Dotarliśmy do samochodu w którym Steve pomagał mi usiąść na przednim siedzeniu, podpierając moją nogę na małej poduszce, którą znalazł w bagażniku.
- Wszystko w porządku? - zapytał, zamykając drzwi od strony pasażera i obchodząc samochód, aby wsiąść za kierownicę.
- Tak, dzięki. Jestem po prostu zmęczona. - odpowiedziałam z westchnieniem, zerkając na telefon, który wciąż nie dawał znaku życia.
- Na pewno sobie radzą. Nie myśl teraz o tym, masz ważniejsze problemy na głowie. - powiedział Steve, uruchamiając silnik i ruszając w kierunku mojego mieszkania.
- Masz rację. - odparłam próbując choć na chwilę zapomnieć o pościgu. Jakson obiecał, że da mi znać gdy sytuacja trochę się uspokoi ale wciąż nic nie napisał.
Chwilę później znaleźliśmy się pod moim mieszkaniem. Steve pomógł mi wysiąść z samochodu i wspólnie udaliśmy się w kierunku lobby. Weszliśmy do środka i zatrzymaliśmy się pod wciąż nie działająca windą.
- Super, wciąż jej nie naprawili. - westchnęłam.
- To nic, damy radę wejść po schodach. - powiedział z uśmiechem.
- Chyba sam w to nie wierzysz.
- Na którym piętrze mieszkasz?
- Czwartym. - odparłam a brwi Steva momentalnie podniosły się do góry.
- Okej.. to jednak może nie być takie łatwe..
- Chodźmy, muszę jakoś rozruszać tą nogę, nie chce przez cały miesiąc leżeć w domu. - powiedziałam kierując się na schody.
Steve szybko znalazł się obok mnie tak bym mogła podpierać się na jego ramieniu. Skręciłam lewą kostkę, więc cały ciężar swojego ciała opierałam na prawej. Mimo, że z każdym jednym schodem czułam lekkie kłucie było w porządku. Steve zaproponował parę razy, że zaniesie mnie do mieszkania, i choć była to naprawdę kusząca propozycja, wciąż upeiralam się, że muszę rozruszać zwichnięta kostkę.
Trzeba przyznać, że chwilę to trwało, ale wreszcie znaleźliśmy się przed drzwiami mojego mieszkania. Steve pomógł mi usiąść na kanapie, a potem z moimi instrukcjami gdzie szukać, przyniósł z kuchni lód, żeby zrobić zimny okład na moją kostkę.
- Dzięki, Steve. - zmęczona uśmiechnęłam się do niego słabo, układając nogę wygodniej.
- Nie ma za co. Zrobię nam herbaty. - odpowiedział, ruszając w stronę kuchni. - Gdzie trzymasz jakieś kubki?
- Po prostu zajrzyj do każdej szafki.
Siedząc na kanapie, zaczęłam analizować cały dzień. Wciąż ciekawiło mnie jak radzi sobie zakszot. Czy ktoś z nich wpadł? Został postrzelony? Ranny?
Najbardziej martwi mnie to, że przejmuje się tylko nimi.. wcale nie myślę o tym, że jakiś policjant też mógł zostać ranny.. czuje się z tym okropnie źle, w dodatku wyszło na to, że ich oszukałam bo podczas pościgu jednak był jeden helikopter. Mam przynajmniej nadzieję, że jeden. Gdybym zobaczyła drugi to chyba cała skończyła bym w gipsie..
Myśli przerwało mi wibrowanie telefonu. To była wiadomość od Jacksona:
"Hej, miałem dać ci znać jak skończy się ta akcja. Dziwnie jest znów pisać na ten numer.. w każdym razie, nikogo nie złapaliśmy, była mała strzelanina ale celowali bardziej w opony, my też nikogo nie postrzeliliśmy więc można powiedzieć, że jest 0:0. Trzymaj się, szybkiego powrotu do zdrowia! Mam nadzieję, że będę mógł cię odwiedzić :)"
CZYTASZ
Podwójne Życie...
FanfictionW świecie pozornego prawa i porządku Meagan Sheine jest szanowaną komendantką policji. Jednak słysząc wiadomość, od szefa policji o oddelegowaniu jej do los Santos, jej życie wywraca się do góry nogami. W nowym mieście, które wydaje się skrywać mas...