Rozdział VII

464 35 1
                                    

Słońce świeci, ptaszki śpiewają, za rogiem dzieci umierają...
Słońce dosyć mocno świeciło. Było strasznie gorąco. Pit doprowadził mnie na dziedziniec szpitalny gdzie z niepokojem szukał mnie Alex.
- Luna!
Rzucił się na mnie, mocno mnie tuląc.  - Co się stało?
Zaśmiałam się cicho pod nosem.
- To nie jest śmieszne, wiesz jak bardzo się o ciebie martwiłem. Nie było cię w twoim pokoju szpitalnym, a do tego nigdzie nie mogłem cie znaleźć.
- Nic mi nie jest. Jestem już pełnoletnia, nie powinieneś się o mnie tak martwić.
Zresztą co cie obchodzi moje życie?... Przecież poznaliśmy się dopiero wczoraj...

Ale... nie mogę być dla niego aż taka chamska, wiec postaram się być dla niego miła.
- Chodź zawiozę cie już do domku.
- Dobrze.
Uśmiechnęłam się radośnie i poszłam po moja walizkę. Alex czekał już w samochodzie. Siadłam z przodu koło niego i zaczęliśmy rozmawiać. Najpierw o rodzicach, znajomych, aż padło z moich ust dziwne pytanie.
- Masz dziewczynę?
- Tak. Ma na imię Lilia. Jest ode mnie o 2 lata młodsza. Spotykam się z nią już od 4 lat.
- Ma śliczne imię, takie jak kwiat.
- Wiem jest bardzo ładne.
- A ładna jest?
Zdziwiło nawet mnie to pytanie, które przed chwilą sama wypowiedziałam ale w końcu chce się trochę o nim dowiedzieć.
- Tak. Jest twojego wzrostu. Ma włosy trochę krótsze od twoich, bo sięgają jej do ramion. Są one ciemno brązowe. Lekko się przy tym falują. Jej oczy są piękne, jasno-niebieskie, niektórzy jednak mówią, że są białe jak perły.
- Musi być naprawdę ładna.
- Bo właśnie taka jest. A ty masz chłopaka?
Troszkę się zawahałam.
- Hmm... Często rozmawiam z takim chłopakiem, ale chyba on o mnie nie myśli w ten sposób. Raczej traktuje mnie jak przyjaciółkę.
- Nie bój się znajdziesz jeszcze tego jedynego. Już jesteśmy.
Moim oczom ukazał się dom. Piękny duży dom. Jasno żółty tynk. Ale jeszcze bardziej niż ten dom zachwycił mnie ogród. Szybkim ruchem otworzyłam drzwi samochodu i wysiadłam z niego.
- Fuksje! Narcyzy! Herby!
- Lubisz kwiaty?
- Tak.
- Ja też.
Wysoki głos dobieg z środka ogrodu. Spojrzałam się do góry. W moją stronę szła młoda dziewczyna. Szatynka o jasno-niebieskich oczach. Lilia?...
- To jest Lilia. Muszę na chwile pojechać do pracy, proszę dogadacie się.
Pocałował Lilie w policzek i szybko pojechał do pracy. Zrobił to zapewne celowo... No cuż trudno...
- Jestem Lili. Mam 19 lat. Mieszkam z Alex'em od roku.
Wstałam i podałam rękę dziewczynie. - Miło mi cię poznać. Ja jestem Luna. Mam 18 lat i wczoraj dowiedziałam się, że mam brata.
- Luno, czemu lubisz kwiaty?
- Moja mama była zielarką i ja poszłam w jej ślady.
- Aaa... Też jestem zielarką. Sama zajmuje się tym ogrodem. Może chciałabyś ze mną pracować?
- Mogłabym spróbować.
- To świetnie. Nareszcie spotkałam brania duszę.
Dziewczyna uśmiechnęła się. Wyglądała jak anioł, była naprawdę piękna.
- Luno mam dla ciebie propozycje.
- Słucham.
- Chodźmy na basen.
W sumie nie mam nic do roboty... Ciepło jest dzisiaj... Może poznam tą dziewczynę lepiej...
- Dobrze.

---------------------------------------------------------

Lilia miała już prawo jazdy wiec stwierdziła, że pojedziemy same, a Alex'sowi się to jakoś później wytłumaczy. W sumie... to dobrze nie miałabym ochoty jechać z nim na basen... Musze przyznać, że Lilia dobrze prowadzi.
- Lilia...
Dziewczyna przerwała mi w połowie.
- Nie mów do mnie Lilia. Wolałabym, żebyś mówiła Lili, tak jest mniej oficjalnie.
Jej uśmiech jest cudowny.
- Lili, a jaki jest Alex?
- Zły, beztroski, wredny, zboczony, niechlujny, arogancki...
Dziewczyna zaczęła się śmiać na głos.
- Lili pytam się na serio.
Uśmiechnęłam się do niej serdecznie i zaczęłam śmiać się razem z nią.
- Zostańmy to na potem. Już jesteśmy.
Moim oczom ukazał się duży aquapark "Wolna Orka".
- Chodźmy!
Krzyknęła i ruszyła w stronę wejścia na pływalnie. Pobiegłam za nią. Hol tego miejsca był ogromny. Na ścianach widniał obrazy i malowidła ssaków morskich. Skaczące stada delfinów, nurtujące foki i wiele innych arcydzieł. Lili chwyciła mnie za rękę. Jej dłoń jest delikatna.
- Chodź bo się zgubisz.
Było tu bardzo dużo ludzi więc, łatwo byłoby się zgubić. Spędziliśmy kilka godzin na basenie. Korzystaliśmy z różnych atrakcji, przy tym dużo rozmawialiśmy. Coraz bardziej wydaje mi się, że Lili to prawdziwy anioł, jej wygląd, jej charakter, jej zachowanie wszytko jest idealne. Jest naprawdę dobrym człowiekiem.
Zaczęło się ściemniać więc postanowiłyśmy wrócić do domu. Jak można było się spodziewać Alex był na nas bardzo zdenerwowany, ale obydwie zrobiliśmy maślane oczy i o wszystkim zapomniał. Chyba nareszcie znalazłam sobie przyjaciółkę. Alex pokazał mi mój pokój. Znajdował się on na drugim piętrze, drugie drzwi po prawej. Był dosyć obszerny. Ściany koloru jasnego różu, i białych pereł. Meble w pastelowych kolorach. Do tego drzwi na balkon i dwa duże okna. Zmęczona całym dniem postanowiłam się zdrzemnąć. Przeniosłam się do krainy Morfeusza.

Miłość DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz