- Pani Johnson... - usłyszałam jak przez mgłę. - Pani Kendall... Budzimy się.
Otworzyłam nagle oczy i od razu tego pożałowałam. Oślepiła mnie całkowita jasność. Przed swoją twarzą ujrzałam dziwnych, ubranych na biało ludzi. Cała ukazana przestrzeń była w bardzo jasnych kolorach, do których mój wzrok musiał się chwilę przywyczaić.
- Gdzie ja jestem? - wychrypiałam, nie mając sił panikować.
- Proszę się nie martwić. Jest pani w szpitalu. Upadła Pani na skoczni, ale już nic pani nie grozi. Proszę odpoczywać. - uśmiechnął się. - Czy powinniśmy zaprosić Pani gości? - zapytał już prawie wychodząc, a ja tylko nerwowo przytaknęłam głową, niczego nie rozumiejąc.
Dobra, wiem kim jestem, pamiętam swoje imię. Dobry początek. Jestem w szpitalu. W brzydkiej sali, nieprzyjemnej dla oczu. Trochę gorzej. Zaliczyłam upadek... Na skoczni... Lekarz mówi do mnie Kendall... Kendall nie skacze... HANS SKACZE! LEKARZ MÓWI O UPADKU NA SKOCZNI I ZWRACA SIĘ DO MNIE KENDALL! Boże Święty.
Zamknęłam oczy i złapałam za głowę, modląc się, że to wszystko to tylko nielogiczny sen i zaraz się obudzę. W tym momencie drzwi do mojej sali otworzyły się i w sekundę dwie osoby znalazły się tuż obok mnie.- Kendall! - krzyknęła. - Nigdy więcej już mi tak nie rób. - Amanda rzuciła mi się na szyję, a ja lekko poklepałam ją po ramieniu, dalej będąc w szoku.
- Amanda! Ken dopiero co się obudziła, potrzebuje spokoju. - Geneview odciągnęła przyjaciółkę za rękę. - Słońce, jak się czujesz? - zwróciła się do mnie i zapytała przejęta.
Hans obserwował nas, nadal stojąc przy drzwiach. Po dłuższej chwili, w końcu przemówił.
- Dziewczyny, mogłybyście zostawić nas na chwilę samych? - zwrócił się kulturalnie do Amandy i Geneview.
- Nie tylko ty się za nią stęskniłeś Hans, my też... - odpaliła się Amanda, jednak nie dane jej było skończyć.
- Oczywiście, już idziemy. - Geneview skinęła głową do Hansa i pociągnęła Amandę do wyjścia.
- Hej. - powiedział, gdy już byliśmy sami na sali.
- Dobrze pamiętam, że jesteś moim bratem? - zapytałam, choć bardziej wychrypiałam, a Hans spojrzał na mnie skrzywiony. - No co? Teraz to już niczego nie można być pewnym. - spojrzałam w stronę zimy za oknem. - Możesz mi to wszystko wytłumaczyć? Wszystko mi się już miesza! - uniosłam się, jednak szybko przypomniałam sobie w jakim jestem stanie, więc z impetem upadłam na poduszkę.
- Ej, nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów. Uspokój się.
- Jak w tym momencie się nie dowiem jak to wszystko wyglądało to zaraz wszyscy się uspokoimy!
- Dobrze, dobrze. Po kolei. - potarł twarz dłonią, gdyż dla niego ta sytuacja też nie była łatwa. - Co pamiętasz jako ostanie?
- Byłam na skoczni. Chyba. - popatrzyłam na niego szukając potwierdzenia, czy nie opowiadam o jakimś swoim śnie. Gdy pokiwał zachęcająco głową, kontynuowałam. - Zaraz miałam znowu skakać. Gadałam z Andreasem. Na pewno pamiętam jakiegoś skoczka, który stał przede mną już z nartami, więc pewnie też skoczyłam. - wywnioskowałam. - Samego skoku nie pamiętam. Później był już tylko ten lekarz, który wpuszczał was do sali.
- Czyli nie jest źle. - podsumował mój brat. - Choć tylko Niemiec może potwierdzić czy faktycznie z nim rozmawiałaś czy to tylko w twojej głowie.
- To nie jest ważne. - przerwałam mu. - Co ze skokiem?
- Więc...
- A z resztą, kogo ja w ogóle pytam? Na pewno tego nie oglądałeś, przecież to ty. - oburzona złożyłam rękę na klatce piersiowej.

CZYTASZ
When Love Takes Over
Fiksi PenggemarKendall dołącza do świata skoków narciarskich, ale nikt do końca nie wie kim ona naprawdę jest. Przecież to tylko niebezpieczny sport i przystojni, wysportowani chłopcy z ambicjami. Nic nie może pójść źle...Prawda?