12 [+ LA]

214 18 6
                                    

L.M.

- Zapewniam cię po raz kolejny, Isaac, że wszystko w porządku! Powtarzam to chyba setny raz. - Niedbale machnęłam dłonią otwierając plastikowe opakowanie z sałatką w środku. Ujęłam jednorazowy widelec w palce i nabiłam na niego kawałki sałaty i ogórka.

- Jesteś tak cholernie uparta, Lydio! - Isaac nie dawał za wygraną drążąc temat. Westchnęłam i wsadziłam warzywa do ust dokładnie je rozdrabniając zębami. - Nie ignoruj mnie. - Słysząc stanowczy głos Isaaca obróciłam twarz w jego stronę. Chłopak był zdenerwowany moją obojętnością i uporem, z jakim zaprzeczałam jakoby coś się stało.

- Nie ignoruję cię. Masz całą moją uwagę skupioną na tobie. - Brunet zmrużył powieki patrząc na mnie ze złością. Miałam cichą nadzieję, że za sekundę przy stoliku pojawi się reszta, a przynajmniej Malia, przy której Lahey nie mógłby kontynuować dyskusji ze mną. Uniosłam brwi ku górze czekając na jakąkolwiek odpowiedź z jego strony. Wiedziałam, że to nastąpi, tak jak wiedziałam, że jego początkowa zwykła troska wymieszała się ze złością. Nawet jego myśli pozwalały mi to odczuć, ale nie pokazywałam tego po sobie. Lahey niemal ociekał złością, co wpływało też na mnie. Takie są uroki więzi.

- Przestań patrzeć na mnie w ten sposób, nie poskutkuje. Nie tym razem, Lydio Martin. - Niemal zaśmiałam się z wyższością, gdy odwrócił wzrok. Wróciłam do jedzenia swojej sałatki nie patrząc na bruneta z szarymi oczami. - Nie słyszę cię Lydio. Choćbym nie wiem jak bardzo się starał, nie mogę do ciebie dotrzeć. To nigdy się nie zdarzyło, nigdy. To jest jak bariera przeciw telepatii, ale to ty to robisz! Ty mnie odpychasz.

- A może po prostu miałam już dość tego, że żadna z moich myśli nie była tylko moja? - Wypaliłam bez zastanowienia. Między nami zapadła cisza, a Isaac próbował rozszyfrować, czy mówiłam poważnie.

- Wiesz co, Lydio? Jesteś ślepa, jeżeli nie zauważasz tego, jak bardzo się o ciebie martwię. Możesz mi wmawiać, że wszystko jest okej, ale oboje wiemy, że kłamiesz. To nie wyjdzie ci na dobre. - Isaac był już nieźle wkurzony, wyczuwałam to nawet z odległości pięćdziesięciu centymetrów. To mogło być złudzeniem, ale złość wręcz od niego promieniowała i udzieliła się mi. Odłożyłam widelec i spojrzałam na Laheya.

- Uwierz mi, widzę twoją troskę aż zbyt dobrze. Nie możesz wmawiać mi, że to kłamstwo skoro chodzi o mnie. Ty nie jesteś mną i nie wiesz, czy jest dobrze, czy źle.

- Więc może mi to uświadomisz, co? Czekam z niecierpliwością, Martin. - Z jednej strony cieszyłam się, że nikt z naszych znajomych nie był świadkiem naszej kłótni, ale z drugiej strony, gdyby reszta przyszła, Isaac nie drążyłby tematu.

- Jak już wspomniałam, jest w porządku. - Powtórzyłam, a w szarych oczach Isaaca błysnęło rozczarowanie i żal.

- Jesteś taka trudna, Lydio, ale skoro w to chcesz wierzyć. - Lahey wstał od stolika chwytając swój plecak. Próbowałam nie pokazywać, że jego odejście wywoła na mnie wrażenie. To było trudne, zważając na to, że to mnie naprawdę ruszyło. Jednak złość wzięła górę i jedyne, co zrobiłam, to odpowiedziałam z kpiną w głosie.

- Jasne, idź sobie. Nie myśl, że uda ci się coś ugrać tym infantylnym zachowaniem. - Isaac nie odwrócił się w moją stronę, ale jego głowa nieznacznie była skierowana do mnie prawym profilem, przez co widziałam jak zaciska szczękę. Wszystkie jego mięśnie zdawały się napinać, a jego dłonie zaciskały się w pięści. Zazwyczaj ja uspokajałam jego gniew, teraz byłam przyczyną. Nie chciałam się obwiniać biorąc pod uwagę prawdziwą przyczynę, przez którą doszło do tej wymiany zdań. Lahey nie mógł się dowiedzieć o sytuacji zaistniałej na fizyce. Nie dlatego, że potwierdziłabym jego podejrzenia o telekinezę. Chciałam być pewna, co się dzieje.

Oddity (1 & 2)  - Teen Wolf AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz