- Smakuje ci? - pytam nie spuszczając wzroku z jej ubrudzonej twarzy.
- Yhym. - bierze kolejny kęs pizzy spoglądając na telewizor. Przynajmniej tyle dobrze.
Wzdycham opierając się wygodnie o oparcie fotela chwytając kawałek pizzy. Czuję głód, ale kiedy próbuję coś przełknąć nie daję rady. Zdezorientowany kładę kawałem z powrotem do opakowania i biorę szklankę z wodą. Upijam łyk uważnie analizując jak wyciera swoje kąciki ust. Wiem, że to niezbyt odpowiednia kolacja, a w dodatku dla niej, ale naprawdę oboje jesteśmy padnięci. Zaproponowałem jej sklep, czy coś, ale odmówiła. Więc wyszło, że zjemy pizzę. - Dlaczego nie jesz?Marszczę brwi zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Nie jestem głodny.
- Przez te ostatnie dni schudłeś.
Gdyby była kimś innym dodałbym kąśliwą uwagę, że ona wprost przeciwnie. Jednak to Gabrielle, teraz jest dla mnie świętością.
Nie uzyskuje ode mnie jakiejkolwiek odpowiedzi. Jakiś czas później wstaje, co robię też i ja mimowolnie. Wpatrujemy się w siebie jak idioci. Chodzi jej głównie o to bym się przesunął bo nie może przejść.
- Ja to posprzątam. - mówię, kiedy chwyta brudne szklanki i pudełko pizzy.
- Wątpię.
Układam usta w dzióbek biorąc kubek i maszerując za nią do kuchni. Cierpliwie czekam aż skończy myć naczynia. Wszystkie, bo w zlewie zalegały jakieś łyżeczki i filiżanki sprzed tygodnia.
- Nie schylaj się. - mamroczę podbiegając do niej, kiedy próbuje wyrzucić pudełko po pizzy. Własnoręcznie je zgniatam i zapycham do srebrnego kubła. - Chodź, zaprowadzę cię do twojej sypialni.
Skina głową i opiera się o mnie, kiedy udajemy się schodami na wyższe piętro.
- Duży ten dom. - komentuje cicho rozglądając się. Prawdę mówiąc cieszę się, że wybrałem ten a nie inny. Będzie więcej miejsca dla mnie, Gaby i... bliźniaków. Och kurwa, nadal w to nie wierzę. Nie chcę wyjść na jakiegoś chuja czy coś, ale nie dociera do mnie, że zostanę ojcem. To takie dziwne, mam nadzieję, że ten strach przejdzie z biegiem czasu.
Otwieram drzwi wpuszczając ją jako pierwszą. Rozgląda się po pomieszczeniu i po minie widzę, że przypadło jej do gustu. Na szybko zbiegam jeszcze do salonu po jej torbę i wracam stawiając ją na łóżku.
- Gdybyś czegoś potrzebowała, od razu mów. - przecieram swoją zmęczoną twarz. - Wiem, że ty też ledwo trzymasz się na nogach i chyba najlepiej będzie jak już się położysz.
Marszczy brwi kręcąc głową.
- Chciałabym wziąć prysznic.
- Jesteś strasznie słaba, nie lepiej jutro rano?
- Nie. - ściąga z siebie sweter zostając w podkoszulku. Od razu zamykam okno by jej nie przewiało czy coś. Zima zbliżała się wielkimi krokami. Wzdycham kiedy świeci światło w łazience połączonej z jej pokojem.
- Pomóc ci? - pytam, kiedy nieudolnie próbuje zdjąć z siebie spodnie.
- Jakbyś mógł. - jest zakłopotana, kiedy pomagam jej też z koszulką.
Stoi przede mną prawie naga. To było moje ciche marzenie do robienia czegoś przyjemnego, ale dostrzegając też jej ciężarny brzuch mam ochotę tylko ją przytulać.
Mięknę.- Przyniosę ci moje ubrania do spania, będzie ci ciasno w swoich.
Kiwa głową, a ja pośpiesznie zamykam drzwi. Podążam do swojej sypialni i wyciągam parę dresów i koszulkę. Kiedy jestem znów w jej pokoju słyszę szum wody. Mocno zastanawiam się czy aby na pewno powinienem wejść. Pukam więc cicho.
- Mogę?
Milczy przez chwilę.
- Tak.
Niepewnie naciskam na klamkę i wchodzę do środka. Staram się nie patrzeć na kabinę.
- Kładę ci ubrania na zlewie. - oświadczam i słyszę ciche przytaknięcie. - Gdyby się coś działo masz mnie od razu powiadomić, okej?
Ulegam pokusie i po prostu się odwracam. Szum wody nie jest zbyt wielki by zagłuszyć moje słowa. Stoi bokiem, więc mogę podziwiać to i owo. Jednak trzeźwieję szybko kiedy odpowiada przytakuję.
- Będę w pokoju obok. - mamroczę jeszcze i na giętkich nogach wychodzę. Naprawdę jedyne o czym teraz marzę to paść na łóżko i usnąć.
* * *
< Następny dzień >
Wstaję dzisiaj wyjątkowo szybko. O szóstej jestem już ubrany i gotowy by jechać po zakupy. Sprawdzam czy Gabrielle na pewno śpi, a następnie piszę jej kartkę i zostawiam na lodówce. Zapinam się aż pod samą szyję, bo mam dziwne przeczucie, że już jutro może spaść śnieg. Pogoda tutaj jest dziwna więc nic nie jest wykluczone.
Pakuję do wózka sklepowego wszystko co wpadnie mi w ręce i wyda się odpowiednie. Uzupełniam też braki naczyń i mam cichą nadzieję, że Gabrielle choć w małym stopniu będzie ze mnie zadowolona. Mój bagażnik jest cały zapełniony po włożeniu zakupów. Wstępuję też po gwoździe i farbę. Jest godzina ósma dziesięć kiedy wjeżdżam na swoje podwórko. Kursuję cztery razy by wnieść wszystko do kuchni na wyspę kuchenną. Postanawiam później to rozpakować i zabieram się za sprzątanie. Wszytki puszki i butelki z piwa stojące za szafą lądują w koszu. Kurz zostaje pościerany, a dywany poodkurzane. Trochę później kuchnia też lśni i mogę spokojnie rozpakowywać zakupy.
Kiedy wkładam kukurydzę do lodówki słyszę kroki na schodach. Zaspana Gaby udaje się w moim kierunku i wita się cicho.
- Um... gdzie twoje spodnie? - mamroczę widząc brak jej dresów. Jest tylko w mojej koszulce, która i tak opina ją. Wystarczy by lekko się nachyliła i widać by jej było...
- Było mi gorąco.
- Okej. - wzdycham podchodząc do niej bliżej. - Co chcesz na śniadanie? Zrobiłem zakupy.
Zabieram jej z dłoni kubek, w którym znajduje się woda. Ma sok, a nie ten chłam.
Podchodzi do lodówki i otwiera ją. Posyła mi lekki uśmiech na co wzdycham z ulgą. Przynajmniej raz zrobiłem coś dobrze.
Podchodzę bliżej stając tuż za nią. Czuję jej ciepło bijące od pleców i czuję się bardziej niż dobrze, kiedy przylega do mnie, czytając listę składników. Wdycham zapach jej włosów, kompletnie nie słuchając co mówi. Nie wiem jakim jebanym cudem moja ręka ląduje na jej brzuchu, a druga chwyta taki sam jogurt, tylko z innym smakiem.
To takie przyjemne.
Nagle klamka ustępuje, a drzwi frontowe wydają charakterystyczny dźwięk. Nasze głowy strzelają w tamtą stronę i pierwszą myślą jaka przychodzi mi do głowy to Estera. Jednak nie mogę się bardziej mylić. Louis z wielkimi oczami zastyga w bezruchu.
![](https://img.wattpad.com/cover/17850545-288-k724733.jpg)
CZYTASZ
Vampire - Mysterious Man➡Z.M✅
FanfictionPrzez zwykły dotyk do głębokiej namiętności i wzniesień. Wystarczy trochę odwagi, by wejść do świata zmysłowych przyjemności. Wiedziała, że czegoś jej brakuje. Nauczył ją rozkoszy. Stał się obsesją. (c) 2014/2015