2.15

90 16 11
                                    

[I'M SO NOT OKAY, poważnie :c]

Malia Tate

Otworzyłam oczy z cichym jękiem. Chciałam przetrzeć oczy i złapać się za bolącą głowę, ale nie mogłam ruszyć rękoma. Czułam zaciśniętą na nadgarstkach linę i upewniłam się o tym, że jestem skrępowana widząc sznur wokół kostek. Zaklęłam pod nosem uderzając lekko głową w filar, do którego byłam przywiązana. Rozejrzałam się dookoła próbując określić miejsce swojego pobytu. Panował pół mrok, ale doskonale widziałam warstewkę kurzu na wszystkich powierzchniach płaskich. Otaczał mnie zapach stęchlizny, ale to nie była piwnica. Poznałam to po słupach światła wpadających do środka przez szczelinę przy podłodze i przez, jak sądzę, drewniane okiennice. A więc był dzień, czyli spędziłam tu dobre kilka godzin. Prawie naprzeciwko mnie było przejście do innego pomieszczenia, które było całkowicie spowite w mroku. Lekko wychyliłam się w przód, żeby uzyskać lepszy punkt obserwacji i lepiej przyjrzeć się trzeciemu pomieszczeniu, do którego wejście zauważyłam. Dzięki temu ruchowi zdołałam ujrzeć stojące na środku pomieszczenia krzesło, a na nim postać. Osoba siedziała prawie tyłem do mnie, ale widziałam, że ma spuszczoną głowę, a na twarz opadają poczochrane włosy, których koloru nie potrafiłam rozpoznać. Gdzieś zza ściany słyszałam muzykę klasyczną. Rozejrzałam się nerwowo szukając źródła. Jeżeli muzyka nagle zaczęła lecieć to znaczy, że nie byłyśmy same. To musiał być nasz oprawca w ciele człowieka lub nieludzki byt. Wychyliłam się ponownie i wytężyłam wzrok i słuch. Słyszałam kroki gdzieś daleko, więc starałam się być cicho. Przyjrzałam się swojej towarzyszce niedoli. Miała na sobie ciemną sukienkę.... Zaraz, zaraz.

- Lydia? - Zawołałam w miarę cicho. Nagle przypomniałam sobie, dlaczego tu jestem. Przyjechałam tu za Lydią, która została porwana i uwięziona, ale nie miałam pojęcia przez kogo lub co. - Lyds, obudź się. - Powiedziałam szarpiąc za liny. Co my tutaj robiłyśmy? Chciałam zawołać głośniej, ale muzyka ucichła. Wstrzymałam oddech, żeby nie przeoczyć żadnego dźwięku. Odgłos wolnych kroków odbijał się echem po budynku. Potem obok krzesła Lydii pojawił się cień ludzki. Zacisnęłam ze strachu wargi, a chwilę później strumień jakiejś cieczy poleciał od strony cienia na Lydię sprawiając, że odzyskała przytomność z wrzaskiem na ustach.
- Lydia!

Isaac Lahey

- A co z Allison? Co jej duch ma z tym wspólnego? - Zapytałem dociskając pedał gazu. Siedzący na tylnej kanapie Stiles przytaknął nie odrywając wzroku od brunetki w geście nieufności. Też jej nie ufałem, ale musiałem chociaż uwierzyć, żeby ratować Lydię. Siedząca na siedzeniu obok Cora westchnęła zniecierpliwiona.

- Na prawdę tego nie zrozumieliście? - Głos Hale był pełen irytacji. - Allison próbowała ją ostrzec przed tym niebezpieczeństwem. Owszem, z reguły tylko medium są w stanie komunikować się z bytami zza światów. Ale jeżeli duch chce być widziany, może się tak stać. Jedynym ograniczeniem jest to, że nie może porozumiewać się w sposób werbalny i często nieznacznie krzywdzi, nawet wbrew swojej woli. Tak to działa. Skręć w lewo! - Wytłumaczyła Cora. Szarpnąłem kierownicą zjeżdżając z głównej drogi na jakąś leśną dróżkę. Tutaj musiałem zwolnić. Spojrzałem w lusterko sprawdzając, czy radiowóz Stilinskiego nadal jest tuż za nami. Widziałem migające czerwone i niebieskie światła, więc zniwelowałem prędkość prawie do zera dopóki szeryf nie zjechał za nami.

- Jak daleko do celu? - Zapytał Stiles rozglądając się dookoła. Obaj byliśmy zniecierpliwieni, ale adrenalina pobudzała nas do działania. Zanim Stilinski otrzymał odpowiedź kolejny raz otworzył apteczkę leżącą na tylnej kanapie. Na wszelki wypadek zabrałem tą lepiej wyposażoną niż zwykła samochodowa. Nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. Cora nie chciała nam zdradzić nic, oprócz faktu, że jest niebezpiecznie.

Oddity (1 & 2)  - Teen Wolf AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz