- Pani Dark, przepraszam, że przeszkadzam, ale nie mogę nigdzie znaleźć pani Anette. Jest północ, w zwyczaju mamy wręczać szampana na wieczorze kawalerskim. Kogoś wyznaczyć z barmanów? - pyta Carol.
- Nie trzeba, sama to zrobię. - decyduję i biorę od niej butelkę szampana. Schodzimy na parkiet i idziemy w kierunku vipowskiej loży. Dziesięciu chłopaków bawi się w najlepsze. Wszyscy są w białych koszulach i mają takie same czerwone krawaty z imieniem pana młodego.
- Dobry wieczór panowie, chciałam pogratulować przyszłemu panu młodemu w imieniu klubu Playhouse.
Życzę udanej zabawy.
- uśmiecham się i wręczam butelkę mężczyźnie imieniem Larry. Przyszły pan młody dziękuje mi i otwiera ją od razu. Rozlewa niezdarnie szampana do szklanych kieliszków.
- Napij się z nami Natalie. - mówi nagle jeden z mężczyzn.
Zaskoczona słysząc swoje imię, próbuję przypomnieć sobie, skąd go znam.
- Matt.... Cześć.... - rozpoznaję chłopaka poznanego w autobusie do San Jose. Matt obdarza mnie promiennym uśmiechem, jakby cieszył się, że go nie zapomniałam. Chłopaki przesuwają się robiąc mu miejsce i wychodzi do mnie zza stolika.
- Za spotkanie. - uderza swoim kieliszkiem w mój.
- Za spotkanie - powtarzam uśmiechając się lekko.
- Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Bardzo miła niespodzianka. - mówi nachylając się w moją stronę .
- Może nas sobie przedstawisz. - proponuje nagle za moimi plecami Anette. Trzepocze rzęsami i uśmiecha się uwodzicielsko. Oczywiście wszyscy wlepiają w nią spojrzenia.
Z przyszłym panem młodym włącznie.
- Matt, to Anette menadżerka mojego klubu, Anette - Matt, dawny znajomy, hokeista. - przestawiam ich sobie. Larry szybko podaje Anette kieliszek szampana.
- Właścicielka klubu. W życiu bym nie pomyślał. - powtarza Matt przeciągając spojrzeniem po moim ciele. Kiedy mnie poznał byłam załamana i zapłakana.
W sumie dzisiaj sytuacja nie wygląda lepiej, ale sukienka stwarza dobre pozory.
- Mamy problem. - Anette upija łyk szampana i odciąga mnie na bok.
- DJ odleciał.
- Co takiego ?! - piszczę. Bo chyba dobrze rozumiem, że się naćpał.
- Co my teraz zrobimy? - pytam spanikowana. Na szczęście muzyka nadal wypełnia wnętrze klubu.
- Nie będziesz zadowolona. Zadzwoniłam po Sebastiana. Kiedyś był DJem. Tylko on się zgodził tu przyjechać i pociągnąć imprezę. Nie martw się, nie wywinie żadnego numeru. Ale chce czegoś w zamian.
- Czego. - pytam, znając odpowiedź.
- Chce z tobą porozmawiać. Na osobności.
- Stało się coś ? - pyta Matt, a ja kiwam przecząco głową. Na pewno nie mogę go wtajemniczać w swoje i tak już skomplikowane życie.
- Nie, po prostu obowiązki wzywają. Trzymaj się i udanej zabawy. - odstawiam kieliszek na stół, Matt wręcza mi kilka biletów na swój najbliższy mecz . Biorę je z grzeczności, ale i tak informuje go, że raczej nie będę mogła przyjść.
Sebastian jest tutaj.
Postawiłam całą ochronę na baczność, a Anette wprowadziła go do klubu bez mojej zgody. Bez chwili namysłu idę do konsoli DJa. Muszę jasno dać mu do zrozumienia, że nie może więcej robić tu nielegalnych interesów. Nawet jeśli na chwilę mu coś zawdzięczam.
Tłum w klubie narasta, jak to zwykle bywa - impreza rozkręca się w środku nocy. Mamy wieczór kawalerski, dwa panieńskie, jeden awans i dwie imprezy z okazji ukończenia 21 urodzin. Oczywiście na urodzinach leje się alkohol, młodzież w końcu szczęśliwa, że ma bransoletki wstępu, a nie oznaczamy ich na rękach czarnymi krzyżykami, jak to robimy np. z dziewiętnastolatkami. Każdy kto jest poniżej 21 lat nie może spożywać alkoholu w klubie ani nawet przebywać w towarzystwie pijących alkohol. Anette bardzo przestrzega tej zasady, żeby klub nie stracił dobrej opinii.
Nawet nie pamiętam już dobrze moich 21 urodzin, kiedy po raz pierwszy legalnie mogłam napić się piwa.
Przy konsoli DJa kręcą się tancerki, które właśnie kończą zmianę.
- Niezłe masz powodzenie. - zagajam mężczyznę obsługującego konsole DJa. Obdarza mnie zbyt promiennym uśmiechem, ściąga słuchawki i odprawia dziewczyny na bok.
- Później się zobaczymy, idź rozgrzać nam łóżko moja dupeczko. - nakazuje ostatniej tancerce wiszącej na jego ramieniu. Patrzę na nią wyczekująco. Niechętnie uwalnia go z uścisku, a ja w końcu mogę mu się lepiej przyjrzeć.
I oto całkowite przeciwieństwo Olivera.
Krótko ścięty, wysoki blondyn o niesamowicie jasnych, błękitnych oczach wilka, patrzy na mnie, jakbym za chwilę miała stać się jego ofiarą. Wygląda na cwanego i bezczelnego typa.
- Nigdy nie narzekałem na brak kobiet, podobnie jak mój kuzyn. Kiedyś nawet robiliśmy sobie zawody, kto zaliczy więcej panienek. Dzisiaj szkoda, że go nie ma. Na pewno bym wygrał. - mówi pewny siebie, a ja znowu czuję to okropne uczucie zazdrości o przeszłość Olivera.
- Powiem krótko. Po imprezie wynoś się stąd i więcej nie wracaj. Nie jesteś tu mile widziany po wczorajszych wydarzeniach. Przez ciebie nie ma tu Olivera. Koniec twoich nielegalnych interesów. - mówię stanowczo opierając ręce na konsoli. Próbuje być silna i nie okazywać strachu , ale ciężko mi cokolwiek mu nakazać. Tak, jak myślałam, śmieje się ze mnie nic sobie nie robiąc z moich gróźb.
- Natalie. Natalie. Natalie. Och Natie. - powtarza kilka razy moje imię i upija łyk drinka.
- Powiem krótko. Zabiję cię, jeśli w czymkolwiek mi przeszkodzisz. Nie ma tu Olivera, nie ma nikogo, kto cię obroni. Chyba chciałabyś dożyć następnych urodzin? - Sebastian dotyka palcami mojego podbródka, a ja odrzucam na bok jego dłoń.
- Uważaj co i do kogo mówisz, Sebastianie. - nagle głos ojca Olivera przerywa naszą wymianę zdań.
- Wybacz, stryju. Nie chciałem być tak bezpośredni, ale trochę mnie sprowokowała. - odpowiada cierpko, a jego usta zaczynają drżeć ze złości.
- Zacznij nad sobą panować. Przynosisz tylko problemy. Transakcje miały być ciche i przyjemne, ale ty nie sprawdziłeś wczoraj wnikliwie co to za ludzie. Teraz mój syn jest w areszcie. Masz szczęście, że wypuszczą go jutro w zamian za współpracę. Szukają przywódcy całej operacji, nie jego kilku marnych przekrętów.
- Wiesz, że ja chce tylko Playhousu. - Sebastian nalewa drinka dla ojca Olivera, a ja czuję się jakbym oglądała jakiś kryminał.
- Mój syn nigdy nie odda ci klubu. - mówi chłodno Robert i ciśnie w podłogę szklanką podaną przez Sebastiana.
- To twoje zdanie. - ucina krótko i odchodzi od konsoli.
- Impreza skończona, Natie. - rzuca do mnie Sebastian i znika w tłumie tańczących ludzi.
- Parszywy odszczepieniec tej rodziny. - mruczy pod nosem ojciec Olivera, a ja nie kryje radości, że jutro zobaczę mojego ukochanego.
- Oliver wychodzi z aresztu. - powtarzam, żeby znów potwierdził dobrą nowinę. Cały dzień czekałam na taką wiadomość.
- Tak, ale to nie koniec jego problemów. Dostanie areszt domowy i prace społeczne. Chcą go wystawić, żeby znalazł dealera, który sprowadza prochy warte miliony dolarów do L.A. Nie wie tylko, że zgodził się odnaleźć i wydać własnego ojca.
- Co takiego?! - pytam niedowierzając, że Robert naraża go dla swoich interesów.
- Chodź do góry. Musimy ustalić plan działania. - Robert szepta coś obsłudze, po chwili przy konsoli pojawia się Scott , który podobno miał być naćpany. Wygląda normalnie i przejmuje nakręcanie imprezy.
- Musisz być ostrożna. - wyjaśni mi ojciec Olivera, a ja łączę fakty. To była tylko wymówka, żeby Anette wprowadziła do klubu Sebastiana.
Co ona z tego będzie mieć?
Zaczynam się bać o siebie i Olivera, czy uda nam się wyplątać z tego kryminalnego bagna. Moim jedynym marzeniem jest spokój w jego ramionach. Chciałabym w końcu zacząć normalnie żyć. Jeść wspólne śniadanie, iść do normalnej pracy, żyć jak wolny człowiek szczęśliwie zakochany.
- Jutro Oliver weźmie cię na strzelnice. - mówi Robert, kiedy wchodzimy do klubowego biura. Po chwili wyciąga z biurka broń.
- Witaj w rodzinie. - oświadcza i wręcza mi glocka, którego znam tylko z filmów.
- Broń. W życiu tego nie tknę. - oświadczam odsuwając się od biurka.
- Natalie, proszę. To dla twojego bezpieczeństwa. Sebastian nie odpuści. W Playhousie robi się największe interesy narkotykowe w całym stanie. Kiedyś nie było to problemem, bo mój syn tylko się tutaj bawił i zalewał z utratą świadomości. Nic kompletnie go nie interesowało poza zaliczeniem ładnej panienki. I tak w kółko. Kiedy przychodziły duże dostawy towaru wysyłałem go na wakacje na Ibizę. Miałem pewność, że tam będzie bezpieczny, gdyby coś poszło nie po mojej myśli. Oczywiście, kiedy brakowało mu kasy sam kombinował i coś próbował sprzedać, ale sama widzisz, że to kompletnie nie jego skala i obszar działania. Sebastian zastawił na niego zasadzkę, żeby mi podpaść. To kwestia dni kiedy policja mnie zatrzyma. Muszę zniknąć, a ty masz się zachowywać, jakby tej rozmowy nigdy nie było. -
Po tych słowach Robert wychodzi, a ja mam mętlik w głowie.
- Nie możesz go tak zostawić. A jeśli Sebastian go zabije? - pytam nie dowierzając, że właśnie teraz nas zostawia na pastwę losu kuzyna.
- Nie zabije. Jeśli odda klub. - kończy i znika z jakimiś podejrzanymi typami wyglądającymi na jego gangsterów.
Wracam do mieszkania Olivera pełna obaw. Kiedy będziemy mogli w końcu żyć w spokoju z dala od wszystkich złych ludzi, których ciągle spotykamy?
CZYTASZ
Gra z ogniem (Play With Fire)
RomanceNatalie May, absolwentka UCLA, rozpoczynająca karierę w L.A. spotyka Olivera, który daje się jej poznać, jako beztroski i pociągający właściciel nocnego klubu. Oliver Dark nie lubi składać obietnic bez pokrycia i uwielbia niezobowiązujące towarzyst...