Rozdział IV

656 46 0
                                    

Mroźny wiatr zaczął wiać. Deszcz lekko pokrapywał. Słychać było skowyt wilków. Zrobiło się ciemno. Przed moimi oczami stanęła znajoma moim oczom sylwetka. Bardzo dobrze zbudowana i umięśniona. Był to Pit. W ręce trzymał coś dziwnego. To "coś" było podobne do kosy, ale nie takiej zwyczajnej. Ostro zakończonej kosy z której zwisały kajdany i łańcuchy. Duże ostrze, z którego kapała krew. Pit miał na sobie długi, czarny płaszcz, postrzępiony na dole. Kaptur zakrywał jego głowę. Szybkim ruchem odepchnął tamtego chłopaka, który po chwil zniknął. Pit rzucił się na mnie. Mocno chwycił mnie rękoma i przytuli do siebie.
- Luna, nic ci nie jest?... Nic ci nie zrobił?...
Pokręciłam na boki głową. Moje oczy były zalane łzami. Bałam się. Naprawdę bardzo się bałam...
- Luno przepraszam.
Jego głos był inny niż zwykle. Drżał. Nie miał tak pięknej barwy jak kiedyś. Spuścił oczy i przytulił mnie jeszcze mocniej. Jego oczy były naprawdę piękne. Z bliska wyglądały naprawdę jak pawie pióra.
- To on ci to zrobił?!
Powiedział to ze zdenerwowaniem patrząc na moją opuchniętą rękę. Przytaknęłam. Nic więcej nie pamiętam. Obudziłam się dopiero rano. Wydawało mi się, że to wszystko było snem. Jednak jak patrzyłam na moją opuchniętą rękę, zaczynałam powoli wierzyć w to co się stało ostatniej nocy. Pozostaje tylko pytanie. Kim, a raczej czym był ten facet i o co mu chodziło?...

---------------------------------------------------------

Minęły już 3 tygodnie od tamtej nocy... Nadal nie mogę zrozumieć tego co tam się wydarzyło. Od tamtej pory widziałam Pita raz. Był inny. Jego głos był smutny. Jego oczy przez całą naszą rozmowę spoglądały w dół.
Dzisiaj zdejmują mi gips z ręki. Może będę nareszcie mogła wrócić do domu. Hmm... muszę udać się do sali zabiegowej... Tak mi przynajmniej kazano... Przyzwyczaiłam się już do ponurego wystroju tego szpitala. Porysowane, szare ściany. Brudna podłoga i dziwne odgłosy. Ucieszona szłam przed siebie ciemnym korytarzem. Na jego końcu znajdowały się duże, stalowe drzwi. Były już zardzewiałe i zniszczone. Widniał na nich napis :
Sala zabiegowa. Wstęp wzbroniony.
Pomyślałam, że poczekam na zewnątrz. Przez parę minut patrzyłam się jak głupia w ścianę. Zastanawiam się dlaczego, jest taka zniszczona. Cały tynk był zerwany, i do tego te dziwne napisy. Większość z nich nie dało się przeczytać. Niektóre były nawet straszne "śmierć" "kur*a" "zabije cię" . Nagle moim oczom pokazała się pani Julia.
- Luno chodź, zdejmiemy ci gips.
- Dobrze.
Dosyć, krótko to trwało. Pani Julia powiedziała, że jutro mogę wrócić do domu, że moja obserwacja już się skończyła. Ucieszona wróciłam do łóżka szpitalnego. Wzięłam książkę i zaczęłam czytać. Tak!... Już jutro wrócę do domu!.. jestem taka szczęśliwa. Przez ponad pół dnia czytałam książkę. Hmm... "czytałam". Przez większość czasu patrzyłam się w nią i myślałam o tamtym wilku, o Picie i o tym co się tam wydarzyło. Z moich rozmyśleń wytrącił mnie jednak pewien chłopak. Nagle wszedł do mojego pokoju i stanął przy oknie. Dosyć dziwne. Nie odezwała się do mnie ani słowem, tylko uważnie przyglądał się temu co dzieje się za oknem. Miał krótkie włosy, do tego był blondynem. Jego włosy były kolorystycznie prawie identyczne jak moje. Był dosyć wysoki i szczupły. Ubrany w niebieską koszule, szare dżinsy, oraz skórzane buty. Do tego nosił czarny płaszcz, sięgający aż do ziemi. Stał przy tym oknie dobre parę minut po czym się odwrócił w moją stronę. Jego oczy były brązowe, Ciemny brąz, prawie nie odróżniające się od źrenic.
- Jestem Alex Draco...



Miłość DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz