ROZDZIAŁ 21.

7 3 1
                                    


Cała akcja opierała się na planie Dantego. Byłam trochę wkurzona, że przejął inicjatywę, ale postanowiłam nie zbesztać go...jeszcze. Grzecznie słuchałam wszystkich instrukcji, ale wtrąciłam również swoje trzy grosze. Niech sobie nie myśli. Zabicie tych gnoi, to był mój pomysł.

Na początku mieliśmy znaleźć bar, do którego ich zaprosimy, ale ostatecznie zdecydowaliśmy zwabić i zabić ich w waxie, a później przewieźć ich ciała do starego baru, który kiedyś należał do jednego z nich, co było zajebistym pomysłem. Wszyscy pomyślą, że zebrali się tam na spotkanie i nie wzbudzi to żadnych podejrzeń.

Byłam zmęczona i nabuzowana jednocześnie. Zanim pojechałam na akcję, musiałam załatwić kilka spraw w swoim klubie. Dziewczyny pracowały już samodzielnie, więc można pomyśleć, że miałam mniej pracy w terenie... ale nie. Tak nie było. Cały czas dochodzili nowi mężczyźni, których trzeba było postawić do pionu a ponadto nasze panie zbierały doświadczenia, które mimo wszystko, trzeba było kontrolować.

Spotkania, na które wybierały się do owych dżentelmenów nigdy nie były takie same, więc ciągle musiałyśmy spotykać się i omawiać każdy ruch i każdą możliwość, która mogła zajść lub zaszła, aby ją poprawić i mieć na nią odpowiedź.

Po wysłuchaniu kilku dziewcząt, które napotkały pewne przeszkody i podpowiedzeniu, co powinny poprawić i na czym się skupić, rozparłam się na fotelu i głęboko odetchnęłam. To nie koniec na dziś. Czeka mnie coś bardziej wyczerpującego.

Byłam naprawdę zmęczona. Nie byłam na wakacjach od... w sumie nigdy. Rodzice nas nigdzie nie zabierali, a od kiedy stałam się dorosła nie miałam na to po prostu czasu. Dlatego żadna siła nie powstrzyma mnie przed urlopem po tej akcji.

O tak! Malediwy!

- Koniec na dziś? – Wika wyjrzała zza lekko otwartych drzwi. – Możemy pogadać?

- Tu koniec, ale mam jeszcze do załatwienia sprawę z tymi gangusami. – Zerknęłam na brunetkę, która nerwowo usiadła na krześle naprzeciwko. – Co jest?

- Wiola była dziś na robocie w terenie. Miałyśmy stały kontakt, ale od jakiejś godziny się nie odzywa... Trochę się martwię. – Przygryzła wnętrze policzka i patrzyła na mnie, jakbym miała dla niej gotowe rozwiązanie.

- Hm. – Przyłożyłam palec do ust. – Gdzie ostatnio była?

- Gdzieś na ul. Żegały.

- Tam jest jakiś park? – Bardziej stwierdziłam niż zapytałam. - Co to za akcja?

- Jest. Nieduży, ale jest i właśnie tym się martwię. Miała zaczaić się przy tym parku na jednego gościa i tam go związać, zakneblować i dać lekcję pokory. – Machnęłam ręką, aby kontynuowała. – Zajęła się nim i miała już wracać do domu, kiedy nagle przestała się odzywać.

- Weź jeszcze jedną dziewczynę i pojedźcie sprawdzić czy jest w domu. Jeśli jej nie znajdziecie, spróbuj przejrzeć monitoring w okolicach parku i jej domu, ale na pewno nic jej nie jest. – Uśmiechnęłam się pokrzepiająco. – Muszę już iść, daj mi znać, jeśli się czegoś dowiesz. Mogę być niedostępna przez jakiś czas, ale pisz sms. Okej?

- Jasne. – Skinęła, ale nie wyglądała na spokojniejszą. Położyłam jej rękę na barku i lekko pogłaskałam.

- Znajdzie się.

- Oby...

Wsiadłam do auta i skierowałam się w stronę domu. Muszę zjeść, wykąpać się i wziąć coś na ból głowy, bo mnie pojebie. W głowie analizowałam cały plan dzisiejszego wieczoru, a dodatkowo martwiłam się o Wiolę. Dobrze wiedziała, że za każdym razem musi zdać raport, więc szczerze wątpiłam, że od tak po prostu pojechała do domu i nie dała znać. Mogło się coś wydarzyć , kiedy odwoziła mężczyznę lub ktoś widział zajście i próbował ją zatrzymać. Na pewno było logiczne uzasadnienie braku odpowiedzi.

MIŁOŚĆWhere stories live. Discover now