XXXI

2.6K 143 48
                                    

Wybiegłam z domu. Do tej restauracji pojadę od razu po tym jak odwiedzę Jasia. A raczej moje ubrania. Chłopak mieszka na szczęście obok Centrum Legnickiego i właśnie tam jest ta restauracja. Na przystanku był właśnie autobus nr. 59 prowadzący do centrum. Wsiadłam do niego i kupiłam w biletomacie bilet 10 minutowy. Jeżeli spóźnię się na to spotkanie to... ugh, wolę nie wiedzieć jak ja zarobię.

- Aurelia? Haha, to ty? - usłyszałam czyiś damski głoski.

- Huh? - odwróciłam się i ujrzałam znienawidzoną przeze mnie dziewczynę. - Czego chcesz? -warknęłam.

- Kiepsko wyglądasz. Czyżby Twój Jaś cię zostawił? - zakpiła ze mnie. Trzymajcie mnie bo jej wydrapię oczy. 

- Nie. Nadal z nim jestem i układa nam się świetnie. A ty co, znalazłaś już swojego księcia z bajki? W końcu każda potwora znajdzie swojego amatora. - uśmiechnęłam się złośliwie.

- A najlepszym przykładem jesteś ty. - prychnęła i zarzuciła włosami odwracając się do mnie tyłem. Zaśmiałam się cicho. Od zawsze była taka nerwowa. Wysiadłam na właściwym przystanku i sprawdzając czy dziewczyna za mną nie idzie poszłam do mieszkania Jasia. Zapukałam cicho do drzwi. Po chwili otworzył mi chłopak z przewiązanym ręcznikiem w pasie. Zagryzłam wargę i wlepiłam wzrok w jego tors. Jest idealny w każdym calu. No może, ma trochę małego bicka, ale nad tym da się popracować. Z transu wybudził mnie głośny śmiech chłopaka. Zarumieniłam się i spuściłam głowę w dół.

- No co, miałaś przyjść nago, to się przygotowałem. - szepnął i objął mnie jedną ręką w talii wpychając do środka. Cicho zachichotałam mrużąc oczy. Chłopak musnął delikatnie moje usta. Uśmiechnęłam się. Przed "wypadkiem" mało było takich chwil. Odłożyłam torbę na podłogę obok drzwi.

- Kocham cię. - szepnęłam  i wpiłam się w jego usta. Zacisnęłam palce na jego włosach przyciskając go do siebie. Brunet lekko położył dłonie na moich biodrach i cofnął się przypierając mnie do ściany. 

- Też cię kocham. - sapnął pomiędzy pocałunkami. Moje ręce powędrowały na tors chłopaka kreśląc po nim niezidentyfikowane znaczki. Jasiek podwinął dosyć mocno moją koszulkę i wcisnął mi dwa palce pomiędzy brzuchem, a kością biodrową ( nie wiem jak to sie nazywa, chyba miednica, ale nie bić, ok). Odsunął się ode mnie na chwilę i zbadał wzrokiem moją sylwetkę.

- Schudłaś. - odparł. Wywróciłam oczami i skoczyłam na niego oplatając mu nogi w okół bioder. Po krótkim śmiechu brunet przyssał się do mojej szyi. Na przemian ssał ją i przygryzał. Jęknęłam cicho czując delikatne dłonie w okolicy zapięcia mojego stanika. 

- Jesteś taka idealna. - jęknął odpinając mój stanik. W porę się opamiętałam i odskoczyłam od chłopaka.

- Spieszę się. - parsknęłam i zawstydzona pobiegłam do salonu. Ta sytuacja nie powinna mieć miejsca. Wygrzebałam z torby skórzaną, czarną spódniczkę i białą, elegancką koszulę. To wszystko zaniosłam do łazienki i przebrałam się. Spódniczka mi spada, koszula ma za długie rękawy... ugh, jak ja nienawidzę chudnąć! Szybko przebrałam się w poprzednie ubrania i opuściłam pomieszczenie. Szybko przedostałam się do swojej torby i chwyciłam ją.

- Wychodzę, kocham cię. - wrzasnęłam i opuściłam mieszkanie. Na prawdę nie miałam ochoty teraz rozmawiać z Jasiem, jestem lekko zażenowana swoim zachowaniem. Biegłam po chodniku nie zatrzymując się i czasem nawet zderzając się z przypadkowymi ludźmi. Dotarłam do centrum handlowego i weszłam do Zary. Wzięłam prawie taką samą spódniczkę w rozmiarze XS, tylko ta była bardziej skórzana, jeśli można tak powiedzieć. Do tego zwykłą, taką samą białą koszulę i pognałam do przebieralni. Gdy wszystko przymierzyłam i przebrałam się, pobiegłam do kasy i wyciągnęłam moją kartę podarunkową. "Zapłaciłam" i wybiegłam ze sklepu. Weszłam do pierwszej lepszej ubikacji i zamknęłam drzwi na klucz. Szybko się przebrałam w eleganckie ubrania pozbywając się metek za pomocą scyzoryka, który ma miejsce w mojej torbie. Przejrzałam się w lustrze, przeczesałam włosy, zasłaniając "naznaczenia" zrobione przez usta Jasia i wyjęłam telefon z kieszeni. Jest 15:20 (godzina spotkania to chyba 15;30), idealnie! Restauracja znajduje się na drugim piętrze. Wolnym krokiem udałam się w stronę schodów. Włożyłam kosmyk włosów za ucho. Przed wejściem wzięłam głęboki oddech i otworzyłam szklane drzwi. Nie było mnie tu nigdy, wolałam chodzić do Starbucks'a niż do Manekina. Do moich nozdrzy doleciał zapach świeżo robionych potraw. Momentalnie zgłodniałam. Pewnym krokiem dotarłam do lady przy której stała młoda, na oko w moim wieku, czarnowłosa kobieta z uśmiechem na twarzy.

Delete me. / FF JDabrowskyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz