ROZDZIAŁ 16.

6 3 0
                                    



                                                    2 LATA TEMU


- Dobra, dziś kończysz 22 lata, jak to uczcimy? – Hania zerknęła na mnie zadziornie nawijając przy tym pasmo włosów na palec.

- Może zostaniemy w domu i obejrzymy jakiś film popijając przy tym wino? – Odparłam oschle. Nie miałam ochoty na świętowanie.

Spotkałam dziś w sklepie Adę i Natana. Wyglądali na szczęśliwych, kiedy razem wybierali rzeczy, z których później zrobią kolację. Serce zakuło mnie boleśnie. Chciałam do nich podejść i się przywitać, ale co miałabym im powiedzieć? Hej, co tam? Hej, jak leci? Hej, kocham was i proszę przytulcie mnie? Bez sensu... Od roku nie miałam z nimi kontaktu i bywały momenty, że za nimi tęskniłam. Oczywiście Ada kilka razy próbowała ze mną porozmawiać, ale moja duma nie pozwoliłaby, aby jej wybaczyć. Byłam zbyt uparta, wiem, ale moja głowa automatycznie blokowała to, przez co cierpiałam. 

- No chyba żartujesz! – Fuknęła. – Przecież nie możesz zaszyć cię w domu i patrzeć wiecznie w sufit. Mam pomysł. – Wyprostowała się i rzuciła mi wyzywające spojrzenie. – Kuzyn Wiki, tej z domu kultury, organizuje dziś imprezę u siebie w domu.

- Nie, ja..

- Daj mi dokończyć... No więc, to będzie w zajebiście bogatej dzielnicy, więc będą tam same szychy. Może spotkamy kogoś wartego uwagi i się porządnie zabawimy, hm? Będzie tam około 50 osób. Nie będziemy świętować twoich urodzin, jeśli nie chcesz, ale nie pozwolę ci siedzieć w domu, rozumiemy się?

- Przemyślę to. – Odpowiedziałam i zarzuciłam torbę na ramię. Miałam dziś ciężki trening i musiałam chwilę odpocząć, bo wiedziałam, że dziewczyna nie odpuści.

- Czyli się zgadzasz?

- Tego nie powiedziałam. Pa. – Przewróciłam oczami i wsiadłam do auta.

Mijałam rząd kamienic jadąc przez ścisłe centrum. Budynki emanowały ciepłem i dodawały uroku temu miastu. Naprawdę lubiłam tu mieszkać. Miasto rozpościerało się przede mną, jak żywy obraz, nabierający kolorów i kształtów. Słońce, wiszące nisko na horyzoncie, rzucało ciepłe, złote promienie na eleganckie kamienice, które zdobią uliczki, przy których zatrzymywał się wzrok. 

Skórzane siedzenie delikatnie otulało moje ciało, a silnik warczał cicho, tworząc rytmiczny podkład do symfonii życia miejskiego. Sunęłam ulicami, mijając kolorowe kawiarnie z parasolami, w których ludzie delektują się aromatyczną kawą, oraz małe sklepiki, wypełnione lokalnymi skarbami. 

W miarę jak przemykałam obok, dostrzegałam życie, które toczyło się na każdej z ulic – dzieci bawiące się na placu zabaw, starsze panie rozmawiające przy ławce, młodzież z entuzjazmem dyskutująca o nadchodzących wydarzeniach. Każdy zakręt odsłaniał nowe wrażenia, a nieznane dzielnice zapraszały do poznania.

Wzniesione budynki, jak strażnicy czasu, opowiadały historie przeszłości, a ich okna, niekiedy zasłonięte firankami, kryły tajemnice czyjegoś życia. 

Kiedy skręciłam w boczną uliczkę, odkryłam ukrytą oazę – mały skwer z fontanną, otoczony drzewami, które zapewniają cień. Zatrzymałam się na chwilę, podziwiając spokojną atmosferę, która kontrastuje z tętniącym życiem ulic. W tym momencie czułam, że miasto ma niekończące się opowieści do opowiedzenia, a ja jestem tylko jednym z jego wielu słuchaczy. To nie tylko miejscowość; to żywy organizm, pulsujący emocjami, wspomnieniami i marzeniami jego mieszkańców.

Tu było moje miejsce na ziemi, szkoda, że muszę żyć w nim samotnie.

***

- Gotowa?

MIŁOŚĆWhere stories live. Discover now