Nic z tego nie rozumiem.. jakim cudem ktoś robi napad na kasyno, które nie zostało jeszcze otwarte? Niemożliwym jest wejście do budynku bez zielonej karty którą ma prawdopodobnie tylko zakszot.. ale to nie mogą być oni.
Nie chcę mówić, że czekałam na jakieś zaproszenie, ale liczyłam, że będę wiedzieć coś chwilę przed napadem i zjawię się tam pierwsza.. myślałam, że David zaproponuje mi dołączenie do nich i wspólny napad.. oczywiście, że bym odmówiła, ale mimo wszystko chciałabym to wiedzieć.
Wyjęłam telefon i wybrałam numer Davida pisząc krótkiego SMS-a:
"Hejka, co robisz?"
Nie było to zbyt dziwne pytanie, zważywszy na to, że ostatnio często wymieniamy podobne wiadomości i to częściej niż raz w ciągu dnia.
Kliknęłam w konwersację z Conradem i jeszcze raz przeczytałam jego wiadomość.
"Musisz podjechać do Lifeinvadera i znaleźć tam mężczyznę o imieniu Larry Scott. Przekaże ci ważną teczkę, nie otwieraj jej i przywieź do Doju."
Zabrać teczkę i jej nie otwierać.. dlaczego? Co takiego może mieć w środku? Gdyby kazał mi po prostu odebrać teczkę i przywieść ją do niego zrobiłabym to nawet nie myśląc o patrzeniu do środka.. ale skoro napisał bym tego nie robiła, musi mu na tym bardzo zależeć. I teraz chce się dowiedzieć dlaczego.
- Poczekasz chwilę Steve? Podejdę tylko po tą teczkę.
- Żartujesz? - spojrzał na mnie zdezorientowany. - Przyjedziemy po nią później, mamy ważniejsze rzeczy do roboty.
- Muszę ją zabrać. - odparłam wysiadając z samochodu. - To zajmie sekundę, zaraz wracam! - krzyknęłam i nawet nie zamykając drzwi pojazdu, wbiegłam do Lifeinvadera.
Zauważyłam znaną mi już kobietę przy recepcji. Podeszłam do niej z uśmiechem. Mam nadzieję, że Larry wie o moim przyjściu i bez problemów przekaże mi teczkę. Zdaje sobie sprawę, że nie mamy zbyt dużo czasu, Alex nie żartował mówiąc, że mamy wszystko rzucić i jechać pod kasyno. Kazał nawet uwolnić zatrzymanych.. zapewne czują się jakby wygrali na loterii.
- Dzień dobry potrzebuję informacji o jednym z waszych pracowników. - powiedziałam sprawdzając przy okazji w telefonie czy David nie odpisał na mojego smsa.
- O kogo chodzi?
- Gdzie znajdę Larry'ego Scotta? - podniosłam wzrok znad telefonu patrząc na kobietę. Wyglądała na zszokowaną.
- Szuka pani.. Larry'ego Scotta?
- Tak, jakiś problem?
- Nie.. tylko, on ma teraz spotkanie z jakimś mężczyzną, może pani poczekać na korytarzu aż będzie wolny.
- Nie mogę tyle czekać, gdzie go znajdę? - zapytałam zdeterminowana. Widziałam, że kobieta się wacha co było dość dziwne.
- Jest.. w gabinecie szefa, na górze.
- Ma spotkanie z szefem? Chwila.. czy to Larry jest szefem Lifeinvadera? - dodałam zszokowana.
- Tak - powiedziała po chwili. Nie mówiąc ani słowa więcej skierowałam się do gabinetu Larrego. Nie wiem jakie układy ma z Conradem ale musi być przygotowany na moje spotkanie. Chce po prostu wsiąść tą teczkę i jechać na kasyno. Coraz bardziej martwi mnie brak wiadomości ze strony Davida, który nie odczytał nawet mojej wiadomości.
Wbiegłam po schodach mijając pracowników i pewnie weszłam do środka gabinetu. Zamknęłam za sobą drzwi i spojrzałam prosto w oczy.. Conradowi?
Chwila co do cholery robi tutaj Gross? Czy to jakiś żart? Jeśli tak to mało śmieszny..
CZYTASZ
Podwójne Życie...
FanfictionW świecie pozornego prawa i porządku Meagan Sheine jest szanowaną komendantką policji. Jednak słysząc wiadomość, od szefa policji o oddelegowaniu jej do los Santos, jej życie wywraca się do góry nogami. W nowym mieście, które wydaje się skrywać mas...