† [05. Police]

10.2K 648 80
                                    

- Na pewno ? Przecież ktoś wszedł mi do łazienki i otworzył drzwi od kabiny. - mówię  przestraszona.

- Przecież nie kazałem ci chodzić do tej łazienki. Mówiłem, że są z nią problemy. - przypomina tato, a Ally wywraca oczami.

- Powiedziałeś mi to dopiero dzisiaj, a zdarzenie miał zajście wczoraj. - prostuję,  a moje serce przyśpiesza. Ktoś obcy wszedł mi do pomieszczenia, kiedy się kąpałam. O mój Boże ... - Nie słyszeliście jak krzyczę ? - pytam zdesperowana. Darłam się jakby mnie zabijali.

- Nie. W łazience ściany są dźwiękoszczelne.

Moje usta układają się w cienką linię. Mogliby mnie tam zabić, a oni dale by siedzieli i oglądali telewizor.

- Chce ktoś jeszcze sosu ? - Kristen zmienia temat pochylając się nad stołem.

- Ja. - kłamię i podaję jej talerz  z jedzeniem, gdyż ojciec patrzy się na mnie podejrzanie. 

Prycham w myślach.

Ten cały dom jest podejrzany, a nie ja.

                                                                                *  *  *

- Idę jutro odwiedzić tego kolesia, który mieszka obok. - mówi szczęśliwa Ally kiedy kładziemy się spać.

- Co ? Jakiego kolesia ? - marszczę brwi i siadam na łóżku.

- No jak to jakiego. - patrzy na mnie jak na idiotkę. - To wielkie ciacho i powiem ci że ma też brata. Jak chcesz to możesz ze mną iść. Ten drugi będzie dla ciebie.

- Nie, dzięki. Nie szukam chłopaka.

- Mogłam się domyśleć. - chichocze, a ja wywracam oczami. To ona jest tą uganiającą się za chłopakami i szaloną. Ja jestem bardziej spokojna i wstydliwa, nie wspominając już o mojej słabej samoocenie.

- Patrz, to on ! - piszczy szczęśliwa, podchodząc do mnie.

- Szpiegujesz go ? Czy podglądasz ? - śmieję się i biorę od niej zdjęcie. Moja mina od razu rzednie, poznając tego faceta.

- Nie. Żadna z tych opcji, ale jakbym mogła to wszystko na raz. - chichocze, a ja zachowuję kamienny wyraz twarzy. To ten koleś, w którego dzisiaj wpadłam. - Ładny, nie ?

- Jest przerażający. - stwierdzam i oddaję jej zdjęcie.

- Nie wiesz co mówisz. Jest śliczny, nie podoba ci się bo go nie widziałaś. - broni go i przykłada zdjęcie do klatki piersiowej, wpatrując się w sufit marząc.

- A właśnie, że widziałam. Wpadłam dzisiaj na niego, kiedy szłam do Liama.

- Pierdolisz. - siada jak oparzona z zaskoczeniem malującym się na twarzy. - Dotknęłaś go i nic mi nie powiedziałaś ?! - prawie piszczy

- Wpadłam tylko na niego przez przypadek. Mogę ci powiedzieć, że jest wredny. - mówię jej.

- Uważaj jak chodzisz. - burczy złośliwie. Od razu się odsuwam robiąc mu przejście i spoglądam na mężczyznę.

- Przepraszam, nie chciałam. - szepczę przestraszona. 

- To dobrze. - rzuca i idzie dalej. Przełykam ślinę i spoglądam za nim. Czarne włosy, czarne oczy, czarna bluzka, czarne spodnie, czarne buty, czarna skórzana kurtka ..... 

- To nie zmienia faktu, że jest piękny. - stwierdza zafascynowana, a ja przywalam sobie ręką w czoło.

                                                                                    *  *  *

# Następny dzień #

 - Dzień dobry. - witam się radośnie ze staruszką przede mną - Co podać ?

- Dzień dobry, poproszę 2 żółte sery.

Obracam się i wyjmuję  jej zamówienie. Kładę je na ladę i wystukuję cenę w kasie.

- Coś jeszcze ? - pytam, ale ona nie odpowiada. Wyciąga z torebki amulet na łańcuszku i krąży nim nad tymi serami. Marszczę brwi i spoglądam na ludzi stojących w kolejce. Są źli, że to to tak długo trwa.

- Wezmę ten. - mówi z uśmiechem kobieta, wskazując na ser po prawej stronie. 

Aha, czyli nie dwa, mogła powiedzieć od razu. 

Kasuję wynik i wyrywam paragon, wystukując nowe dane.

Obserwuję ją uważnie, kiedy pakuje zakup.

Wzdrygam się kiedy na myśl przechodzi mi że może być czarownicą.

*** Parę godzin później ***

- Chyba zatrudnię tu jeszcze jednego pomocnika. - mówi ze śmiechem Klara podchodząc do mnie z kotem. Oddaję uśmiech i wygodniej siadam na krześle. Jestem strasznie zmachana tym ruchem w sklepie. - Tak, to jest dobry pomysł. Jeszcze jutro kogoś poszukam.

- Klaro nie trzeba. Radzę sobie, wolę jeśli ja robię wszystko, na przykład wykładam towar, bo wiem gdzie potem jest.

- Och ty zapracowany skarbeńku, co ja bym bez ciebie zrobiła  ? - pyta głaszcząc rudzielca. - Zamknij dzisiaj wcześniej, a ja już muszę lecieć bo Moda Na Sukces czeka.

Tak też robię. 

Kiedy Klara wychodzi, doprowadzam sklep do porządku i zamykam go. 

Po 20 minutach jestem już w domu.

- Hej wszystkim ! - witam się ściągając buty.

- Gabrielle, chodź coś zjedz, rano jak zwykle wyszłaś głodna. - woła tata. - Potem musisz się jeszcze przebrać. Nie zapominaj, że jemy dzisiaj kolację u sąsiadów.

- Wiem - mówię. 

Dobrze, że mi o tym przypomniał. Na pewno bym zapomniała.

- Gab, jak ci opowiem co dzisiaj było w Tesco to padniesz ! - do kuchni wpada roześmiana Ally. Tato tylko wzdycha z lekkim uśmiechem. Oho, coś się musiało ciekawego stać. - To było tak. Wbijamy się do Tesco po standardowe zakupy. Stoimy w kolejce do kasy za klientem, który kupuje kurczaka na jednorazowej tacce. Folia, w którą  kurczak był zawinięty, nie była jednak zbyt szczelna i trochę płynów ustrojowych zostało na taśmie transportowej. Kasjerka dzwoni dokądś i już po krótkiej chwili słyszy się komunikat : "Zespół sprzątający proszony jest o podejście na kasę nr 5. Panu pociekło z ptaka..." - robi cudzysłów w powietrzu wybuchając takim śmiechem.

Przez chwilę patrzę na nią jak na nienormalną.

- Nie śmieszy cię to ? - uderza mnie w ramię, a ja kręcę głową, zastanawiając się gdzie Kristen.

Słyszymy dzwonek, który jest oznaką że ktoś przyszedł.

- Gabrielle, czyń honory. - słyszę głos ojca. Wywracam oczami i otwieram drzwi. 

Ku mojemu zdziwieniu jest to policja.

- Dzień dobry, Chris MacCartney komendant policji. Przyszliśmy w sprawie zabójstwa osoby w jeziorze.

Vampire - Mysterious Man➡Z.M✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz