Rozdział 36

1.2K 89 16
                                    

- Zwariowałeś? - pytam czysto teoretycznie, bo ewidentnie Oliver nie zachowuje się normalnie.
- Chcę żebyś była bezpieczna. - tłumaczy, jakby to wszystko miało wyjaśnić.
- Nie mogę mieć ochroniarza. - irytuję się i śmieje, bo to naprawdę niedorzeczne.
- Tysiące osób ma ochronę. Mój ojciec nie odpuści. Ja również.
- Pewnie, ochronę mają gwiazdy, bogacze z tytułami, a ja od poniedziałku będę sprzedawczynią w sklepie jubilerskim nie jakąś księżniczką.
- Jesteś moją księżniczką. To wystarczy żebyś miała zapewnione bezpieczeństwo. - Oliver podchodzi blisko i zakłada mi za ucho rozwiane na wietrze włosy.
- Od kiedy jesteś takim kontrolerem? Jeszcze kilka miesięcy temu miałeś w dupie moje bezpieczeństwo. A teraz zgrywasz przede mną bohatera. Szkoda tylko, że to już po prostu się stało rozumiesz? To jak zakładanie prezerwatywy będąc w ciąży. Przed czym ma mnie to chronić?
- Są sprawy o których jeszcze nie mogę ci powiedzieć. - Oliver patrzy gdzieś poza mną, a na jego twarzy widać grymas niezadowolenia.
- Świetnie, kolejne tajemnice. Nic się nie zmieniłeś. Tylko się pogrążasz.
- Zmieniłem to na co miałem wpływ. - jego głos cichnie, a ja nie wytrzymuję.
- Nigdy więcej nie mieszaj mi w głowie i nie dawaj nadziei. To wszystko po prostu nie ma większego sensu. Chcemy zupełnie różnych rzeczy i jesteśmy w kompletnie innych światach. Ja nie należę do twojego, a ty do mojego. Odchodzę, a ty Nick nie waż się do mnie zbliżać. - biegnę w stronę klubu, gdzie odnajduje na parkiecie Josha i Nicole.
- Natalie ty płaczesz? - dopytuje Nicole obejmując mnie ramieniem. Mrugam pośpiesznie próbując się opanować. Nie mogę teraz płakać . Nie tutaj. Nie na oczach wszystkich jego znajomych.
- Chodź napijemy się. - Nicole nalewa mi mocnego drinka, którego wypijam w pośpiechu. Gorycz alkoholu jest niczym w porównaniu z dzisiejszym wieczorem.
- Też zakochiwałam się w nieodpowiednich facetach. Po prostu chyba takich przyciągamy. Tylko twój brat zapowiada się obiecująco. - Nicole patrzy w stronę Josha rozmawiającego z Oliverem.
- Nie mogę ci obiecać, że cię nie zawiedzie, ale jeśli to zrobi osobiście dam mu popalić. Jesteś naprawdę kochana Nicole. Cieszę się, że miałam okazję cię dzisiaj poznać. Chyba wrócę już do domu. Wy możecie zostać.
- czekamy z Nicole, aż Josh skończy rozmowę z Oliverem. Trwa to zbyt długo aż mam ochotę podejść i im przerwać.
- Zamówię taksówkę. - informuję Nicole i bez pożegnania z kimkolwiek wychodzę z klubu. Wieczór jest chłodny, ale wściekłość, żal i rozczarowanie wypalają mnie od środka.
Oliver jest niczym trawiący mnie ogień. Ilekroć się do niego zbliżam parzy mnie, zostawiając rany, ale również potrafi przyjemnie otoczyć mnie swoim ciepłem. Dzisiaj czuję, że spalił moje serce raz na zawsze.
Zmieniło się w popiół przez jego głupie zachowanie.
Taksówka po kilku minutach podjeżdża pod klub, a kiedy dojeżdżam do domu, deszcz leje na całego. Cisza i ciemność w mieszkaniu brata koją moje nerwy. Zrzucam z siebie mokre ubranie, biorę gorącą kąpiel i owijam się ciepłym szlafrokiem. W kuchni wybieram największy kieliszek do wina, jaki mamy.
- Pieprzyć to. - mamroczę upijając alkohol prosto z butelki. Po godzinie świat staje się piękniejszy, wiruje niczym wielka karuzela. Słyszę trzask drzwi wejściowych. Spodziewając się Josha idę do przedpokoju.
- O czym rozmawiałeś z tym dupkiem? - rzucam pytanie w ciemność.
- Możesz sama mnie o to spytać. - odpowiada Oliver i patrzy na mnie smutno.
- To było najgorsze przyjęcie urodzinowe na jakim kiedykolwiek byłam. I nie życzę ci już wszystkiego najlepszego. Życzę ci żebyś cierpiał tak, jak ja. Żeby ktoś zdeptał ci serce i wbił nóż w plecy.
- Zasłużyłem na to. - Oliver siada pod ścianą w przedpokoju i opiera dłoń o czoło. Słyszę jego szloch nie mogąc w to uwierzyć zapalam światło.
Wygląda okropnie. Gorzej niż ja. W oczach na rozpacz i łzy. Wydaje się bezsilny i zrezygnowany.
- Co ty do cholery wyprawiasz? - pytam zdenerwowana, bo naprawdę dzisiaj mam już go dość.
- Masz rację Natalie. Ze wszystkim. Ilekroć chce coś naprawić między nami, zawsze tylko pogarszam sytuację. Powiedz, jak mam żyć, żebyś była przy mnie szczęśliwa?
- Naprawdę chcesz wiedzieć, czy tylko mnie zwodzisz,  żeby wykorzystać sytuację? - dopytuję wprost. Oliver wstaje z podłogi i podchodzi do mnie. Patrzy mi w oczy, a następnie składa na mych ustach delikatny, długi pocałunek, który wywołuje u mnie przyjemny dreszcz podniecenia.
- Tak bardzo cię kocham.- szepta i wyciąga z kurtki małe pudełeczko.
- Chyba nie zamierzasz ... - zaczynam panikować, ale on klęka przede mną, a moim oczom okazuje się piękny pierścionek z białego złota otoczony jasnym kamieniem.
- Chcę umrzeć w twoich ramionach. - wypowiada poważnie kilka słów, poddając mi się zupełnie.
- Oliver, wstań. - proszę czując się niezręcznie. Nie chcę go zmuszać do uległości, chcę żeby był sobą. Moim kochanym Oliverem.
- Zrobię wszystko, co zechcesz tylko po prostu powiedz jak mam żyć żebyś była przy mnie szczęśliwa. - prosi ponownie, szczerze, a ja czuję się tą złą, która wszystko psuje.
- Nie mogę. To naprawdę zły moment. - jąkam się zamykając z trzaskiem pudełko.
- Nie będę nalegał. Spodziewałem się dzisiaj odrzucenia, ale chciałem żebyś znała moje zamiary. Żebyś nie wyrzucała mnie całkowicie ze swojego życia. Znaczysz dla mnie bardzo wiele. Bez ciebie czuję że jestem nikim.
- Chcesz być teraz moim przyjacielem? - pytam właściwie pragnąc żeby zaprzeczył.
- Chcę być twoim mężem Natalie. Tylko to mnie usatysfakcjonuje.
- Dlaczego mnie dzisiaj znowu zraniłeś? - pytam chcąc wiedzieć, co nim kierowało.
- Nie wiedziałem czy jesteś taka obojętna na moją miłość czy po prostu się tylko kryjesz. Wiedziałem, że tylko robiąc coś tak okropnego okażesz jakiekolwiek emocje i uczucia. Widziałem twoją wściekłość, dlatego byłem pewien, że nie jestem ci obojętny. Wziąłem klucze do mieszkania od Josha i przyjechałem do ciebie. Mamy resztę nocy tylko dla siebie. On pojechał do Nicole. - Oliver urywa bawiąc się moim paskiem od szlafroka. Wiem, że tylko jedno moje słowo i będzie mój, ale nie chce żeby wszystko przyszło mu tak łatwo, kiedy ja naprawdę musiałam się nacierpieć.
- Możesz zostać i spać na kanapie lub w swoim dawnym pokoju. W każdym razie nie w moim łóżku. - mówię ciaśniej zaciskając pasek i jeszcze szczelnie owijając szlafrok. Oliver uśmiecha się radośnie, ale trochę jest rozczarowany kiedy zwracam mu pierścionek.
- Najpierw przemyślę warunki naszego powrotu. Musisz dać mi czas to wszystko poukładać. Kiedy je poznasz i się zgodzisz, przyjmę oświadczyny, bo bardzo cię kocham, ale po prostu boję się pewnych rzeczy i musisz o tym wiedzieć.
- Oliver kiwa ze zrozumieniem głową. Wiem, że jest zniecierpliwiony i jakby mógł od razu by mnie zaciągnął do łóżka i do ołtarza, jednak ja nie chcę dłużej bawić się naszym ogniem. Chcę mądrze go wykorzystać, żeby już więcej nas nie sparzył. Chcę żeby grzał nasze serca do końca naszych wspólnych dni, a nie niszczył wszystko na swojej drodze.
- Dobranoc. - żegnam się z nim rzucając w niego poduszką.
- Dobranoc. - odpowiada ściągając na moich oczach spodnie i koszulę. Przełykam ślinę błądząc wzrokiem po jego ciele.
- Będziesz tylko patrzeć? - pyta upewniając się, czy nie zmieniłam zdania.
- Na razie to mi wystarczy. - odpowiadam i uciekam do swojego pokoju. Gaszę światło wykończona dzisiejszym wieczorem. W łóżku nie mogę zasnąć dręczona tysiącami myśli.
" Chcę umrzeć w twoich ramionach..."
Te słowa wyryły się w mojej pamięci.
Są piękne , ale przerażają mnie.
Nigdy nie chciałabym, żeby Oliver umarł na moich rękach.
W ogóle nie chcę o tym myśleć.
I nie mogę mu odpuścić.

Gra z ogniem (Play With Fire)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz