Rozdział 15

3.5K 185 9
                                    

- Dobra robota, Natalie. - chwali mnie Daniel podziwiając mój projekt. Uśmiecham się uprzejmie, jednak w głębi duszy mam ochotę podskoczyć z radości. Pokaz ma odbyć się za tydzień, a ja coraz bardziej czuję radość i niepokój przed ujawnieniem światu moich autorskich projektów. Prosto po pracy jadę do mieszkania przygotować potrawy na Święto Dziękczynienia. Josh i Oliver stawiają przede mną papierowe torby pełne produktów do przygotowania świątecznych potraw.

- Jesteś pewna, że nie zmarnujesz tego wszystkiego? - pyta Josh, a ja zacieram ręce i ubieram kuchenny fartuch.

- Jak zaraz stąd nie wyjdziesz, to ciebie nadzieję zamiast indyka. - mówię złowrogo po raz setny czytając dokładnie przepis mamy.

- Może ci pomogę? - proponuje Oliver, a ja posyłam mu obojętne spojrzenie. Każdy kolejny dzień w którym muszę na niego patrzeć sprawia mi przykrość. Nie chce mnie, a jednak jest blisko miły i pomocny. Niestety udawanie, że jesteśmy zaprzyjaźnionymi współlokatorami przychodzi mi coraz trudniej.

- Nie, dam sobie radę. - odpowiadam chłodno odwracając się w stronę lodówki. Oliver wychodzi z kuchni czując moją niechęć, a ja staram się skupić na potrawach. Po kilku godzinach nie czuję nóg i cała jestem przesiąknięta zapachem żurawiny, ziemniaków, dyni i mięsa. Biorę gorący prysznic i przebieram się w bordową sukienkę. Oliver mierzy mnie wzrokiem.
Znam to spojrzenie tak dobrze. Widać, że mu się podobam, ale niestety na tym koniec. Szybko witam się z rodzicami, żeby nie dać się znowu stłamsić żalowi i rozgoryczeniu.

- I jak? Indyk się udał? - pyta tata zaglądając do kuchni. Na szczęście obyło się bez pożaru i innych komplikacji.

- Skórka delikatnie przypaliła się w kilku miejscach, ale i tak mięso powinno być dobre. - odpowiadam zanosząc na stół przygotowane potrawy. Wszyscy zasiadamy do stołu, Josh opowiada rodzicom o swoich medycznych przypadkach, ja mówię o nadchodzącym pokazie biżuterii. Mama rozczula się nad ślubem Alex, a potem patrzy na mnie i na Olivera rozmarzonym wzrokiem. Wzdycham zirytowana, a on oświadcza, że musi wyjść. Po kolacji oglądamy paradę w Nowym Jorku. Tancerze, orkiestry, zespoły muzyczne, klauni i gigantyczne balony przedstawiające postaci z bajek i filmów maszerują ulicami Manhattanu. Na noc objadam się pysznym ciastem dyniowym mojej mamy.

- Pokłóciliście się z Oliverem ? - pyta mama ścieląc łóżko w moim pokoju. Dzisiaj śpimy razem.

- Nie jesteśmy już razem. W zasadzie nigdy nie byliśmy. - wyjaśniam jej krótko.

- Może się wszystko jeszcze ułoży... - pociesza mnie, a ja wiem, że nie chcę robić sobie nadziei.

- Patrick wrócił. Był tu, ale nie chciałam go słuchać. - mówię pakując do ust wielki kawałek ciasta.

- To przez niego rozstałaś się z Oliverem? - pyta mama nic nie rozumiejąc.

- Nie. Oliver nie chce się angażować w związek ze mną. Ma własne plany na życie, które mi się nie podobają. - tłumaczę spokojnie. Nie chcę żeby się niepotrzebne o nas martwiła.

- Chyba nie widziałaś, jak dzisiaj na ciebie patrzył. - zauważa mama, a ja prawie krztuszę się okruchami ciasta w moich ustach.
Ależ widziałam.
Poza chęcią przelecenia mnie nie ma nic do zaoferowania.

- Za to widziałam, jak wychodził. - przypominam jej przebierając się w pidżamę.

- Może miał ważny powód? - broni go, a ja mam już dość.

- Może. Nie interesuje mnie to. Idę spać, dobranoc mamo. I nie rozmawiajmy więcej o Oliverze. - ucinam wskakując pod kołdrę.

**********************

Gra z ogniem (Play With Fire)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz