Rozdział 27

1.8K 101 2
                                    

Czytam bilecik jeszcze raz.
I jeszcze raz.
Na samą myśl o kimś, kto zostawił róże w mieszkaniu pod moją nieobecność, czuję strach. Sprawdzam każdy pokój, ale nikogo nie znajduję.
Całe szczęście.
Przekręcam w drzwiach zamek wewnętrzny uniemożliwiający dostanie się komuś z zewnątrz. Wpadam w panikę. Nie dam rady tu zostać i prowadzić interesów Olivera. Opadam na kanapę w salonie i próbuje wszystko poskładać do porządku, muszę stworzyć  plan działania na następne dni.
Nie mogę się załamać.
Po prostu, nie mogę i już.
Idę do sypialni wyczerpana nocą i dniem. Nawet nie wiem, kiedy zasypiam na kilka godzin.

*****
Po kilkugodzinnym, niespokojnym śnie, wyciągam z nocnej szafki teczkę z dokumentami Playhouse. Faktury, umowy, listy pracowników.... Za dwie godziny muszę być w klubie żeby przedstawić się pracownikom. Oficjalnie przejmuję dowodzenie do czasu rozwiązania sprawy z Oliverem.
Idę do salonu, kiedy nagle słyszę dzwonek domofonu. Ogarnia mnie strach i niepokój, zwlekam ostatecznie naciskając guzik.
- To ja Anette, otwórz.  Musimy pogadać. - po raz pierwszy cieszę się z jej obecności.
Chyba oszalałam.
Wpuszczam ją do mieszkania Olivera w którym czuje się podejrzanie swobodnie. Odkłada torebkę na komodę przy drzwiach wejściowych i idzie do salonu. Bez mojej zgody sięga po whisky Olivera.
- Co za koszmar. Że też musieli go złapać. - mówi z żalem i pociąga prosto z butelki spory łyk alkoholu. Zaciska mocno usta, żeby się nie skrzywić od goryczy.
- Zobaczymy ,co będzie dalej. Dzisiaj ma przesłuchanie z adwokatem.  - informuję ją odbierając butelkę. Sama wypijam spory łyk. Anette patrzy na mnie lekko zaskoczona.
Ble, smak jest obrzydliwy. Nie wiem, jak on może to pić.
- Sebastian był u mnie. No wiesz, kuzyn Olivera. Chce z tobą pogadać wieczorem w Playhousie. Przyszłam cię ostrzec, żebyś nie dała się namówić na jego dalsze interesy. To przez niego wpadli. On podsunął Oliverowi tych dealerów. Zawsze kiedy się pojawia, to oznacza tylko kłopoty. Dobrze , że chociaż jest przystojny, a nie gruby i łysy. O widzę, że już zaczął cię urabiać. Ma gest. - Anette zerka z uznaniem na imponujący bukiet kwiatów, a ja w ogóle nie wiem, o czym ona mówi.
Nigdy nie słyszałam o kuzynie Olivera.
Nigdy ona sama nie była dla mnie miła, a tu nagle mnie ostrzega.
Co jest grane?
Na pewno muszę być ostrożna.
Bawię się pierścionkiem na palcu.
Mój nie-zaręczynowy pierścionek od Olivera.
Już tak bardzo za nim tęsknię.
- Chyba nie zamierzasz iść do klubu w szortach i koszulce? - pyta Anette zerkając na mnie z niezadowoleniem. Sama ma na sobie złotą, bandażową sukienkę .
- Za to ty się wystroiłaś, jak na otwarcie ekskluzywnego burdelu. - kwituję uszczypliwie. Denerwuje mnie.
- Dzisiaj znany hokeista ma wieczór kawalerski. O północy wręczam mu szampana. To oczywiste że muszę wyglądać jak milion dolców. - uśmiecha się lubieżnie zakładając nogę na nogę. Przez chwilę kiedy przekłada nogi, widzę jej koronkowe, czarne stringi. Przeciąga czarnymi paznokciami po swoich idealnych włosach i oblizuje czerwone usta.
Gdybym była facetem, chyba by mi stanął.
- U Olivera nie mam za wiele swoich rzeczy. - tłumaczę, przeglądając w sypialni naszą wspólną szafę. Mam tylko zapasową sukienkę na sylwestra. Nie jest spektakularna, jak sukienka Anette. To czarna, dopasowana sukienka z wycięciem typu bodycon.
- No już lepiej. - po głosie Anette czuję że daleko mi do niej, ale już mi wszystko jedno. Jedyne o czym myślę to czy dam radę powstrzymać Sebastiana?

***
- Jack, zbierz wszystkich pracowników. Nowa właścicielka przyjechała. Szybciutko. - nagli barmana Anette i idzie do ochroniarzy wydać im polecenia na wieczór.
Widać, że wszyscy się jej słuchają.
W końcu jest menadżerką klubu Olivera.
Patrzę na nią z zazdrością.
Seksowna i władcza. Taka, jaką sama chciałabym być. 
To na pewno dwie cechy dzięki którym zdobyła kiedyś Olivera.
Po kilku minutach przed barem staje kilkanaście młodych osób. Wszyscy przyglądają mi się z zaciekawieniem.
- Przepraszam za spóźnienie. - słyszę za plecami głos chłopaka. W pośpiechu ściąga z głowy bejsbolówkę.
- To nasz dj. Scott. - przedstawia mi chłopaka Anette i gani go na boku za niepunktualność.
- Wyluzuj księżniczko, jakaś spięta dzisiaj jesteś. - mówi do niej. Jest dla mnie podejrzanie pobudzony.
Wygląda, jakby coś brał, albo ja już zaczynam świrować na punkcie narkotyków.
- To Pani Natalie Dark, żona pana Olivera. Zastąpi go na jakiś czas. Dzisiaj będzie przyglądać się wraz ze mną waszej pracy więc lepiej dajcie z siebie wszystko, żebym nie musiała się za was wstydzić. Może polecą premie, jak ogarniecie imprezkę. Lisa odpowiadasz za VIP roomy i obsługę wieczoru kawalerskiego, ma być zajebiście. Jedna skarga i jutro wylatujesz. Carol - bar jest twój. Kasa ma się zgadzać, uważajcie na szkło. Ostatnio trochę za dużo musiałam dokupywać nowych kieliszków i szklanek. Dziewczyny tańczące na scenie dj, pokażcie dzisiaj trochę profesjonalizmu, ostatnio tańczycie jak tanie dziwki. I na koniec ochrona, no właśnie. Dzisiaj na pewno musi być was więcej po wczorajszych wydarzeniach. Ma pani jakieś życzenia ? - pyta mnie Anette, a ja mam tylko jedno.
- Zakaz wstępu dla Sebastiana. Anette wie, jak wygląda. Gdyby stawiał opór, dzwońcie od razu na policję.
Anette wydaje pozostałym polecenia, a potem siada przy wejściu do klubu na swoim wysokim barowym stołku. 
- Dobra, otwieramy ten burdel. - mamrocze pod nosem, a ochrona otwiera czerwone taśmy przed wejściem odizolowującym.
Idę przez parkiet w kierunku vip roomu Olivera. DJ już się rozgrzewa. Muzyka dudni w moich uszach.
W pomieszczeniu staję przy przeszkleniu skąd widać cały klub.
Tyle wspomnień.
Właśnie z tego biura pokazywał mi jeszcze niedawno zdradzającego mnie z Anette Patricka.
- Pani Dark. - słyszę głos wyrywający mnie z zamyślenia. Odwracam się w stronę wejściowych drzwi. Młoda dziewczyna staje przede mną z metalową paterą.
- Pani kolacja. - informuje, kiedy widzi moje zaskoczenie.
-  Pan Dark zawsze miał w zwyczaju jadać tu kolację , może pani również ma ochotę. Zawsze był dla nas wszystkich bardzo dobrym szefem. Proszę go pozdrowić. A my zaopiekujemy się tutaj panią najlepiej jak potrafimy. Smacznego. - dziewczyna zostawia na stoliku metalową paterę z kloszem i wychodzi.
Podnoszę klosz czując niesamowity zapach, który uświadamia mi, jak bardzo jestem głodna. Tosty z awokado wyglądają obłędnie, sałatka z grillowanym kurczakiem, kilka miniburgerów, owoce i kieliszek chardonnay. 
- Po kolacji zejdziesz na parkiet? - pyta Anette uchylając drzwi biura.
- Na pakiet? Po co? - pytam zaskoczona, a ona przewraca oczami.
- Wiesz, że jesteś właścicielką nocnego klubu, a nie zakładu pogrzebowego? Co się z tym wiąże możesz się tu dobrze bawić. Z ludźmi. A nie siedzieć w czterech ścianach. I tak już masz czarną, żałobną sukienkę. Mam mówić dalej? - pyta uśmiechając się sztucznie.
- Nie, nic już nie mów. Sama zdecyduję, kiedy i co będę robić. A teraz zostaw mnie samą. I nie przychodź do mnie z dobrymi radami. Tylko jeśli to coś ważnego , związanego z klubem. - mój chłodny głos i powaga dezorientują ją, ale chcę wyznaczyć jej granice.
Ja tu rządzę.

Gra z ogniem (Play With Fire)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz