Rozdział 16

117 7 4
                                    

To już nasz ostatni dzień w Engelbergu. Dzisiaj też mija dokładnie miesiąc od rozpoczęcia mojej przygody z profesjonalnymi skokami. Po dzisiejszym konkursie wszyscy wracają do swoich domów, a już za sześć dni spotkamy się w Niemczech. Odbędzie się tam Turniej Czterech Skoczni. Jestem z tego powodu bardzo podekscytowana. Tak samo jak zrobiłam to z Finlandią, nie wracam teraz do Norwegii. Już dzisiaj lecę do Niemiec, a 25 grudnia dołączy do mnie Amanda i Genevievie. Będzie to moja pierwsza Wigilia bez rodziny. Chociaż wiedziałam, że tak prawdopodobnie będzie to i tak czuję się z tym dziwnie.

Konkursy w Ruce, Niżnym Tagile i Klingenthal były dla mnie spokojne. Nie zajmowałam tam może bardzo wysokich lokat, ale na słabe skoki też narzekać nie mogłam. Mieliśmy tam także bardzo szczęśliwe chwilę, gdy Daniel triumfował w Finlandii, a Marius zajął trzecie miejsce w Klingenthal. Wczorajszy konkurs poszedł chłopakom bardzo dobrze, ale dzisiaj mamy w końcu nadzieję na podium.

Przez te prawie trzy tygodnie jeszcze bardziej zdałam sobie sprawę z pewnych rzeczy związanych z Lindvikiem, do których nie chce się przyznać. Próbowałam prze ten czas spędzać trochę czasu z innymi osobami. Miałam nadzieję, że dzięki temu nie będę myśleć o Linusie. Jednak to nie pomogło. Z dnia na dzień było coraz gorzej. To uczucie jest jak płaczące na cały kościół dziecko, po prostu nie da się go zignorować.

Obudziłam się o godzinie 6,a śniadanie jest dopiero o 9. Marius jeszcze spał, dlatego by mu nie przeszkadzać i przypadkiem nie obudzić postanowiłam się przejść. O tej godzinie słońce dopiero wschodziło, a na dworze nie było praktycznie ludzi. Większość pewnie jeszcze spała. Przechadzałam się kolejnymi ścieżkami. Było tu naprawdę pięknie. Nawet jeśli ktoś odkryje moje kłamstwo to i tak było warto to zrobić, przynajmniej dla takich widoków. Staram się raczej nie myśleć co stanie się za miesiąc, czy dwa. Czy uda mi się dokończyć sezon, czy będę się musiała spakować i wrócić do Norwegii już jutro. Jednak takie myśli coraz częściej nawiedzają mój umysł. Na spółę z myślami o Linusie. Moja przyszłość jest taką nie wiadomą, że czasami mnie to przeraża.

Próbując oderwać się od złych myśli postanowiłam wrócić do hotelu. Na moje (nie)szczęście Marius już się obudził. Siedział na swoim łóżko, nadal przykryty do połowy kołdrą.

-Dzień dobry. - powiedziałam, gdy tylko przekroczyłam drzwi od pokoju.

-Hej. - odpowiedział i przetarł zaspane oczy ręką. - Praktycznie zawsze, gdy się budzę ciebie już nie ma. Powinienem się martwić?

I właśnie prawdopodobnie przez takie zachowanie on mi się podoba! Czemu ten chłop musi być taki uroczy, zabawny i mądry? Dlaczego nie mogłam trafić na jakiegoś nie wiem, mniej Mariusowatego? Czemu życie zawsze rzuca mi kłody pod nogi?!

-Byłem się tylko przejść. Świeże powietrze rano dobrze służy.

-Nie wątpię. - zaśmiał się. - Jednak ja wolę się porządnie wyspać.
_______________________________________

Konkurs nie poszedł zbytnio po naszej myśli. Najlepszy z nas był Marius, który skończył go na siódmej pozycji. Ja zdobyłam solidne dziesiąte miejsce. Nie mieliśmy większych powodów do świętowania, dlatego niedługo po konkursie nasza kadra mogła się już spakować i wracać do Norwegii. Gdy się żegnałam z kolegami, wszyscy życzyli mi wesołych świąt. Cały czas zapominam, że za dwa dni są święta.

- Nie wracasz do domu na święta? - zapytał widocznie zdziwiony Lindvik.

-Kolego za dużo chcesz wiedzieć. - chciałam zażartować, ale wyszło to bardziej żałośnie. - Wracaj do rodziny, wesołych świąt. - pokazałam wielki uśmiech.

-Wesołych świąt. - uśmiechnął się, ale nadal był podejrzliwy.

When Love Takes OverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz