ROZDZIAŁ 22.

6 3 0
                                    


- Wiesz, że mogę to zrobić bez ciebie?

- Nie ma takiej opcji, kochanie. – Zawiązywałam właśnie buty i zerknęłam na Daniela z dołu. – To moja misja, pamiętaj.

- Pamiętam. – Przybrał skupioną minę i założył ręce na piersi. – Mówiłaś, że domyślasz się kto zrobił to Wioli. – Podał mi dłoń, abym wstała i złapał mnie w talii.

- Tak. – Westchnęłam głęboko. – Ty chyba też się domyślasz, prawda? – Chłopak skinął głową i zmarszczył brwi.

- Zajmiemy się tym jutro... Zlecę chłopakom, aby zlokalizowali Platona, abym mógł przeprowadzić z nim poważną rozmowę. Nie sądzę, aby był na tyle nierozsądny, żeby toczyć ze mną wojnę.

- Pojadę z tobą. To w końcu moja podopieczna... - Pogłaskał mnie po policzku i popatrzył na mnie z troską. – Ale najpierw muszę zadbać, aby dziewczyny były bezpieczne... Nie mogę pozwolić, aby kolejnej z nich coś się stało.

- Jesteś taka dominująca. – Syknął pożądliwie. – Chyba zaczyna mi się to podobać. – Wyszczerzył zęby w najpiękniejszym uśmiechu.

- Chyba nie masz wyjścia. – Złapałam go za kark i przycisnęłam piersiami do jego klatki. Był taki ciepły. Wręcz gorący. – Jesteś gotowy stanąć u mego boku do walki?

- Mała...- Odpowiedział gardłowo. – Nigdy w to nie wątp. – Musnął swoim nosem o mój policzek, a później złożył na nim mokry pocałunek. – Po wszystkim... Koniecznie musisz zostać u mnie na noc.

- Koniecznie...- Wymruczałam przekrzywiając głowę i wpijając się w jego pyszne malinowe usta.

Mokre pocałunki spłynęły na szczękę, szyję...aż w końcu dotarły do dekoltu. Czułam narastające między udami napięcie, które musi zostać rozładowane tej nocy. Wiedziałam, że jadę na oparach sił, ale seks z tym chodzącym bóstwem wart był kolejnej nieprzespanej godziny.

Niestety nie dane nam było ciągnąć tego długo, bo za plecami usłyszałam chrząknięcie, a kiedy zrozumiałam do kogo należało przybrałam najbardziej zimną minę jaką byłam w stanie przybrać.

Michał.

Jemu chyba najtrudniej będzie mi wybaczyć. Nie potrafiłam zrozumieć, jak mógł zabić miłość swojego życia... Albo pozwolić na jej śmierć. Dante w żaden sposób nie był związany emocjonalnie z Klarą, więc po części mogłam go zrozumieć, ale Michał? Przecież tak ją kochał. Widziałam to. Widziałam też jak płacze, po jej śmierci. Przeżywał to razem z nami, mimo że to on odebrał jej życie. 

Co za bezduszny skurwysyn.

- Musimy zaczynać. – Odchrząknął. – Jesteś pewien, że chcesz to zrobić? – Nie zwracając uwagi zwrócił się bezpośrednio do swojego przyjaciela. – Możemy jeszcze odwołać chłopaków. Przecież wiesz, że to będzie dla nas...

- Michał... - Dante poprawił kołnierzyk koszuli i wyciągnął szyję. – Nie zaczynaj i mnie nie wkurwiaj. – Odparł beznamiętnie. – Działamy.

- Oczywiście, szefie. – Prychnął, a kiedy się odwrócił posłał mi kpiące spojrzenie, co zignorowałam. Nie potrzebuję robić sobie dodatkowych wrogów. Jeszcze.

Zanim jednak wyszliśmy złapałam Daniela za rękę i pocałowałam go czule. Muskał moje usta przepełniając mnie miłością i nadzieją na lepsze. Nigdy nie chciałam czuć się sama i niezależna. Chciałam, aby się mną zaopiekował, tak bardzo tego potrzebowałam... Nie stabilizacji, ale bezpieczeństwa.

- Dlaczego to robisz?

- Co? – Scałowane usta chłopaka oderwały się od moich i wygięły w szelmowskim uśmiechu.

MIŁOŚĆWhere stories live. Discover now