ROZDZIAŁ 27.

5 3 1
                                    


Chryste Panie.

Tymi słowami powitałam dzisiejszy poranek.

A raczej późne popołudnie wnioskując po widoku za oknem.

Nie pamiętam, kiedy się tak upiłam albo raczej CZY kiedykolwiek się tak upiłam. Mam urwany film od momentu wyjścia z mojego mieszkania i mam nadzieję, że nic nie odwaliłam. Nie wiem gdzie pojechałyśmy, ile wypiłam i o której wróciłam do domu. Jedyne czego mogę być pewna, to to, że przywiózł mnie Dante, bo leżałam w jego łóżku, więc tyle dobrze.

Wzięłam telefon do ręki i pierwsze o czym pomyślałam, to wiadomość na grupie, która jasno mówiła NIGDY WIĘCEJ NIE PIJĘ. Dziewczyny zawtórowały i zajęły się wysyłaniem motywujących tik toków o życiu w abstynencji i celibacie. O nie, na te drugie na pewno mnie nie namówią.

Podniosłam głowę, która momentalnie zapulsowała, a zaraz później zebrało mnie na wymioty. Na miękkich nogach poczłapałam, jak umiałam najszybciej, do łazienki i opróżniłam żołądek z resztek wczorajszego alkoholu. Po zawartości można było stwierdzić, że jadłam kebaba, co w sumie było na plus. Gdybym nic nie zjadła, czułabym się o wiele gorzej... Czemu kac na śląsku zawsze był taki morderczy? Na mazurach nigdy nie czułam się choćby w procencie tak źle, jak tu przy najmniejszej popijawie.

Wzięłam prysznic i owinęłam się ręcznikiem. Miałam tu swoją szczoteczkę, więc na szczęście pozbyłam się odoru alkoholika z paszczy i niesmaku po wymiocinach. Tak, to jeden z moich najgorszych dni w życiu. Obym go przetrwała.

Ruszyłam w kierunku kuchni, gdzie Dante gotował coś smakowitego. Śliniaki pracowały mi na najwyższych obrotach, a brzuch zaburczał z głodu.

- Wstała moja królowa rury. – Sądząc po jego tonie, mogłam stwierdzić, że się ze mnie nabija, ale czemu?

- Kto? – Usiadłam przy wyspie i szczelniej okryłam się ręcznikiem.

- Nie pamiętasz? – Chłopak odwrócił się w moją stronę z rozbawieniem wymalowanym na twarzy i oparł się łokciami po drugiej stronie blatu.

- No wyobraź sobie, że nie. – Schowałam twarz w dłoniach. Znowu straciłam kontrolę... - Co odjebałam? – Uniosłam głowę i z pokorą spojrzałam na bruneta.

- Nic, tylko tańczyłaś na rurze. – Wzruszył ramionami i usiadł na krześle barowym.

- Ale ja nie umiem tańczyć na rurze!

- To wiem. Zresztą cały klub też już to wie.

- Daniel!

- No co? – Parsknął śmiechem, jakby było się z czego nabijać. – Robiłaś akcje już od wyjścia z domu. Próbowałaś wysiąść w trakcie jazdy co najmniej dwa razy, a kiedy weszłaś na parkiet przez pół godziny cię szukaliśmy, aż w końcu znalazłem cię tańczącą na rurze z jakimiś dziewczynami. Nie powiem, na początku wyglądało to seksownie, ale później alkohol przejął kontrolę i musiałem cię ściągać siłą.

- O Boże... - Westchnęłam.

- Rosołu​? – Szybko zmienił temat. Chyba nie chciał mnie dobijać.

- Poproszę...

- Musisz szybko dojść do siebie, dziś ślub Ady i Natana. Czajkowski podjedzie z kroplówkami.

- O kurwa... Całkiem o tym zapomniałam. Ale... - Zastanowiłam się. – Ada była z nami. Też tyle wypiła?

- Nie. Ada trzymała fason, jako jedyna z waszej zachlanej czwórki. – Nalał ciepłej zupy na talerz i postawił mi przed nosem. – Jedz, moja ty striptizerko.

MIŁOŚĆWhere stories live. Discover now