Podpisuje się zawsze "M.R", od kiedy tylko jestem w gangu dobrze wiem, że naszym wrogiem jest MARCO, lecz nazwiska nie znam. Jestem pewna, że to był on. Na potwierdzenie moich przypuszczeń przypomniałam sobie zdjęcia tego samego blondyna z ukrycia np. w klubie. No nieźle, wręcz zajebiście. Otarłam łzy i chwyciłam za telefon. Zadzwoniłam do Jasia, o wszystkim mu powiem. Kliknęłam zieloną słuchawkę i skarciłam się w myślach. On miał o niczym nie wiedzieć. Gdy usłyszałam ciche "halo" zaczęłam się trząść. Nie wiedziałam co zrobić byłam rozdarta na miliony kawałeczków, niepewna co chce powiedzieć. Brunet powtórzył to słowo jeszcze kilka razy.
- Tak, jestem. - odpowiedziałam drżącym głosem. Po drugiej stronie nastała cisza, lecz chłopak szybko ją przerwał.
- Płakałaś? - szepnął, jakby bojąc się, że go ktoś usłyszy.
- Nie. - jęknęłam cicho z bólu brzucha i zacisnęłam oczy by nie uronić kolejnej łzy. Zacisnęłam rękę na brzuchu.
- Kłamiesz, Aurelia. - mruknął. Nienawidziłam w nim tego, że znał mnie ok. 3 miesiące, a wiedział kiedy kłamię nawet przez telefon.
- No. - burknęłam. Zaśmiał się do słuchawki.
- Co się stało, że do mnie zadzwoniłaś, hm? - spytał, a ja wyobrażałam sobie jak leży na kanapie z tym swoim triumfalnym uśmiechem.
- Pomyłka. - skłamałam. Mam nadzieję, że tym razem odpuści.
- Aha, okej, no to pa. - rozłączył się, a ja byłam szczerze zaskoczona jego zachowaniem. Odłożyłam telefon na miejsce i zdruzgotana wyszłam z pokoju. Byłam przerażona. W każdej chwili Marco mógł tu wejść i nas zabić. Skierowałam się do kuchni ostrożnie schodząc po schodach. Wyjęłam z lodówki wodę mineralną i nalałam do szklanki. Wypiłam całą duszkiem i oparłam się o blat. Ból brzucha powoli ustępował. Nastawiłam czajnik z wodą i wzięłam z szafki kubek. Włożyłam do niego torebkę z herbatą i wsypałam łyżeczkę cukru. Jestem ciekawa, czy gdybym chciała, żeby się ujawnił czy by to zrobił? Podejrzewam, że nie, bo pewnie nie jest taki głupi. W końcu idiotów do gangu nie przyjmują. Chociaż biorąc na przykład mojego chłopaka...Nie, Janek wcale nie jest taki głupi. Z gotową herbatą weszłam po schodach. Bałam się, że rozleję, strasznie trzęsły mi się ręce. Nie było to zbyt przyjemne. Napój parzył mnie w palce, ale wytrzymałam bo już po chwili byłam na swoim łóżku. Odłożyłam kubek na szafkę nocną i przykryłam się kołdrą. Wyjęłam spod poduszki białe słuchawki i podłączyłam do telefonu. Włączyłam moją ulubioną playlistę. Po chwili słyszałam już Maroon 5 - This Summer's gonna hurt like a motherfucker. Uruchomiłam jakąś książkę na wattpadzie i pogrążyłam się w lekturze. Zaczęłam podśpiewywać tekst jakiejś piosenki, ale w końcu mi się znudziło. Wyłożyłam urządzenie z uszu i odłożyłam je na szafkę nocną.
- Ładnie śpiewasz. - w moim pokoju rozległ się czyiś męski głos. Krzyczałam, to może być Marco. Zaczęłam się trząść, a gardło powoli zaczynało mnie boleć od wydobywanych dźwięków.
- CICHO! - krzyknął, a ja rozpoznałam w nim głos Jasia. Uciszyłam się i rzuciłam w objęcia chłopaka.
- Czego się boisz? - spytał gładząc mnie po plecach. Uświadomiłam sobie, że dom jest zamknięty, więc jak tu wszedł? I po co? Powiedziałam przecież, że wszystko okej.
- Jak wszedłeś? - zignorowałam jego pytanie i zadałam własne.
- Tylnimi drzwiami, było otwarte. - zaśmiał się. Przeklnęłam pod nosem i wyrywając się z uścisku bruneta rzuciłam się ku wejściu. Niestety, było za późno. Drzwi były otwarte, a na betonowych schodach leżała koperta.
- Masz śliczny dom, gwiazdeczko. :) ah no i zapomniałbym dodać - ślicznie śpiewasz, i tak pięknie wyglądasz gdy czytasz :*
M.R
P.S pożyczyłem sok pomarańczowy z lodówki, kiedyś ci oddam."
Osunęłam się po ścianie płacząc. Zobaczyłam schodzącego ze schodów Janka. Wyrwał mi papier z ręki. Załzawionymi oczami śledziłam jego wzrok. Z powagą przetwarzał każde napisane tam słowo. Gdy skończył posłał mi gniewne spojrzenie, a ja spuściłam głowę.
- Przepraszam. - szepnęłam chowając twarz w dłonie. Po chwili usłyszałam jak brunet siada obok mnie.
- Nie przepraszaj, księżniczko. To nie twoja wina. - powiedział cicho. Dawno mnie tak nie nazywał. - Od kiedy dostajesz takie listy?
- To zaczęło się jakieś... - próbowałam sobie przypomnieć. - 3-4 tygodnie temu. - wyszlochałam.
- Czemu mi nie powiedziałaś? - westchnął z wyczuwalnym wyrzutem w głosie.
- On.. on.. mi nie pozwolił. - wybuchnęłam płaczem. Chłopak zaczął coraz intensywniej pocierać ręką moje plecy.
- Aur, ja nie chcę cię martwić, ale to.. - zaczął, ale nie dokończył, bo mu przerwałam.
- Ja wiem, że to Marco! Wiem, co wie i co chce! Ja-to-wiem! - krzyczałam i trzęsłam się. On próbował mnie uspokoić, ale mu nie wychodziło. - Ja się boję! Ja się tak cholernie kurwa boję! - darłam się. - On mnie zabije! - płakałam i wydzierałam się. Jestem pewna, że całe osiedle mnie słyszało. - Boję się! - zaczęłam się krztusić własnym płaczem.
- Uspokój się, kurwa! - wrzasnął przerażony chłopak. Miał powody, rzucałam się, płakałam i krzyczałam. Wystraszona wtuliłam się w chłopaka.
- Boję się... - jęknęłam cicho po czym straciłam przytomność.
____________________________
Hay. Dziś taki trochu depresyjny rozdział. Sorry, za tą nieobecność, ale akurat miałam codziennie testy, kartkówki i wgl :')) od razu mówię, że jutro rozdziału nie będzie bo spotykam się od razu po szkole z internetową przyjaciółką a potem razem z nią idę na spotkanie z Karo z radia Young Stars <3 :') W sobotę moja mama ma uro, więc także rozdziału nie będzie :') w niedzielę mooooże :D
KACE ITEPE
ZUUUUUUU <3
CZYTASZ
Delete me. / FF JDabrowsky
Fanfic" - Jasiu zrobisz mi herbatę? - Szafka po lewej, cukier na blacie a łyżki w szufladzie pod zlewem. - Pieprzony romantyk. " __________ Aurelia ma 17 lat. Ma bladą cerę, prawie białe włosy i niebieskie oczy. Ogląda JDabrowsky'ego i marzy o spotkaniu...