† [54. Ignorance]

4.9K 395 36
                                    

Przepraszam za błędy. Od dzisiaj rozdziały będą pojawiać się co drugi dzień. Przepraszam, że nie codziennie, ale są wakacje, wracam do Polski i pewnie do domu będę przychodzić przed dwudziestą czwartą... w końcu wakacje xD 

Najdelikatniej jak tylko potrafię przekręcam zamek w drzwiach. Na szybko ściągam buty i kurtkę, w obawie, że w każdej chwili może mnie zobaczyć. Jednak kiedy się rozglądam jej nie ma.
Racja, przecież jest trzecia w nocy.
Ledwo żywy stawiam ciężkie kroki na schodach, aż docieram do pokoju. Padam na łóżko jak długi, jednak nie zasypiam. Mój organizm sprzeciwia się mózgowi i rzucam się na posłaniu aż do siódmej. Naprawdę nienawidzę, kiedy nie mogę zasnąć. Jest 7:30 kiedy słyszę z dołu jakiś hałas. Gabrielle pewnie wstała, więc mi nie pozostaje nic innego. Staczam się z łóżka i na ostatkach sił ląduję pod prysznicem. Zimne strumyki orzeźwiają moje ciało tylko trochę. Cały drżąc oplatam się ręcznikiem i po wytarciu przebieram w jakieś ubrania.

- Hej. - mamroczę niepewnie schodząc ze schodów. Jej głowa odwraca się do mnie. Jest zaskoczona. - Jeszcze wcześnie, mogłaś spać.

- Jakoś nie mogłam.

Cóż za ironia.

- Co narobiło takiego hałasu. - pytam spokojnie opierając się o futrynę drzwi. Dość często w ostatnim czasie to robię.

- Um... - nerwowo zapycha kosmyk włosów za ucho. Nie chcę by się denerwowała, ale kiedy tylko otwieram usta zaczyna mówić. - Patelnia mi spadła, przepraszam jeśli cię obudziłam.

Patelnia.

- Nie, nie obudziłaś.

Mam nadzieję, że nie wie gdzie byłem w nocy. W innym wypadku wszystko by się skomplikowało.

- Pomóc ci? - podchodzę bliżej skinając głową na pokrojone warzywa.

- Jeśli mógłbyś.

Mój telefon wibruje w kieszeni. Kiedy Gab odwraca się, by coś zrobić na szybko zerkam na wyświetlacz.

Louis.

Czego on może chcieć?

Tym razem nie odbieram, postanawiam wyciszyć urządzenie całkowicie i zajął się śniadaniem.

*  *  *

Wiem, że to idiotyczne i samolubne, ale nie cierpię, kiedy Gabrielle siedzi tak niedaleko mnie i czyta ten jebany list. Okej, można przeczytać raz czy dwa dla pewności, ale nie ślęczeć nad nim dobrą godzinę. Adam wyjawił tam swoje sekrety i miłość do niej, może to tak bardzo czyta? Nie wiem dlaczego, ale nienawidzę sposobu w jaki to wszystko napisał. Był moim bratem, ale ja byłem kurwa jebana mać pierwszy. Nie żebym był zazdrosny o głupi list, czy coś. Po prostu powinniśmy rozmawiać, a nie ona czyta list, a ja oglądam jakiś denny program.

- Może gdzieś wyjdziemy? - nie wytrzymuję.

Spogląda na mnie zaskoczona. 

- Gdzie chcesz iść? - marszczy brwi.

Wzruszam ramionami. Byle tylko oderwać ją od listu.

- Przejść się czy coś. Powinnam przebywać na świeżym powietrzu.

Niepewnym skinieniem głowy się zgadza. Po chwili czeka już na mnie przebrana. Zakładam kurtkę i kucam.

- Dam radę. - odpycha moje dłonie, chcę jej założyć buty. Taa, da radę a nawet się nie schyliła.

- Nie, nie dasz. Ja to zrobię.

- Nie jestem kaleką.

- Nikt nie mówi, że nią jesteś. - wątpię by jej brzuch pozwolił na zasznurowanie butów, ba, nawet na spojrzenie w dól na stopy.

Vampire - Mysterious Man➡Z.M✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz