5

245 31 7
                                    

I.L.

W szkole rozległ się dźwięk dzwonka, więc podobnie jak reszta osób w klasie wstałem z miejsca. Nie dając szansy nauczycielowi chemii, który próbował dokończyć zdanie, wyszliśmy na korytarz. Od razu skierowałem swoje kroki ku swojej szafce. Zbiegłem po schodach pokonując przy tym po dwa stopnie na raz. Będąc już na prostym korytarzu pozwoliłem sobie na otworzenie umysłu i wsłuchałem się w myśli otaczających mnie uczniów. Między zbitą masą ludzką mignęła mi rudowłosa głowa Lydii próbującej przedostać się do swojej szafki. Zacząłem stopniowo wyciszać głosy w głowie. Nigdy nie słyszałem, czegoś interesującego w głowie tej bandy nastolatków, ale robiłem to dla zachowania wprawy. Gdy opanuje się telepatię do perfekcji nadal trzeba ćwiczyć. Wiedziałem o tym i dlatego, mimo że moje zdolności były dopracowane i wyćwiczone, chciałem w dalszym ciągu ćwiczyć. Nie skromnie mówiąc, wiedziałem, że w naszej grupie byłem najlepszy. Poznałem prawdę o sobie już w wieku dziesięciu lat, Lydia zrobiła to sześć lat później, a Allison jakiś czas później dzięki Martin i mnie.

Moja babcia była taka jak my, dlatego łatwiej mi było oswoić się z tą informacją. Pomagała mi z nauką telepatii, zaś Lydia była z tym zupełnie sama. Oczywiście, gdy wróciła do szkoły ze szpitala psychiatrycznego zrobiłem wszystko, aby jej to ułatwić. Przeprowadziłem się do miasta niedługo po śmierci mojej babci, która na łożu śmierci prosiła, aby moi rodzice ułatwili mi odnalezienie podobnych do mnie rówieśników. Kilka dni spędziłem na nieustannym szukaniem jakichkolwiek wskazówek w internecie. Trafiłem na ślad Lydii dzięki bandzie wrednych nastolatek, które na forum internetowym swojej szkoły wyśmiewały ją przez wydarzenia, które miały miejsce w szesnaste urodziny rudowłosej. Nie było trudno wydobyć z nich więcej informacji. Skłoniłem rodziców do zamieszkania w jej mieście. Każde popołudnie spędzałem siedząc niedaleko domu państwa Martin próbując nawiązać połączenie telepatyczne. Byłem już blisko, ale ona wciąż odpychała od siebie swój dar. Przełom nastąpił, gdy trafiła do szpitala psychiatrycznego. Pojawiałem się pod bramą ośrodka dość często, ale nie dałem rady przebić się przez myśli obłąkanych, które nękały jej piękny umysł. Bo taki właśnie był jej umysł, piękny. Wykorzystywałem wszystkie swoje siły, aby pokonać grube ściany izolatki. Udało się tylko raz. Ona słyszała mnie, a ja ją.

Ale Lydia tego nie pamięta, silne leki zrobiły swoje. Z niecierpliwością wyczekiwałem dnia, w którym wróci do szkoły, a gdy to w końcu się stało z każdym jej krokiem ludzie mówili o jej rzekomym opętaniu. Nawet gdy tego nie wypowiedzieli, właśnie tak myśleli, a ja ich słyszałem. Miałem nadzieję, że Lydia nie. Instynktownie chciałem ją chronić przed każdym złym słowem lub myślą. Ochrona Lydii Martin stała się moim priorytetem, a ona sama szybko stała się moją przyjaciółką. Nie lubiłem tego słowa. Wolałem nazywać ją ostoją lub kotwicą, gdyż jako jedyna potrafiła zawładnąć nad moim gniewem, z czym nawet ja miewałem problemy. Była czymś więcej niż słowo przyjaciel jest w stanie zawrzeć w swojej definicji. Dbałem o nią bardziej niż o samego siebie.

  Nic więc dziwnego, że gdy przez mój umysł przemknęły myśli jednego z uczniów zawierające niepochlebną opinię o Lydii, byłem gotów bronić jej honoru. Z łatwością udało mi się zidentyfikować tą osobę. Pokonałem dzielący nas dystans i z impetem zahaczyłem o jego bark, sprawiając, że się odwrócił. Było to celowe zaprószenie ognia z mojej strony, aby mieć powód do jakichkolwiek czynów. Wiedziałem, że to sprowokuje zwykłego nastolatka nabuzowanego hormonami, który zrobi wszystko, aby zaimponować dziewczynom i kolegom.

-Masz jakiś problem, lamusie?-Powiedział wskazując na mnie z niby-groźnym wyrazem twarzy. Co za frajer... Nie odpowiedziałem zaciskając dłonie w pięści. Dzieciak był ode mnie niższy o głowę i zdecydowanie mniej umięśniony, ale jego zawyżone ego nadrabiało straty. Otaczający nas uczniowie odsunęli się w tył robiąc tym samym przestrzeń, w której miało odbyć się widowisko. Blondyn stojący przede mną zaśmiał się patrząc na mnie z kpiną w oczach. Biedak pomyślał, że ma nade mną jakąkolwiek przewagę. Bez telepatii, nigdy. Czekałem na pierwszy ruch z jego strony z cierpliwością. Wiedziałem, jaki wykona ruch zanim to zrobił. Bez większego problemu zatrzymałem dłonią jego pięść zanim wylądowała na mojej twarzy. Mina chłopaka zrzedła, ale wiedziałem, że się nie podda. Podjął próbę uderzenia w mój brzuch, jednak tym razem także wiedziałem, co ma w planach. Zacisnąłem dłoń na jego pięści chcąc sprawić mu ból, nie było to trudne zważywszy na jego budowę ciała. Wykręciłem powoli jego nadgarstek tak, aby nie spowodować większych  urazów. Czerpałem satysfakcję z jego cierpienia, być może to było chore.

Poczułem ciepłą dłoń zaciskającą się na moim nadgarstku. Nie musiałem się odwracać, aby wiedzieć, kto to. Rozluźniłem chwyt, a przerażony blondyn cofnął się kilka kroków wnikając w tłum. Widziałem, że ludzie nadal stoją obserwując mnie i Lydię. Wiedziałem też, jak okropnie czuje się rudowłosa będąc w centrum wydarzeń. Objąłem ją ramieniem wyprowadzając ze zbiegowiska, które rozstąpiło się robiąc nam przejście.

-Zobaczymy się na treningu.-Powiedziałem i skierowałem swoje kroki w stronę wyjścia ze szkoły. Lydia została przy swojej szafce chowając niepotrzebne książki. Zrobiłem kilka kroków przed siebie, ale zatrzymałem się zanim zniknąłem z pola widzenia Lydii.

*Dlaczego?*

Odwróciłem się w przodem do rudowłosej i uśmiechnąłem się delikatnie. Martin patrzyła na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy i nawet ja, posiadając zdolności telepatyczne nie miałem pojęcia, co dzieje się w jej umyśle.

*Ponieważ tworzymy zespół, Lydia. Nie byłoby nas, gdyby zabrakło jednego ogniwa. Allison, Stiles, ty i ja. Zawsze.*

Z tą myślą kontynuowałem swoją wędrówkę do szatni. Tworzymy całość, jesteśmy jednym organizmem. Nie można funkcjonować częściowo. Jeżeli coś zagrozi jednej części, nastąpi efekt domino. Będziemy zagrożeni jeden po drugim, aż w końcu zostaniemy całkowicie zniszczeni.

Czemu mam dziwne przeczucie, że to nastąpi szybciej, niż byśmy się spodziewali?

-Idziesz na trening?

-Co?-Spojrzałem na uśmiechniętego Stilesa stojącego przede mną. Kilka kroków za nim stała Malia. Dziewczyna rozglądała się dookoła robiąc wszystko, aby tylko nie spojrzeć w moją stronę. Na prawdę powinienem ją przeprosić. Stilinski wydawał się być rozbawiony moim roztargnieniem.-Ja tylko... Myślałem nad czymś.

-Myślałem, że telepatia to jedyne,czym zaskakujesz,a tu proszę! Wziąłeś się za myślenie, brawo, Isaac!

-Telepatia jest powiązana z myśleniem, Stiles. I tak, idę na trening, jeżeli o to pytałeś.-Spojrzałem na Stilinskiego przez przymrużone powieki.

-Spóźnię się kilka minut, okej?-Powiedział chłopak wskazując niemal niewidocznym skinieniem głowy w tył. Przeniosłem swój wzrok ponad jego ramię i uśmiechnąłem się rozbawiony.-No co? Chciałem jeszcze pokazać Malii bibliotekę. Nie ma w tym nic dziwnego. Możesz o tym nie wiedzieć bo to wiąże się z uprzejmością, ale to się nazywa pomoc.-Prychnąłem śmiechem słysząc jego słowa, przez co spojrzał na mnie z irytacją wypisaną na twarzy.

-Nie ma sprawy, Stiles. Ławka rezerwowych nie zmarznie bez twojego kościstego tyłka.-Powiedziałem mijając bruneta z satysfakcją. Nie miałem na myśli niczego złośliwego, poważnie. Obejrzałem się przez ramię. Zatrzymałem się na środku schodów, utrudniając tym samym innym uczniom sprawne poruszanie się między piętrami, ale nie uniemożliwiłem im tego. U szczytu stała uśmiechnięta Malia z uwagą słuchająca tego, co opowiadał jej Stiles. W mojej głowie pojawiła się myśl, że nie ważne, jak bardzo będzie irytująca, będzie z nami. Jeżeli Stiles tego chce, my też tego chcemy.

Wszyscy, albo nikt.

\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\

Puff, nudnawy rozdział z perspektywy Isaaca, ale myślę, że Lahey jest na tyle znaczącą postacią w Oddity, że musi mieć rozdział poświęcony jego osobie. Postanowiłam, że zamieszczę w nim jego historię i relacje z innymi. W sumie ta część to pozornie nic wielkiego, ale jak myślę o niej w kontekście całej historii, którą mam w głowie, jest ważna, jak każda inna.

**************
TO NIESAMOWITE, ŻE ODDITY ZGROMADZIŁO JUŻ MAŁĄ GRUPKĘ CZYTELNIKÓW YAAAY! TO DLA MNIE TAK NIEPRAWDOPODOBNE.... Przepraszam za CapsLock ale to moje emocje Hahaha Poważnie jestem taka zaskoczona, to nie jest moje pierwsze opowiadanie, ale to odniosło największy mały sukces!
Oddity nie będzie zbyt długie bo już niebawem zamierzam skierować to na odpowiedni wątek, którego (mam nadzieję) nikt się nie spodziewał! Jestem tym podekscytowana!
.......
Dziękuję każdemu z osobna!
I proszę o szczere opinie w komentarzach, to jest jak porządny kopniak dla autora :)

Oddity (1 & 2)  - Teen Wolf AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz