Rozdział 14

3.3K 197 6
                                    

Kolejne dni mijają w udręce.
Pochłonięta pracą, projektowaniem, przygotowaniami do Święta Dziękczynienia i przyjazdem rodziców, automatycznie żyję, bo muszę. Josh wielokrotnie nie potrafił skontaktować się z Oliverem, który gdzieś przepadł. Oczywiście wszyscy wiemy, że zaszył się w Malibu, bo czasem przyjeżdża do nocnego klubu, ale dla mnie pozostaje to bez znaczenia. Nie zamierzam biegać za nim błagając o miłość, której się boi.

- Natalie? Pytałem, czy potwierdziłaś rezerwację lotu dla pana Harrisa. - upomina mnie Daniel, a ja wstukuję w komputerze rezerwacje.
Szlag.
Nie ma jej.

- Przepraszam... - bąkam nieśmiało próbując jak najszybciej naprawić swój błąd.

- Nie przynoś swoich problemów do pracy, bardzo cię proszę. To już twoja druga wpadka w tym tygodniu. To nie jest jakaś tam imprezka dla znajomych tylko najważniejszy pokaz biżuterii w firmie na którym będą nie tylko hollywoodzcy aktorzy, ale także inni projektanci, łowcy talentów, ludzie z branży ze wszystkich stron świata. To także szansa dla ciebie. - zwraca mi uwagę Daniel, a ja wstrzymuję oddech.
Ma rację.

- Już raz musiałem się za ciebie tłumaczyć. Pamiętasz jak wypisywałaś zaproszenia? Nie wszystkie dotarły. Kilka osób musiałem zapraszać osobiście. - słowa Daniela mocno mnie martwią, ponieważ jestem przekonana, że były wszystkie. Co do jednego.

- Jestem pewna, że nie pominęłam tych kilku zaproszeń. - bronię się, jednak Daniel kiwa głową, jakby sam dziwił się, że jeszcze to robię.

- A gdzie masz listę podpisaną przez Kelly, która je wysyłała? - pyta, a ja rezygnuję z dalszego tłumaczenia. Po prostu dałam jej karton z zaproszeniami, bez potwierdzenia. Nie wiedziałam, że zgubi kilka zaproszeń, jednak teraz za późno na odwrót. Muszę pamiętać na przyszłość, żeby na wszystko brać potwierdzenie.

- Wybierając cię na swoją asystentkę naprawdę miałem przeczucie, że się sprawdzisz, jednak z każdym dniem mam wrażenie, że coraz mniej interesujesz się pracą tutaj, a myślami jesteś gdzieś indziej. Miałaś dostarczyć mi swój poprawiony projekt, który również miał trafić na pokaz. Nie zależy ci już na byciu projektantką? - rozmowa z Danielem staje się dla mnie przykra, a ja czuję się coraz bardziej zagubiona.

- Zależy mi na tej pracy. Jutro dostarczę swój projekt. - odpowiadam krótko i idę wydrukować kilkaset broszur z programem pokazu. Po powrocie do mieszkania brata sprzątam na przyjazd rodziców, a późnym wieczorem, wyczerpana i zniechęcona dopracowuje projekt mojego wymarzonego pierścionka.

- Natalie, masz nieproszonego gościa.- mówi Josh wyraźnie niezadowolony. Spoglądam na niego znad papieru na którym widnieje mój świeżo dokończony projekt.

- Patrick. - jąkam się wstając zza biurka.

- Wracam z naszego mieszkania w Westwood. Zabrałem swoje rzeczy. - tłumaczy nie odrywając ode mnie wzroku. Jego krótkie, kręcone blond włosy i zielone oczy błyszczą w świetle mojej nocnej lampki. Ciemnogranatowy kardigan i szare spodnie leżą na nim doskonale.

- Po to tu przyszedłeś? Żeby mi to powiedzieć? Niepotrzebnie się fatygowałeś. - odpowiadam krzyżując ręce na piersiach. Czuję się dziwnie stojąc przed nim w dresie, jednak on uśmiecha się do mnie, jakbym była jego dawną znajomą.

- Nie Natalie, przyszedłem, bo nie mogę o tobie zapomnieć. - odpowiada podchodząc blisko mnie. Otula mnie ciepło jego ciała.
I wszystko wraca. Wszystkie wspólne wspomnienia, plany, nasi znajomi, wspólne wyjazdy. Mam ochotę go przytulić i poczuć ten spokój, jaki zawsze czułam będąc przy nim.
Niestety przez to, co zrobił. Już nigdy tak nie będzie.
Nie wiem, czy mogę komukolwiek zaufać. Powoli wszyscy, na których mi zależało zawodzą, zdradzają i odchodzą.

- Teraz sobie przypomniałeś o mojej siostrze ?! A gdzie byłeś do cholery tyle czasu? - pyta Josh, a ja mam ochotę wybuchnąć śmiechem.

- Właśnie to zamierzam wytłumaczyć, ale tylko twojej siostrze, Josh. Natalie, może pójdziemy gdzieś na miasto? - proponuje Patrick patrząc na mnie z nadzieją.

- To nie najlepszy pomysł. Kilka miesięcy czekałam, aż dasz znak, że żyjesz, ale twój czas się skończył na długo zanim tu przyszedłeś. - wykręcam się chodząc niespokojnie po pokoju i doprowadzając go do ładu. Porozrzucane szkice, ołówki i pudełko po chińskim żarciu wprawiają mnie w zakłopotanie.

- Josh? Natalie? Jest tu ktoś? - słyszę znajomy głos przed drzwiami pokoju, a moje serce podskakuje na dźwięk głosu Olivera.

- Nie wierzę. - jęczę opadając na krzesło przy biurku.

- Przeszkodziłem? - pyta Oliver, a ja błądzę wzorkiem pomiędzy nimi.
Obaj mnie zostawili.
Obaj zawiedli.
A teraz stoją przede mną.

- Ależ skąd przyjacielu. - odpowiada Josh ironicznie.

- Oliver... to Patrick, były chłopak Natalie, który właśnie powrócił nie wiadomo po co. Patrick to Oliver... nasz współlokator... dalej radź sobie sama siostro. - Josh przedstawia ich sobie i znika za drzwiami pokoju. Obaj mierzą się wzrokiem w milczeniu, a ja marzę, żeby sobie poszli. I dali mi do cholery spokój.
- To on? - pyta Oliver, a ja wzdycham nie mogąc ich znieść w moim pokoju. Mam już wszystkiego dość. Nie jestem w stanie ciągle próbować coś układać, a po chwili budzić się z niczym. Jestem już zmęczona ciągłą walką o czyjeś uczucie.

- Tak, Patrick, we własnej osobie. - odpowiadam nie wiedząc co ze sobą zrobić. Oliver niewiele myśląc uderza go w twarz. Mój okrzyk przywołuje Josha, który śmieje się, jakby miał niezły ubaw.

- To za Natalie. - tłumaczy Oliver, kiedy Patrick upada na podłogę.

- Zasłużyłem. - odpowiada mój były chłopak, jakby nigdy nic.

- Wyjdźcie stąd wszyscy. - krzyczę ze zdenerwowania.

- Natalie, chcę porozmawiać. - prosi Oliver, a ja wiem, że nie powinnam go słuchać tak, jak on nie chciał słuchać mnie.

- Zdradziłeś mnie i myślisz że możesz sobie tu przychodzić i czegokolwiek ode mnie żądać?! Mogłeś rozmawiać ze mną kiedy ja chciałam . Teraz już nie chcę ani wyjaśnień, ani kolejnych kłamstw . Od żadnego z was! Wynocha! - podnoszę głos czując, jak drży.

- Jesteś z nim?! - wtrąca Patrick dotykając krwawiącej wargi.

- Nie jestem z nikim. I nie zamierzam być ani z tobą, ani z tobą. - krzyczę dalej targając ich obu w stronę drzwi.

- Żegnam. - rzucam ich z pokoju trzaskając ostro drzwiami. Słyszę jak Josh coś do nich mówi, a potem następuje cisza. Drzwi mojego pokoju lekko się otwierają.

- Możesz wyrzuć mnie sto razy, a ja sto razy wrócę. - Oliver wchodzi do mojego pokoju i od razu ucieka spod drzwi, żebym nie miała szansy go wykopać. W myślach przeklinam brata, bo na pewno to on pozwolił mu zostać .
- Po co? - pytam zmęczona. Mój głos się łamie, cała drżę nie mogąc opanować emocji.

- Żeby powiedzieć, że nic nie zrobiłem, co mogłoby cię zranić. - odpowiada siadając na podłodze obok mnie.

- A ta szminka... ten numer...- bąkam unikając jego spojrzenia.

- Poszedłem do klubu, bo byłem wściekły na ciebie. Chciałem się odegrać więc poderwałem pierwszą napotkaną dziewczynę. Kiedy w tańcu zaczęła całować mnie po szyi zostawiając ślady szminki na koszuli, powiedziałem „Natalie, nie". Byłem pijany, ale pamiętam, że odmówiłem. Zostawiła mi swój numer w razie, gdybym chciał się z nią jeszcze spotkać.

- A chcesz? - pytam niepewnie, a on wzdycha błądząc wzrokiem, gdzieś poza mną.

- Tak, Natalie. To wszystko nie ma już sensu. Męczymy się coraz bardziej chcąc od siebie zupełnie różnych rzeczy. Nie zmienisz mnie, a ja ciebie. Ty chcesz miłości , a ja nie chcę się angażować. Nie potrzebuję tego. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę chciał być z kimś dłużej niż kilka miesięcy. Wróciłem do mieszkania Josha, ale na krótko. Kupuję właśnie własne mieszkanie. Obiecuję, że nie będę wchodził ci w drogę, jeśli chcesz być z Patrickiem, bądź. Czekałaś na niego, teraz masz szansę. Życzę wam żeby się udało to poskładać. - Oliver wstaje i wychodzi z pokoju, a ja czuję, jak moje życie traci sens. Łzy same spływają po twarzy, łkam cicho w poduszkę powtarzając szeptem „Nigdy więcej!"

Gra z ogniem (Play With Fire)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz