Rozdział 22

2.1K 112 1
                                    

- Jedziemy do twoich rodziców na obiad, pewnie jesteś głodna po podróży. Potem wybierzemy się na spacer i spokojnie porozmawiamy. - Oliver zatrzymuje samochód ma światłach i patrzy na mnie przelotnie.
- Żyjesz? Jesteś jakaś dziwnie milcząca. - po chwili ruszamy na zielonym i skręcamy w kolejną ulicę. Im bliżej domu zaczynam zastanawiać się, co powiedzieć mamie. Co powiedzieć Oliverowi. W głowie układam różne scenariusze, ale żaden z nich nie oddaje w połowie tego, co przeżyłam. Poza tym niektóre fakty zamierzam przemilczeć żeby nikogo nie martwić. Na samą myśl o ostatnich zdarzeniach w pracy robi mi się niedobrze. A najbardziej, jak pomyślę o tym przeklętym Marco.
- Żyję. Jestem tylko zmęczona. - odpowiadam w końcu wyrywając Olivera z zamyślenia. Parkujemy na podjeździe domu rodziców. Oliver gasi silnik, jednak ociągamy się z wyjściem z auta.
- Gniewasz się na mnie? Za to że tak naskoczyłem na tego chłopaka? - pyta trzymając ręce na kierownicy.
- Nie. Przecież go nie znam. Przysiadł się w autobusie. - wyjaśniam uśmiechając się lekko.
- Najchętniej porwałbym cię w jakieś ciche miejsce, żebyśmy mogli być sami, ale obiecałem twojej mamie, że grzecznie dostarczę cię do domu. - Oliver nachyla się w moją stronę, wkłada ręce w moje włosy i całuje mnie mocno. Dreszcz podniecenia przeszywa moje spragnione ciało.
Wyjazd z Los Angeles bez słowa był głupim pomysłem, ale pod wpływem chwili i mojego osobistego dramatu po prostu nie mogłam inaczej sobie z tym poradzić.
- Nie opuszczaj mnie. - szeptam pomiędzy kolejnymi pocałunkami. Oliver przyciąga mnie mocniej, jego silne ramiona i miękkie usta sprawiają, że zapominam, gdzie jesteśmy.
- Halo, potem będziecie się pieścić. Teraz chodźcie na obiad. - naszą chwilę zapomnienia przerywa głos mamy pukającej w okno pasażera. Czuję, jak moją twarz zalewa rumieniec, a Oliver uśmiecha się do mamy niewzruszony.
- Idziemy - rzucam szybko wyskakując z samochodu jak oparzona. Mama nigdy nie była świadkiem moich pocałunków z chłopakami. Zerkam w jej stronę zawstydzona, ale nie wydaje się być zła, jak w liceum, kiedy piorunowała wzrokiem moich chłopaków, kiedy brali mnie przy niej za rękę lub obejmowali ramieniem. Mruga do mnie zagadkowo. Oliver zostaje w tyle zabierając z tylnego siedzenia kartonowe pudełko.
- Włosy popraw. - rzuca krótko mama otwierając drzwi domu. Oliver pomaga mi doprowadzić się do porządku, chichotamy przy tym jak para nastolatków. Kiedy przekraczam próg domu, jestem zaskoczona, bo już nie wygląda tak, jak go zapamiętałam. Rodzice na nowo urządzają dom po naszej wyprowadzce. Nie powiem, że wygląda źle, ale jest inaczej.
- Wow. - rzucam oglądając nowy wystrój. Jest dużo bardziej nowocześnie, kolory pistacji na ścianach zastąpiły beż i biel. Po starych ciemnych drzwiach i różnokolorowym dywanie na przedpokoju nie ma śladu. Teraz jest jasny, idealnie wypolerowany parkiet i wszędzie wstawione białe drzwi. Znikła również stojąca, orzechowa lampa z aksamitnym abażurem zakończonym frędzlami - znak rozpoznawczy naszego przedpokoju.
- Dużo zmian. - rzucam dotykając designerskiej komody. Na jej blacie leży ręcznie haftowana serweta mojej mamy.
- Niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią. Na przykład moja lasagne i klopsy z makaronem. Nie mogłam się zdecydować, które danie wybrać więc zrobiłam oba. Dobrze cię widzieć córeczko. I ciebie również Oliverze. - mama ściska mnie, a po chwili Oliver wręcza jej kartonowe pudełko.
- Coś na deser. Najlepsza tarta z truskawkami w San Jose. Tak przynajmniej zachwalała ekspedientka z cukierni. - mama mile zaskoczona chwali Olivera i dziękując, idzie w stronę kuchni. My idziemy do jadalni, gdzie wita nas tata.
- Muszę przyznać że jestem zaskoczony. Na urlop wybraliście naszą mieścinę. Nie lepiej było lecieć na jakąś tropikalną wyspę? - tata wita się z Oliverem, a potem mnie ściska. Mama wymyśliła sprytny powód naszego przyjazdu. Jestem jej wdzięczna, że ta wiarygodnie nakłamała tacie.
- To znaczy, że nie chcesz nas tutaj ? - pytam trochę zawiedziona reakcją taty.
- Zaskoczenie to nie to samo co niechęć, córeczko. Cieszę się, że przyjechaliście, ale już odwykłem od odwiedzin swoich dzieci. Odkąd wyjechaliście do metropolii wasz widok w domu to święto. Sama widzisz, mama z obiadu zrobiła małe przyjęcie. - tata śmieje się i znika w kuchni wołany przez mamę do pomocy. To prawda, że czuję się w domu gościem.
- Nie martw się, zjemy i zmykamy. Chyba nie myślisz, że kilka całusów mi dzisiaj wystarczy. Dawno nic nie było. Wariuje na samą myśl o tobie nagiej... - Oliver ściska pod stołem moje udo i całuje mnie przelotnie w szyję. Czuję narastające podniecenie, ale szybko przywołuje go do porządku. Jesteśmy u rodziców na obiedzie.
Na obiedzie u rodziców.
U RODZICÓW.
Powtarzam sobie w głowie, ale jedyne o czym myślę to chęć zdarcia z Olivera stalowej koszulki.
Chcę sunąć językiem po jego spragnionym ciele.
Czuć na sobie jego usta i ręce.
Słyszeć jego jęki i westchnienia.
Widzieć jego namiętny i żarliwy wzrok.
Jak najszybciej zapomnieć o dotyku Marco.
- Bardzo cię pragnę. - szepta w moją stronę. Bierze pod stołem moją rękę i kładzie sobie na rozporku.
Jest napalony.
-  Skup się na obiedzie. Potem przyjemności. - rzucam krótko i uśmiecham się w stronę idących do nas rodziców.
- Jesteś niemożliwa. - mamrota pod nosem, kiedy biorę od mamy półmisek z klopsikami.
Po zjedzeniu domowego obiadu tata zagaduje Olivera sportowymi wydarzeniami, odciągając jego kosmate myśli ode mnie, a ja wymykam się do kuchni za mamą pod pretekstem pomocy przy deserze.
- Natalie, co się stało w Los Angeles. Jeśli dobrze rozumiem, Oliver nie ma nic wspólnego z twoim przyjazdem.  - pyta mama krojąc tartę truskawkową.
- Nie, to problemy w pracy. Zwolnili mnie. - kłamie podkładając jej talerzyki na ciasto.
- Zwolnili. Za co? - mama nie kryje zdziwienia. Opowiadam jej w dużym skrócie o pokazie i kradzieży moich projektów. Wspominam o Danielu i zmianie przełożonego na Marco, który oczekiwał ode mnie kolejnych projektów żeby móc się pod nimi podpisywać. Nie wspominam o napastowaniu i przemocy. Nie dam rady o tym mówić.
- Coś okropnego. Wielka szkoda, że tak to się skończyło, ale na pewno w Los Angeles jest wiele innych, uczciwych firm. - mama wyciera kuchenną ściereczką widelczyki do ciasta, a ja biorę głęboki oddech.
- Nie wracam do Los Angeles. Zostaję tu. - wyrzucam z siebie, a ona patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami.
- Jak to nie wracasz? - pyta niedowierzając.
- No właśnie, jak to nie wracasz. Mnie też widzę dużo ominęło. - Oliver stoi w drzwiach kuchni z miną niezadowolenia.
- Mam dość tego miasta. - rzucam unikając wzroku jego i mamy.
- Mnie też masz dość? Kiedy zamierzałaś mi o tym powiedzieć? - pyta stawiając na stole talerze trochę mocniej niż chyba zamierzał.
- Po obiedzie chciałam ci powiedzieć. - tłumaczę mijając go w drzwiach. Idę do jadalni chcąc uciec od nich. Oczywiście od razu żałuję że nie poczekałam z newsem , ale teraz jest już za późno.
- Teraz mi powiedz, jak sobie wyobrażasz swoją najbliższą przyszłość? Bo przecież nie naszą wspólną. Takie rzeczy wtedy ustalilibyśmy razem, ale ty widzę masz już własne plany. Mnie w nich nie wzięłaś pod uwagę. - Oliver patrzy na mnie z wyrzutem, mówi spokojnie, żeby nie krzyczeć przy rodzicach, ale wiem że wkurzył się na maksa.
- Przyjechałem za tobą jak wariat. Od razu jak dostałem od ciebie smsa, zadzwoniłem do twojej mamy zapytać,czy po pracy mogę przyjechać tu z tobą, na co otrzymałem odpowiedź, że przecież ty już jesteś w drodze. Ile razy jeszcze Natalie, będziesz robić ze mnie idiotę? Bo czuję, że to ostatni raz na który ci pozwoliłem. - jego słowa ranią moje serce, ale wiem, że ma rację. Oszukałam go, nakłamałam, nie poinformowałam. Myślałam samolubnie pod wpływem chwili.
- Przepraszam. - próbuje ratować sytuację, ale w jadalni odpowiada mi głucha cisza. Mama i tata udają, że nic nie słyszeli powoli jedzą ciasto z wzrokiem wbitym w talerze.
- Możecie wyjaśnić sobie wszystko w twoim pokoju Natalie. - proponuje tata delikatnie, rzucając mi surowe spojrzenie.
Wiem, że nawaliłam.
Znam ten jego wzrok na pamięć. Ilekroć dostałam w szkole złą ocenę , wróciłam zbyt późno z koncertu, zajęłam ostatnie miejsce w konkursie -  zawsze miał taki sam wyraz twarzy mówiący dosadnie "Zawiodłaś mnie". Nie potrzebowałam nigdy od niego gadki z reprymendą, wystarczyło samo spojrzenie.
- Chodź ze mną. - proszę po cichu, Oliver wstaje wzdychając, jakby robił coś wbrew sobie. Idzie za mną, ale wiem, że nie chce narobić mi więcej wstydu przy rodzicach. Pokonujemy schody w milczeniu, naciskam klamkę do mojego pokoju, a on wpycha mnie do środka, przekręca klucz w drzwiach i przypiera do najbliższej ściany. Całuje mnie długo, mocno, aż brakuje mi tchu. Próbuje go odepchnąć, ale nie pozwala mi i unieruchamia ręce nad głową.
- Jestem. Na ciebie. Kurwa. Wściekły. - dyszy rozpinając w pośpiechu moją bluzkę. Podciąga moją spódnice i dotyka mokre z podniecenia majtki.
- Jak bardzo. - dopytuję poddając mu się zupełnie. Oliver szybko opuszcza swoje spodnie w dół i łapie moje nagie pośladki. Ściska je mocno, aż czuję lekki ból.
- Tak bardzo, że chcę cię teraz ostro pieprzyć. A potem ustalę parę zasad. - ucina podnosząc mnie gwałtownie w górę i wchodzi we mnie mocno do granicy mojego ciała. Jęcze kiedy napiera we mnie raz po raz, rytmicznie wstrząsając moim podnieconym ciałem. Kręcę biodrami i zaciskam się w środku chcąc dać mu, jak największą rozkosz.
- Cicho. - dyszy zakrywając moje usta ręką. Każdy mój kolejny jęk tłumi pocałunkami. Zniewolona jego uściskiem w milczeniu wyginam ciało wypełnione rozkoszą. Jego złość przeradza się w dziką żądzę namiętności. Może on rządzi teraz, ale ja wiem, że jest mój i tylko mój.  Jest nam razem zbyt idealnie.
- Doprowadzasz mnie do szału. Do szału. Do szału. Do szału! - powtarza raz po raz posuwając mnie mocniej i mocniej ostatecznie  kończąc we mnie. Opadamy na podłogę wyczerpania i oszołomieni.
- Co ty ze mną wyprawiasz? - pyta dotykając ręką mojej twarzy. Patrzymy sobie w oczy w milczeniu.
Oliver uśmiecha się i kiwa głową, jakby chciał czemuś zaprzeczyć.
- Kłótnia to jedyne co przyszło mi do głowy, żeby w końcu wyciągnąć cię z tej przeklętej jadalni. Jak usłyszałem o twoim pokoju już nie mogłem się dłużej powstrzymać. Musiałem cię mieć. Ty też tego chciałaś. - otwieram usta ze zdumienia.
Zaplanował to.
Wiedział, że rodzice nas gdzieś wyślą żebyśmy pogadali, a ja wzięłam kłótnię na serio.
- Nie patrz tak na mnie, siła wyższa. - Oliver bierze mnie na ręce i przenosi z podłogi na łóżko. Jego uśmiech znika, kiedy zawiesza wzrok na ogromnym siniaku.
- Co to do cholery jest ? - pyta marszcząc brwi. Siniak na ramieniu wielkości pięści nie wygląda najlepiej.
- Uderzyłam się w biurze. - szybko wstaję z łóżka i podnoszę z podłogi moją pomiętą bluzkę. Chcę ją jak najszybciej nałożyć, ale Oliver wyrywa mi ją z rąk.
- Chcesz powiedzieć, że wzięłaś rozbieg i z całej siły uderzyłaś w na przyklad metalową szafę? - Oliver układa zmyślony przebieg  zdarzeń , a ja siadam na łóżku zrezygnowana.
Nie mogę po raz kolejny go oszukać.
W sumie wątpię, żeby uwierzył w moje kłamstwo.
- Opowiem ci wszystko, ale obiecaj, że nie będziesz się denerwować. - biorę jego ręce w swoje i nerwowo pocieram.
- Zobaczymy. Nie będę nic obiecywał. Wiesz dobrze, że nie lubię obietnic.
Biorę głęboki oddech i opowiadam mu o wszystkim ze szczegółami. Coraz mocniej ściska moją rękę. Kiedy upominam go, przepraszając zwalnia uścisk. Gdy kończę, wstaje i nerwowo chodzi od okna do drzwi i z powrotem. Przeczesuje włosy palcami, chce coś powiedzieć, ale rezygnuje. W końcu staje pod oknem opiera ręce na parapecie.
- Zabije gnoja. - rzuca w końcu. W pośpiechu się ubiera, ja również próbując opanować jego złość.
- Daj spokój, nie warto. Mogło skończyć się gorzej. - próbuję bagatelizować mój problem, ale Oliver nie odpuszcza.
- Nikt nie ma prawa tak cię traktować. I ja na to nie pozwolę. - urywa i wybiega z pokoju. Próbuje zatrzymać go na schodach.
- Nie wracaj do Los Angeles. Potrzebuję cię teraz. Proszę, Oliver. - kiedy moje słowa docierają do niego, nagle zatrzymuje się i odwraca w moją stronę. Cała złość znika, a na jego twarzy widzę tylko troskę i czułość.
- Dobrze, dzisiaj zostanę z tobą. Ale na pewno tak tego nie zostawię. W najlepszym razie obiję mu mordę. -
Wtulam się w niego i szeptam słowa wdzięczności. Oliver całuje moje włosy i gładzi moje plecy.
- Już dobrze skarbie, jestem tu. Zawsze będę. Czas ustalić kilka zasad.

Gra z ogniem (Play With Fire)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz