† [57. Syncope]

4.9K 423 29
                                    

Ważna notka pod rozdziałem ;/ przepraszam za błędy 

- Wiesz, zawsze mogło być gorzej. - mamrocze Harry powstrzymując wybuch śmiechu. Tak, tak śmiej się ze mnie pojebie.

Patrzę odruchowo na schody, za którymi znikła Gabrielle jakąś godzinę temu. Na kolacji poczuła się źle i postanowiła się położyć. Miałem więc chwilę by porozmawiać z Harrym na osobności.

- Słabe pocieszenie.

- No ale popatrz na to z innej strony. - odkłada łyżeczkę na talerzyk. - Wampiry nie mogą mieć dzieci, chyba, że poddadzą się tym wszystkim zabiegom, ale i tak matka prędzej czy później umiera.

Tak było w moim przypadku.
Moja matka urodziła Adama jako dhampir, a kiedy chciała kolejną ciążę musiała poddać się temu wszystkiemu. Szło to dobrze, zaszła w ciążę i urodziła mnie. Jednak zmarła po kilku latach. 

Wniosek? Ten świat jest chujowy.

- A ty - dalej kontynuuje. - masz zasrane szczęście, że będziesz miał dwójkę dzieci na raz. Powinieneś się cieszyć. Poza tym znalazłeś już sobie kobietę.

Zagryzłem dolną wargę wpatrując się w kubek. Prawda to, co powiedział Harry? Znalazłem już sobie kogoś na stałe? 

- Nie sądzę, by chciała być ze mną, gdyby nie była w ciąży. - mamroczę spokojnie. Bo taka prawda, Gabrielle nawet by się do mnie nie odezwała, nie mówiąc nawet o przebywanie w jednym pomieszczeniu.

- Sam wspomniałeś wcześniej, że jest między wami lepiej.

- Bo jest, ale nie wiem czy ona nie udaje. - wypuszczam ze świstem powietrze. - Po prostu nie chce mnie jakoś zranić, czy coś.

Zastanawiam się czasami, czy gdyby Adam żył, ona byłaby z nim, gdyby dowiedziała się, że zmienił dla niej orientację? Przecież to wzór do naśladowania, zawsze wie, co najlepiej zrobić. Nawet jak zająć się moimi dziećmi. Wiem, że to nieodpowiednie wkurzać się na niego, gdy już nie żyje. Zrobił bardzo dużo dla Gabrielle i powinienem go za to wielbić. Jednak mogę rzec, że czuję się jakby wolniejszy gdy go nie ma. Mogę robić co chcę bez jego zbędnych komentarzy. Poza tym Gabrielle jest ze mną, gdyby tu był na pewno siedziałbym sam z piwem w ręku.

- Ciesz się, że w ogóle cię toleruje po tym wszystkim. - przechyla lekko głowę. - Myślę, że jeśli chcesz by między wami było coś więcej, powinieneś podjąć ku temu kroki.

- Jest dobrze jak jest, nie chcę by znowu się ode mnie oddaliła.

- Czyli, że nie będzie ci przeszkadzać, gdy któregoś dnia sprowadzi sobie jakiegoś fagasa do domu.

Marszczę brwi.

- Ona tego nie zrobi.

Bo nie mogłaby prawda?

- Poza tym powiedziałem jej, że skończyłem z tym wszystkim. - mruczę cicho obrysowując kontur kubka. 

- Przyrzekłeś jej wierność?

- Nie. - spojrzałem na niego. - W sensie tak, ale... - westchnąłem pod jego bacznym spojrzeniem. - Na twoje myślenie, tak przyrzekłem jej wierność.

Nie nazwałbym tak tego, bardziej jako obietnica, ale na jego mózg może to się inaczej nazywać.

- Czyli już nie poruchasz. 
Taa...

- Chyba, że urodzi i da się nakłonić. - dodaje. Już mam mu coś powiedzieć by zszedł z tego tematu, ale jego telefon wibruje.

- To Bree, powinienem wracać. - wstaje, a ja marszczę brwi.

Vampire - Mysterious Man➡Z.M✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz