† [50. Setback]

4.9K 482 21
                                    

Hot 50 xD
Przepraszam za błędy, bo rozdział pisany na tel xD

- Estera wyjdź - to pierwsze słowa jakie cisnął mi się na usta. Z ręką na sercu mogę powiedzieć że jestem wdzięczny Gaby za to ze odciągnęła mnie od tej dziewczyny. Aż tyle czasu potrzebowałem by postrzec się że jest odrażająca?

Wstaje i podchodzę bliżej niej. Im szybciej sobie pójdzie tym lepiej.

-Ja mam wyjść? - jej usta wydają mi się większe niż gdy ostatnio ja widziałem. - Chyba masz mi coś do powiedzenia. - nawet jej głos jest okropny. Jak ja to wytrzymywałem?

- Nie, nie mam nic. Teraz wyjdź stąd. - chwytak ja za łokieć, ale ona ze śmiechem zdziry go wyrywa. A może ze swoim śmiechem?

- Nadal nie mogę uwierzyć, ze wybrałeś ją zamiast nas.

Nas?

- Mój Zayneee dorósł? - dotyka mojej klatki piersiowej  podchodząc niebezpiecznie blisko. Odpycha ją od siebie.

- Zawołam kogoś z ochrony jeśli stąd nie wyjdziesz - naprawdę nie mam ochoty kłócić się Estera. W dodatku w obecności Gabrielle.

- Twoi przyjaciele pytają się co z tobą. - nieruchomieje na chwilę. - Nie dajesz znaku życia, w ogóle zrzuciłeś ich na boczny tor kiedy zająłeś się nią. Zayn - ścisza swój głos do szeptu. - jeszcze możemy cie wyciągnąć z tego bagna zanim zainteresuje się sąd. Po prostu uciekniemy i nikt nie udowodni ci ojcostwa.

Moja klatka piersiowa unosi się szybko i brakuje tylko chwili bym złapał ją za włosy i wyrzucił stąd.

- Nie pomyślałaś że ja mogę tego chcieć? Skończyć z tym życiem i zacząć nowe? - gotowało się we mnie.

- Przestań - pycha zarzucając włosami. - Przecież cię znam. Bez imprez na  wytrzymasz długo.

- Nie potrzebuję  ich.

- A mnie? Tak po prostu zapomnisz co nas łączyło? - jej głos jest spokojny, uwodzicielski. Szkoda ze to na mnie nie działa już od dawna.

- Jakoś to przeboleje.

Jej twarz wykrzywia się i robi dziwne czerwona.  A początku nie wiem o co jej chodź, ale kiedy podnosi rękę by mniej  spoliczkować wiem ze jest wściekła. Zwinnie chwytam ja za dłoń i wołam pielęgniarkę, która z kolei mówi to do ochroniarza. Estera z wielkim krzykiem wyprowadzona zostaje ze szpitala.

Odwracam się do Gabrielle, która wydaje się... niezaskoczona całym zajściem. Siedzi spokojnie, patrząc na mnie jak na dziecko.

- Przychodziła do ciebie jak mnie nie było? - emocje nadal we mnie buzują, kiedy siadając na moim miejscu. Nie wiem co bym zrobił Estrze gdyby tak było.

- Nie. - jest cicha. Kładzie się wygodniej na poduszkach i odwraca głowę w stronę okna. Czyli teraz zaczyna mnie ignorować.

- Ja nie miałem pojęcia, że tu przyjdzie. - zapewniam od razu. Mam nadzieję, że oczekuje ode mnie jedynie wyjaśnień i wszystko będzie dobrze. Przynajmniej powrócą stosunki takie jak wczoraj, czy dzisiaj zanim przyszła czerwona idiotka. - Przepraszam, że musiałaś tego wysłuchiwać.

- Nic się nie dzieje. - mówi po chwili. Moje serce przyśpiesza, kiedy odwraca głowę w moją stronę. - Jednak to jest to o czym mówiłam wcześniej.

Mówiła wcześniej o czym?

- Czyli co? - pytam głupio. 

Patrzy na mnie jak na debila, jednak nie mówi tego i jestem jej za to wdzięczny.

- Jeśli ona będzie przychodzić do ciebie do domu, to niby jak ja mam tam zamieszkać? Wszystko jest temu przeciwne i myślę, że to musi być jakiś znak bym tego nie robiła.

- Estera już nigdy więcej się do nas nie zbliży, obiecuję. - łapię ją za dłoń.

- Niby jak to załatwisz?

Nie mam pojęcia.

Cholera jasna na tą idiotkę nie działa nic, nawet policja. Chociaż gdybym załatwił zakaz zbliżania może by to coś wskórało.

Jej oczy są spokojne, kiedy parzy na mnie wyczekujące. Nie ponagla mnie słowami, cierpliwie czekając aż zacznę mówić.

- Masz piękne oczy.

Nasze miny są takie same. Zdziwienie gości u nas oboje i dobrą chwilę zastanawiam się, czy ja to do cholery powiedziałem? Jednak po jej delikatnym uśmiechu i rumieńcu dochodzę do wniosku, że tak.

- Masz takie same.

Usta lepią mi się jakbym przed chwilą zjadł całą górę cukru. Na szybko oblizuję je i biorę oddech.

Co powinienem jej powiedzieć?
Dzięki?
A może kłócić się, że ma ładniejsze? Bo ma i to w 100%.
Pragnę by niezręczność przerwał lekarz wchodzący tutaj, ale jak na złość żaden nie przychodzi. Kilka kropel stuka w okno zwracając naszą uwagę. Jest ich coraz więcej i więcej, aż rozpoczyna się ulewa.

- Może zamknę. - mamroczę podchodząc do parapetu. Zamykam uchylone okno odruchowo spoglądając w dół na moja auto. Oby nie padał grad.

Kiedy się odwracam widzę schodzącą z łóżka Gabrielle.

- Muszę siku. - informuje mnie, podczas gdy ja wlepiam w nią pytające spojrzenie.

- Umm... pomóc ci wstać? - dlaczego zrobiłem się taką cipą?

- Jakbyś mógł. 

Podczas, gdy prawie ją podnoszę zza poduszki wypada koperta. Marszczę brwi nie informując o niczym Gabrielle. Podążamy obydwoje do drzwi łazienki, która złączona jest z pomieszczeniem.

- Dam już radę. - uśmiecha się lekko próbując ściągnąć moje łapy. Nie wierzę w jej słowa. Źle będzie jeśli zemdleje i uderzy się w głowę.

- Nie będę podglądał.

- Zayn. - moje imię w jej ustach brzmi tak dziwnie... inaczej. - Dam radę, będę wołać jeśli źle się poczuję.

Wypuszczam ze świstem powietrze, kiedy  zamyka za sobą drzwi. Nie tracąc czasu podbiega do koperty i wyciągam z niej kartkę. To list od Adama.

Ze zmarszczką między brwiami lustruję każdą linijkę. Nie jest on zbyt intrygujący, znaczy na samym początku. Opisuje jak się poznali i jak ja nieodpowiedzialnie zachowałem się w stosunku do niej. Jednak kiedy czytam dalej mimowolnie moje usta się otwierają.

Zerwałem z Roaldem jakiś czas temu. Nie wiem, ale ostatnio nam się nie układało i to chyba ja postanowiłem wziąć to w swoje ręce. Czułem, że oddalamy się od siebie już od tego czasu, gdy zamieszkałaś w moim rodzinnym domu. Nie zrozum tego źle, bo teraz, gdy piszę ten list wiem, że zerwanie z nim było dobrą decyzją. Nie wiem czy mnie zdradzał czy nie, ale dość często widywałem u niego jedną blondynę. Cały czas mówił mi, że to przyjaciółka. Wciskał kit w żywe oczy. Nie chcę się tu rozpisywać o moich problemach z Roaldem, jednak chcę żebyś wiedziała, że gdy tyko cię zobaczyłem poczułem coś innego. Coś czego nigdy przedtem nie doświadczyłem. Teraz, kiedy mnie już przy Tobie nie ma mogę ci powiedzieć, że przez ten czas naszej znajomości kochałem cię. I to nie tak jak przyjaciela, tylko... inaczej. Tak jak kochałem Roalda.

Kochał ją inaczej? To znaczy, że...

- Co ty robisz?

Mimowolnie wzdrygam się na stojącą przede mną Gabrielle. Jak mogłem nie usłyszeć, że wyszła?

Vampire - Mysterious Man➡Z.M✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz