49.amor de la vida( miłość życia)

6.5K 456 159
                                    

MELISSA

Wracamy z Laurą do hotelu o dwudziestej, aby spokojnie zdążyć na mecz. Jesteśmy lekko wstawione, ale nie będzie nam to w niczym przeszkadzać. Jesteśmy również całkowicie świadome swoich działań, więc nie powinno zdarzyć się nic złego. Davies patrzył na nas z rozbawieniem, gdy opowiadałyśmy mu o naszym wyjściu, a Leo niedawno obudził się z drzemki. Teraz właśnie Laura szykuje go na mecz. Podobno chciał ubrać się jak fan Furry Foxes i ma jakieś specjalne ubrania, które cholernie się gniotą. Ja zostałam w salonie ich pokoju razem z Ethanem, który właśnie popija sok z pomidorów. Ohyda.

-Nie mam pojęcia jak możesz pić to paskudztwo.-mówię, a następnie się krzywię.

-Może, gdybyś zaczęła przyswajać więcej potasu, twój mózg lepiej by prosperował i podejmowałabyś lepsze decyzje Melisso.-uśmiecha się drwiąco.-Twoje zdrowie.-A następnie unosi butelkę do ust i bierze z niej łyka.

Dalej nie wiem jak taki dupek jak on jest w stanie być miły dla mojej przyjaciółki. Dla mnie kilka razy również potrafił być, ale jego natura jest niezmienna.

-Pierdol się Davies.-syczę pod nosem, a on parska śmiechem.

-Macie z Laurą coś wspólnego.-zerkam na niego z zaciekawieniem.-Ona też lubi używać tego zdania, jednak zazwyczaj zamienia wyraz „się" na mnie.

Wytrzeszczam oczy w zdziwieniu.

-Laura!-krzyczę z salonu.-Twój facet znowu rzuca jakimiś podtekstami! Może wezmę Leo dzisiaj do siebie do pokoju?

Davies oczywiście wybucha śmiechem. Mi wcale do tego nie jest.

Po kilku minutach Laura wraca z Leo, który jest ubrany na pomarańczowo -biało.  Ma koszulkę oraz czapkę z logo zespołu, a do tego w ręku trzyma jeszcze flagę z ich najlepszymi zawodnikami. Wygląda przesłodko.

-Jaki zaje..Znaczy super outfit.-mówię.-Teraz możemy iść już na mecz.

-Wiem co chciałaś powiedzieć ciociu.-zwraca mi uwagę Leo.-Nie jestem głupi.

Zaciskam usta w wąską linie, a Laura unosi do góry brew.

Opuszczamy ich apartament, a następnie wsiadamy w taksówkę. Po pół godziny podjeżdżamy pod halę, w której odbędzie się mecz. Nazywa się Chase Centre i prezentuje się oszałamiająco, zdecydowanie bardziej nowocześnie niż ta w Los Angeles. Jej większa część jest przeszkolona, a dookoła niej jest woda. Dosłownie wygląda to tak jakby stała pośrodku oceanu, który otacza ją z każdej strony oprócz przodu. Jest ładnie oświetlona, co tylko potęguje wrażenie ekskluzywności. Od razu widać, że gra tutaj drużyna, która należy do ligi NBA.

-Jak tutaj jest pięknie.-szepcze Leo i obraca swoją głowę we wszystkie strony. Stara się dostrzec każdy szczegół. Nie dziwi mnie to, bo ja robię dokładnie to samo.

-Nie pomyślałabym, że San Francissco jest takie ładne.-mówię z podziwem.-Tak blisko mamy do tego miasta, a nigdy się tutaj nie wybrałyśmy Lauri.

-Mogłyśmy wpaść tutaj na jakieś kluby, gdy jeszcze nie byłam z poważnym Panem Daviesm w poważnym związku.-uśmiecha się do niego, a on wydaje się podirytowany.

-Po moim, kurwa, trupie.-komentuje nasze słowa, a my parskamy śmiechem.

-Wytłumaczycie mi w końcu kim jest ta kurwa?-interesuję się Leo.-Któryś raz to słyszę  i dalej nie mogę się dowiedzieć.

-Nie.-zaprzeczamy od razu, co wychodzi zabawnie, bo brzmi co najmniej jak jakiś chór.

-Dorośli...-prycha Leo, a ja z Laurą wysyłam sobie porozumiewawcze spojrzenia.

Decisive Game Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz