Jeszcze raz za wszystko przepraszam. - na tym zakończyłam przemowę i modliłam się w duszy, że ktoś zaraz zabierze głos.

- Kendall, pewnie żaden z nas do końca nie rozumie twoich motywów. - Daniel wyszedł przed grupę. - Jednak to nie zmienia faktu, że byłaś integralną częścią całego sezonu i będzie Cię tu brakować jak diabli. - uśmiechnął się, a ja częściowo rozluźniłam.

- Skakać z tobą w jednej drużynie to był absolutny zaszczyt i choć była to sytuacja wyjątkowo nietypowo. - Johann zmrużył oczy i lekko się zaśmiał. - To wiedz, że my wszyscy zapamiętamy cię z jak najlepszej strony.

Wszyscy po kolei zabierali głos, a ja z każdym słowem, czułam się ciut lepiej. Wszystko zmieniło się o 180°, gdy w trakcie jednej z rozmów, ktoś pośpiesznie opuścił pokój. Marius nie uraczył nikogo nawet spojrzeniem, tylko stanowczo trzasnął drzwiami. Zawiedziona, opuściłam wzrok i znowu poczułam się jak największa oszustka. Chłopcy może i mi wybaczyli, ale osoba którą zraniłam, prawdopodobnie najmocniej, została nieugięta. To bolało mnie najbardziej. Wszyscy spojrzeli na drzwi i zaraz na mnie, tym razem ze współczuciem. Uśmiechałam się do nich smutno i zaczełam pierwszy, lepszy temat, by odwrócić ich, choć bardziej moja własną, uwagę od Lindvika.

Po miłym wieczorze, z trochę gorszym zakończeniem, znalazłam się sama w pokoju, który jeszcze jakiś czas temu, dzieliłam z Linusem. Jego rzeczy, co prawda, dalej tu leżały nieruszone, ale jego to pomieszczenie już dawno nie widziało. Osobiście nie widziałam go od momentu, jak w pośpiechu, opuścił moje spotkanie rozgrzeszające. Nie mogłam go za to winić. Nie mogłam też go winić, w sytuacji, jakby nigdy mi nie wybaczył, miał takie prawo. Gubienie się w myślach, przerwała wiadomość.

Gene👩🏻‍🔬: Jesteśmy razem z Amandą i Hansem, podejdź do jadalni hotelowej. Czekamy na ciebie tu.

Spojrzałam sceptycznie na wiadomość. Nie bardzo miałam ochotę wychodzić do ludzi, ale siedzenie w samotności, tym bardziej, nie wychodziło mi na dobre. Nie odpisałam jej nawet tylko od razu do nich ruszyłam. Miejsce docelowe znajdowało się na prawo korytarzem od od drzwi wejściowych do hotelu. Zbliżał się wieczór, więc większość ludzi była już pokojach, dlatego na holu było niesamowicie pusto, jedna osoba tylko weszła do hotelu i przemknęła jak burza. Marius odruchowo spojrzał na mnie, jednak w jego spojrzeniu był tylko chłód. Szybkim krokiem znalazł się w korytarzu. Nie miałam nawet czasu się zasmucić, gdy przede mną pojawiła się kolejna osoba, również dobrze mi znana.

- Hej słoneczko. Tęskniłaś? - na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech.

- Jack?!

Tydzień wcześniej, Oslo

When Love Takes OverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz