Malia Tate
Idę, a moje stopy wpadają w piach coraz głębiej, co znacznie mnie spowalnia. Nawet powietrze stawia mi opór. Pokonanie kilku metrów wymaga ode mnie nie lada wysiłku. Potykam się i tracę równowagę, ale nie upadam. Moje ciało wydaje się lewitować nad ziemią. Patrzę na swoje nadgarstki. Obydwa owinięte są czymś w rodzaju pasa, który wygląda jak zabrany z sali tortur z krzesła elektrycznego. Zaczynam się szarpać, ale ucisk zwiększa się i rezygnuję. Opadam na oparcie fotela, na którym w niewyjaśniony sposób się znalazłam. Przypomina fotel dentystyczny, ale jest żelazny i moje kończyny są przywiązane. Z ciemności wyłania się postać oświetlona płomieniem pochodni. Wolnym krokiem idzie w moją stronę, a ja już po chwili poznaję tą osobę.
- Lydia? Lydia, pomóż mi. - Zaczynam nawoływać, ale dziewczyna nie reaguje. Zatrzymuje się kilka metrów ode mnie i przez chwilę patrzy mi w oczy. Rzuca pochodnią, a moje ciało staje w płomieniach.
Gwałtownie siadam na łóżku biorąc głęboki oddech. Zdezorientowana rozejrzałam się po swoim pokoju i przetarłam spocone czoło. Kolejna noc, gdy miałam koszmary. Spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej. Zbliżała się godzina, o której powinnam wstać, aby zdążyć do szkoły. Wygrzebałam się spod kołdry i stanęłam na podłodze. Chwyciłam spinkę leżącą obok zegarka i podpięłam włosy opadające mi na twarz. Spokojnym krokiem wyszłam ze swojego pokoju. Szłam cicho uważając, aby nie zrobić hałasu, który mógłby obudzić mojego tatę. W kuchni nalałam sobie soku do szklanki i przygotowałam śniadanie.
Pół godziny później byłam gotowa do wyjścia. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i wyszłam przed bramę. Kołysałam się na piętach trzymając za szelki plecaka wiszącego na moich ramionach. Patrzyłam w prawo, skąd zawsze wyłaniał się niebieski Jeep. Słońce przyjemnie grzało moją twarz, a delikatny wiatr rozwiewał krótkie włosy. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym, że znowu spotkam się z przyjaciółmi, których nie widziałam od tygodnia z powodu mojego przeziębienia. To nigdy nie było dla mnie dużo czasu, ale udało mi się przywiązać do tej grupki ludzi bardziej niż do kogokolwiek. Do sarkastycznego, ale kochanego Stilesa. Do uśmiechniętej i inteligentnej Lydii. Nawet wiecznie niezadowolony i gburowaty Isaac został moim przyjacielem. Czasami miewał przebłyski optymisty i osoby radosnej, ale niezbyt często. Najgorsze dni były, gdy kłócił się z Lydią, co zdarzało się coraz częściej. Lahey często szukał jakiegoś punktu zaczepienia, aby wszcząć konflikt, który i tak kończył się na temacie Aidena Carvera, przystojniaka ze starszej klasy, który ugania się za naszą Lydią. Nikt z nas nie mógł pojąć, co takiego złego widział w tym brunet.
Gdy tylko zobaczyłam znamienny niebieski samochód uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i pomachałam w stronę kierowcy, Stilesa.
Stiles Stilinski
Zatrzymałem auto przy krawężniku, aby Malia mogła wsiąść. Z uśmiechem obiegła maskę Jeepa w międzyczasie zdejmując z ramion plecak. Usadowiła się na fotelu pasażera.
- Nie zapomniałaś o czymś? - Rzuciłem unosząc brwi ku górze. Dziewczyna chwilę się zamyśliła, ale potem zachichotała radośnie pochylając się w moją stronę. Musnęła wargami mój policzek i szybko wróciła na swoje miejsce zapinając pasy bezpieczeństwa. Wydąłem policzki ze smutkiem ruszając z miejsca.
- Ominęło mnie coś istotnego w szkole? - Zapytała sięgając między nasze siedzenia, gdzie stał shake waniliowy, który zawsze razem piliśmy w drodze do szkoły.
- Oprócz kilku niegroźnych przypadków Isaaca faulującego Aidena na treningu, zupełnie nic. Swoją drogą, Carver ma anielską cierpliwość. Gdyby chciał, mógłby bez problemu sobie poradzić z Laheym. - Skomentowałem ze skupieniem obserwując drogę.
CZYTASZ
Oddity (1 & 2) - Teen Wolf AU
Fanfiction[Postacie są inspirowane bohaterami serialu Teen Wolf, aczkolwiek nie są z nim związane.] oddity ▸osobliwość, dziwactwo, kuriozum, dziwadło, dziwaczność, dziwak, cudactwo, dziwność, dziwoląg, niezwykłość, bzik, dziwowisko, dziwadełko, kurioza...