2.04

105 17 16
                                    

Stiles Stilinski

Równo z dzwonkiem zerwałem się z miejsca podobnie jak pozostali. Rozprostowałem zastojałe kości i poprawiłem koszulę zanim w ogóle udało mi się ruszyć w stronę drzwi. Sala była już niemal pusta więc bez większego problemu zauważyłem notatnik leżący na ławce. Od razu przypomniałem sobie, kto tam siedział. Bez wahania zabrałem ze sobą przedmiot z postanowieniem oddania go w ręce wlascicielki, dość specyficznej Cory Hale. Znałem ją tylko z imienia. Dwa lata temu mieliśmy za zadanie wykonać wspólnie projekt, ale dziewczyna nie była chętna do współpracy. Każda moja próba podjęcia tematu była ucinana przez wzruszenie ramion lub krótki, ale za to bardzo uszczypliwy i ociekający sarkazmem komentarz. Na tym się skończyła nasza znajomość. Nie zdziwiłbym się, gdyby za zwrot własności Cora obdarowała mnie niezwykle nienawistnym spojrzeniem. Przy niej Isaac to tańczące dziecko kwiatów i tęczy.

Zaraz za drzwiami od klasy czekała na mnie uśmiechnięta Malia. Objąłem ją ramieniem i wspólnie ruszyliśmy wzdłuż korytarza.

- Lydia i Isaac się spóźnią. Musieli zostać po lekcji u pani od angielskiego. - Brunetka poinformowała mnie przewracając przy tym oczami. Nie znosiła tej kobiety. Na całe szczęście nie miałem z nią lekcji. - Idziemy? - Malia zatrzymała się przy korytarzu prowadzącym w stronę stołówki. Spojrzałem na nią z zawahaniem. Powinienem od razu oddać zeszyt Corze. A z drugiej strony była moja dziewczyna, z którą chciałem spędzić ten czas.

- Najpierw muszę to oddać. - Pomachałem notatnikiem w powietrzu i spojrzałem na Tate ze skruchą. Wbrew moim przypuszczeniom nie była zawiedziona. Zmarszczyła brwi zainteresowana. - Chcesz iść ze mną?

- Jasne. Kogo szukamy? - Ruszyliśmy równym tempem przez korytarz. Malia nadal przyglądała się zeszytowi jakby szukała na jego okładce czegoś ważnego. Może po prostu tak mi się wydawało. Ale mogłem wpaść na to wcześniej i po prostu zapytać swoją dziewczynę o pomoc. W końcu z nią mogłem znaleźć Hale w kilka sekund, a sam mogłem szukać całą godzinę.

- Cory Hale. Zostawiła to na ławce. Mogłabyś... - Zacząłem niepewnie nie chcąc nadużywać jej mocy. W końcu zgodziła się na pakt o uśpieniu.

- Pokaż go. - Powiedziała stanowczo, gdy tylko usłyszała nazwisko właścicielki. Zmarszczyłem brwi zdezorientowany, ale nie przekazałem jej zeszytu. Oczekiwałem wyjaśnień. - Gdy wczoraj byłam u dyrektora, spotkałam ją. Siedziała i rysowała w TYM notatniku, ale zachowywała się strasznie dziwnie. Trochę jakby była chora psychicznie, więc spojrzałam na kartkę. Stiles, ona rysowała Aidena, jestem tego pewna. Wszystkie szczegóły się zgadzały, prawie. Ten Aiden z jej rysunku miał podbite oko. Ale przysięgam, to był on. Narysowała go jak żywego. - Brunetka opowiedziała szeptem, aby nikt tego nie usłyszał. Owszem, to brzmiało niepokojąco, nawet bardzo. Cora Hale zawsze była chodzącą tajemnicą i sarkazmem, ale nigdy nie spodziewałbym się, że rysuje i to na dodatek portrety innych uczniów. Ale skąd się wzięło podbite oko? Dowiem się tego albo nie nazywam się Stiles Stilinski. Dlatego chwyciłem Malię za rękę i wciągnąłem ją do pustej pracowni muzycznej, która była tuż obok nas. Rzuciłem notatnik na blat starego stolika. Nachyliliśmy się nad nim, a Malia niepewnie otworzyła na pierwszej stronie.

Lydia Martin

Wspięłam się na palce próbując wyłapać wśród tłumów blond czuprynę. Nerwowo poprawiłam koka na głowie i kontynuowałam obserwację.

- Aiden! - Zawołałam, gdy tylko ujrzałam cel. Chłopak obrócił głowę w moją stronę i od razu zaczął przepychać się między innymi zawodnikami lacrosse. Uśmiechnął się do mnie szeroko, co odwzajemniłam.

- Cieszę się, że przyszłaś. - Powiedział obejmując mnie jednym ramieniem. Spokojnym krokiem zaczęliśmy iść w stronę boiska. - Powinnaś widzieć jak pierzemy tyłki tym dupkom z Devenford! - Krzyknął radośnie, a kilka osób idących w bordowych strojach odpowiedziało entuzjastycznym wrzaskiem. Zaśmiałam się i dołączyłam do wiwatów. Zawodnicy kontynuowali przedwczesne świętowanie, a ja postanowiłam przejść do odrobinę poważniejszych tematów.

- Myślę, że mógłbyś znowu spróbować pogadać z Isaaciem. Wiesz, nawet nie był zdenerwowany, gdy mu powiedziałam o balu. Może nastąpił jakiś przełom, czy coś? - Zaproponowałam niepewnie. Spojrzałam przed siebie i w oddali zobaczyłam samego zainteresowanego. Poznałam go po numerze na stroju, szedł tyłem do mnie w stronę boiska. Żałowałam, że go przeoczyłam. Chciałam jeszcze przed meczem życzyć mu powodzenia lub chociaż się przywitać. Do pierwszego gwizdka zostało zaledwie kilka minut, więc prawdopodobnie nie dam rady tego zrobić. Mam nadzieję, że będzie wiedział o mojej obecności na trybunach i wsparciu, którego zamierzam mu udzielić. Wiem, jak bardzo nasza szkolna drużyna chciała pokonać Devenford Prep. Od kilku lat byli oni niepokonani, a nasze zwycięstwo byłoby sporym osiągnięciem. Dlatego też od wczoraj nasi zawodnicy trenowali bez przerwy, a cała szkoła postanowiła przyjść i dopingować szkolnych ulubieńców sportowych.
Aiden wyrwał mnie z zamyślenia odzywając się.

- Mogę spróbować. - Odbiegł w stronę boiska, aby nie narażać się Finnstockowi. Zostawił mnie tam idącą z delikatnym uśmiechem na twarzy bo w końcu wszystko wydawało się być na swoim miejscu.

Isaac Lahey

Obracałem kij w dłoniach próbując się wyciszyć przed meczem. Totalnie wyłączyłem się ze świata zewnętrznego chcąc zaznać chwili spokoju. Nie było mi to jednak dane. Obok pojawiła się ostatnia osoba, którą chciałem widzieć. Przewróciłem oczami widząc serdeczny uśmiech Carvera. Przysięgam, że mam ochotę nadziać jego głowę na swój kij i ustawić to na środku boiska.

- Zdenerwowany meczem? - Zagadał niby nonszalancko. Zacisnąłem mocniej palce na trzonku kijka, aby powstrzymać się od wszczynania kłótni. Ale kto mi zabroni niemiłych komentarzy?

- Raczej zirytowany twoim istnieniem. - Mruknąłem zakładając na głowę kask. Wbrew moim zamiarom to nie zniechęciło Aidena. Blondyn westchnął i przybrał poważny wyraz twarzy. To wcale nie oznacza, że przestałem go lekceważyć. Odłożyłem kij na ławkę, a w zamian chwyciłem rękawice ochronne.

- Słuchaj, naprawdę nie chcę być wrzodem na tyłku, ale nie uważasz, że jesteś dziecinny postępując w ten sposób? - Zrobił krótką przerwę jakby oczekiwał odpowiedzi. Szkoda, nieźle się przeliczył w tej sprawie. - Oboje chcemy tego samego, aby Lydia była szczęśliwa. I dobrze wiesz, że chciałaby zgody między nami. Nie musimy być przyjaciółmi, ale zakopmy topór wojenny. Zrobimy to po męsku, okej? Masz do mnie jakiś żal, uderz mnie. - Rzucił beztrosko rozkładając ramiona w oczekiwaniu na cios. Zaśmiałem się głośno wprawiając go w dezorientację. Poklepałem Carvera po ramieniu, a on na ten gest uśmiechnął się przyjacielsko. Naiwny frajer. Szybkim i zwinnym ruchem wymierzyłem cios prosto w jego twarz. Aiden, który zupełnie się tego nie spodziewał, zachwiał się i upadł na trawę zakrywając oko dłońmi. Cóż, świetna celność. Kilka osób stojących dookoła wydało z siebie odgłos zdziwienia i lekkiego przerażenia, a ja beztrosko i z szerokim uśmiechem na twarzy pochyliłem się nad swoją ofiarą.

- Dzięki za pozwolenie, dupku, ale i tak bym to zrobił. - Wypowiedź zwieńczyłem ponurym śmiechem. Blondyn wybełgotał kilka niezbyt wyraźnych słów, ale nawet się tym nie przejąłem. Szybko pozbyłem się uśmiechu z twarzy. - Obserwuję cię, Carver. Jeden maleńki błąd i na takim drobiazgu się nie skończy. - Powiedziałem dobitnie przez zaciśnięte zęby. Zaraz po tym zostałem odepchnięty do tyłu. Spojrzałem na wściekłego trenera i z trudem powstrzymałem uśmiech satysfakcji. Finnstock tylko przelotnie spojrzał na obitego Aidena i odciągnął mnie na bok.

- Jaki jest twój problem, Lahey? - Zapytał uderzając płaską dłonią w mój kask. - Na widowni siedzą ludzie "z góry", jeżeli teraz nie wykluczę ciebie z gry, oni wykluczą mnie z pracy. Rozumiesz to? Więc zbieraj tyłek i już cię tu nie ma! - Bobby wściekle wskazał na budynek z szatniami i tym podobnym. Kiwnąłem głową i jeszcze tylko zabrałem z ławki kij. Dumnym krokiem zszedłem z terenu boiska.

W końcu było warto.

++++++++++

Lubicie Aidena, czy raczej nie?

To ostatni rozdział z tych krótszych :) ale się teraz pozmieniało na Wattpadzie na komputerze, prawda? Niesamowicie, szczególnie w sekcji Twórz.


No i jak: W sprawie Aidena popieracie Isaaca, czy Lydię?
Oj, już w następnym rodziale trochę namieszam, obiecuję!

Kocham Was, whynohate :)

[Komentarze, Aniołki, pamiętajcie]

Oddity (1 & 2)  - Teen Wolf AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz