ROZDZIAŁ 12.

11 3 0
                                    


Kolejna prosta akcja. Kolejny gnój do nauczenia się pokory.

Tym razem zabrałam ze sobą Wiolę, bo jakby na to nie patrzeć miała już jakieś doświadczenie. Dostałyśmy wszystkie niezbędne informacje na temat owego jegomościa od Wiki. Był przeciętnym typem pracującym w barze za miastem, tak się przynajmniej mogło wydawać. Jego ulubionym zajęciem po pracy było spuszczanie wpierdolu swoim dzieciom. Wychowywał je sam, bo jego żona zmarła rok temu. Podobno miała wypadek, ale szczerze wątpię, że pan Łukasz nie maczał w tym swoich obleśnych palców.

Dochodziła 3:00, a więc zaraz będzie kończył pracę. Jak zwykle weźmie 2 butelki wódki na najbliższej stacji, a później przyjedzie do domu, nachla się i zacznie wywlekać dzieci z łóżek. Mieszkał w domu ze swoją matką, więc biorąc pod uwagę fakt, że nie reagowała na jego agresję albo była głucha, albo sama się go bała. Dlatego musiałyśmy to skończyć.

Stałyśmy pod zgaszoną latarnią na tyłach baru, w którym pracował ten chuj. Plan był prosty, więc Wiola na pewno sobie poradzi. Jedyne o czym musiała pamiętać, to mnie słuchać i nie zwracać się do mnie po imieniu. Także kiedy zobaczyłam mężczyznę wychodzącego z budynku spojrzałam na dziewczynę i kiwnęłam głową na znak, że zaczynamy.

Łukasz szedł w stronę śmietników, aby wyrzucić worki z nieczystościami. Otworzył klapę i wtedy ruszyłyśmy. Cicho jak myszki podbiegłyśmy do faceta. Wiola złapała go od tyłu przykładając do ust szmatkę z chloroformem, jednak nie miała tyle siły i pewnie spanikowała, bo Łuki wyrwał się w panice i zaczął spierdalać. Szybko mu to uniemożliwiłam łapiąc go za koszulę, a następnie owijając rękę wokół szyji, aby go poddusić.

- Co jest kurwa? – Charczał. – Nie mam pieniędzy, jeśli tego szukacie.

- Nie chcę twoich pieniędzy łajzo. – Syknęłam i wtedy podbiegła do nas przerażona Wiola.

- Wybacz. – Podała mi szmatkę.

- Teraz zaśniesz i nie będziesz sprawiał problemów. – Przyłożyłam mu szmatkę do ust i chwilę później, mimo wyraźnego sprzeciwu, zasnął.

- No. – Otrzepałam spodnie. – Podjedź busem, wrzucimy go do środka.

- Już pędzę... - Mimo strachu była naprawdę rozsądna i trzeźwo myślała. Podobało mi się to. Może dlatego, że w pewnym stopniu widziałam w niej siebie?

Łukasz dostał w otwartej ręki najpierw w prawy, a potem w lewy policzek. Ocknął się i szeroko otworzył oczy, jakby zobaczył ducha. Oblizałam usta. Miałam na sobie maskę karnawałową, tę co zawsze, a moja towarzyszka wybrała zwykłą przepaskę jak Zorro. Wyglądała trochę jak ten złodziej z simsów, czego nie omieszkałam jej wytknąć, na co tylko przewróciła oczami.

- Czego ty ode mnie chcesz, głupia babo?! – Wydarł się, a echo jego głosu rozniosło się po piwnicy pustego budynku. To tu kiedyś spotkałam się z kumplem Fantoma i cieszyłam się że sobie o nim przypomniałam. Miała teraz niezłą miejscówkę do ściągania swoich ofiar.

- Nie unoś się tak, bo ci żyłka pęknie. - Prychnęłam kpiąco. – Ja będę zadawać pytania, a ty na nie grzecznie odpowiesz. Okej? – Schyliłam się lekko stając przed nim, a zaraz do mnie dołączyła Wiola.

- Albo co? – Syczał.

- Albo będziesz musiał załatwić wizytę u proktologa, cwaniaku. – Uniosłam brew na słowa dziewczyny i poklepałam ją po ramieniu pełna podziwu.

- Myślisz, że kij wejdzie mu w dupę bez poślizgu? Czy masz przy sobie jakiś lubrykant? – Zapytałam pełna powagi.

- Myślę, że da radę. Jest dużym chłopcem. – Wiola uśmiechnęła się szaleńczo i poszła poszukać kija.

MIŁOŚĆWhere stories live. Discover now