2.06

146 20 9
                                    

Isaac Lahey

Ostrożnie zamknąłem za sobą drzwi uważając przy tym, aby nie wydały z siebie żadnego dźwięku. Przekręciłem klucz w zamku i schowałem go do kieszeni. Zadowolony z siebie szybkim krokiem oddaliłem się od pochłoniętego mrokiem domu. Przez moją głowę przemknęła niepokojąca myśl. Jakim mrokiem? Nocy czy tajemnic, bólu i strachu? Co jeżeli ten zwyczajny budynek jednorodzinny nie jest tylko tłem w sztuce mojego życia, a raczej kurtyną? Skrywa to, czego nie powinny widzieć ciekawskie oczy innych? Nie miałem na myśli tylko i wyłącznie przemocy, której doświadczałem ze strony ojca. Do cholery, nie byłem dzieckiem. Byłem dorosłym mężczyzną i potrafiłem poradzić sobie z czymś takim. Potrafiłem żyć tak, aby nie prowokować niechcianej agresji i czułem się na prawdę pewnie i bezpiecznie. Wychodziłem z domu i stawałem się innym człowiekiem. Przestawałem myśleć o swoim bólu i strachu, którego postanowiłem się wyzbyć. A mimo to za każdym razem, gdy widziałem tą malutką iskierkę w oku ojca, tą pieprzoną wściekłość, bałem się. Po części było to zwykłe przerażenie, ale w końcu w mojej głowie zawsze pojawiała się jedna myśl. Co zrobiłaby Lydia, gdyby mnie zabrakło? Kto pomoże jej podążać odpowiednią ścieżką z wysoko uniesioną głową? Kto będzie dla niej wsparciem? Kto będzie dla niej obrońcą? A potem zasypiając uświadamiałem sobie, że jestem egoistą. Lydia Martin nie była już tą samą przerażoną dziewczynką, która słyszy głosy i nie potrafi sobie z tym poradzić. Była silną kobietą, która czasami się potykała, ale potrafiła sama stanąć na nogi. Nie potrzebowała kogoś, kto trzymałby ją przez ten cały czas. Musiała upadać i odnosić rany, aby czerpać z życia lekcje, a ja nie raz i nie dwa jej to uniemożliwiałem. Zmierzała w kierunku złamanego serca? W porządku. Musi przebrnąć też przez to... Nie, to wcale nie jest w porządku. Jak mógłbym jej pozwolić brnąć w nieznane, gdy ja wiedziałem co tam zastanie? Jak mógłbym pozwolić jej skoczyć w przepaść z liną, która nie jest do niczego przymocowana? Jak mógłbym to zrobić, gdy w głowie nadal dudniła mi obietnica, którą jej złożyłem przed rokiem? Siedziałem tam z nią w ciszy słuchając jak opowiada mi swoją historię. Mówiła szeptem siedząc na zimnych kafelkach szkolnej toalety, a mimo to miałem wrażenie, że słyszę jej głos z każdego zakątka pomieszczenia. Nie bałem się, że ktoś nas nakryje. Wszyscy byli na lekcjach, tak jak Stilinski, dzięki któremu Lydia się na to wszystko zgodziła po prawie czterdziestu minutach zaklinania się na wszystkie świętości tego świata, że wcale nie słyszy ludzkich myśli. A potem, gdy w końcu zamilkła po prostu spojrzałem na nią i obiecałem, że to się nigdy nie powtórzy. Że tak długo, jak jestem obok, nie powinna się niczego bać. Że pomogę jej wszystkiego się nauczyć. I po prostu skryłem ją w swoich ramionach, a teraz nie potrafię jej wypuścić niczym zbyt troskliwy rodzic

Pchnąłem szklane drzwi zrzucając z głowy kaptur i znudzonym wzrokiem rozejrzałem się po zaciemnionym pomieszczeniu. Zmrużyłem oczy przez drażniący dym. Z głośników płynęła muzyka rockowa zagłuszana przez głuchy brzęk szkła i odgłosy rozmów. To wszystko skutecznie odwróciło moją uwagę od własnych rozmyślań. Starając się schować głowę jak najgłębiej w kołnierz skórzanej kurtki podszedłem do wysokiego baru, za którym stała niska kobieta. Nie zwracając uwagi na innych ludzi zająłem miejsce na stołku barowym i oparłem łokcie o blat.

- Z moich informacji wynika, że powinieneś ganiać właśnie po boisku z kijem w dłoni, a tu proszę. Isaac Lahey siedzi przede mną w tym pieprzonym barze, do którego nawet sanepid boi się zajrzeć. - Uniosłem spojrzenie na barmankę i krótko się zaśmiałem. Chodziła chyba do równoległej klasy, kojarzyłem ją z wyglądu, ale nie znałem nawet imienia. Była niska, ale od razu wiedziałem, że kilka centymetrów wyższa od Lydii. Ciemne, przy tym oświetleniu nie mogłem określić koloru, włosy związane w kucyk i tęczówki. Całe oczy miała duże, a wyraz twarzy miała wręcz wredny i wyrachowany. Miała na sobie czarną koszulkę na ramiączka, przez co widziałem jej lekko umięśnione ramiona. W końcu westchnęła dramatycznie i wzniosła spojrzenie ku górze. - Przyszedłeś się pogapić, czy wypić? - Warknęła podnosząc z blatu sporą butelkę. Uniosłem brwi ku górze marszcząc przy tym czoło, a dziewczyna odpowiedziała dokładnie tym samym gestem, jakby bawiła się w moje odbicie lustrzane.

Oddity (1 & 2)  - Teen Wolf AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz