Nowy York jest piękny, tym bardziej w zimę, kiedy biały puszek opatuli to miasto. Ashley weszła do dużego parku. Poprawiła czapkę, którą zasnęła jej się na oczy. Z uśmiechem na ustach szukała odpowiedniej osoby, którą już powinna na nią czekać. Zadanie ułatwiało jej to, że nie było tu zbyt dużo osób. Dłużej zatrzymała wzrok na czwórce chłopaków, którzy wydawali jej się znajomi. Wszyscy w czarnych, podartych spodniach i czarnych kórtkach. Na głowach mieli kaptóry, więc dziewczyna nie mogła dostrzec ich twarzy. Tak szybko jak myśl o tym, że się znają, się pojawiła, to tak szybko zniknęła. W jej głowie odtworzyły się wszystkie chwile spędzone razem. Po kolei przewijały się uśmiechy całej czwórki. Jej radosny wyraz twarzy zastąpił ból.
Prawda jest, że każdy z nas czegoś żałuję, każdy z nas w nieodpowiednim momencie powiedział o kilka słów za dużo. Każdy z nas chociaż raz powiedział "nie" efekty, gdy serce tak cholernie błagało o "tak". Każdemu z nas zdarzyło się wybrać nie właściwą drogę, niewłaściwego człowieka u boku, czy niewłaściwe emocje. To nic złego popełniać błędy, przecież jesteśmy tylko ludźmi. A tylko ten się myli, co nie robi nic. Po prostu nie ma ludzi bez wad, a życia bez błędów. Ponownie rozejrzała się po parku, w końcu dostrzegając piątą postać. Stała odwrócona do niej tyłem i sprawdzała coś na telefonie.-Hej Ty! -Krzyknęła głośno pokazując na chłopaka palcem. Zwróciła tym uwagę nie tylko jego, ale pozostałych. Z radosnym uśmiechem, czując na sobie wzrok innych, pobiegła do bruneta. Cudem było, że się nie przewróciła. Z nie cichym piskiem skoczyła na ciemnookiego. Ten jednak nie przewidział tego i razem przewrócili się na puszysty śnieg. -Tęskniłam -Wyznała cicho. Chłopak zaśmiał się i powoli podniósł się z zimnego puchu. To samo uczyniła dziewczyna.
-Hej Ashley! -Krzyknął głośno, ponownie zwracając na nich uwagę czterech mężczyzn. Stanął na jednej z pobliskich ławek i rozejrzał się po parku. -Proszę o uwagę! -Wszyscy wlepili zaciekawiony wzrok w chłopaka.
-Co ty robisz, głupku? -Zapytała ze śmiechem brunetka. Dylan spojrzał prosto w szczęśliwe tęczówki swojej ukochanej i postanowił znowu przemówić.
-Ta oto tu dziewczyna -Wskazał dłonią na brunetke -Jest całym moim niebem. Ponad półtora roku temu oddałem jej swoje serce i nie żałuję. Ludzie gdy się rodzą mają w sobie tylko połówkę duszy. Druga to inny człowiek, dla którego jesteś stworzony. Ty jesteś moją połówką. Ashley Williams, która przeżyła w życiu nie jedno rozczarowanie, usmiecha się dzięki mnie. Kocham Cię, moja Love -Wygłosił swoją wspaniałą mowę, sprawiając tym słone łzy, spływające po twarzy Ashley.
-Tak bardzo Cię kocham Dylan -Zaszlochała i wtuliła się w klatkę piersiową chłopaka. Przywarła swoimi ustami, do jego miękkich i długo nie zmieniali pozycji. Czuła, że teraz będzie tylko lepiej. Ułoży sobie życie z odpowiednią osobą u boku. Już w niedalekiej przyszłości jako panna McColl, będzie wraz z mężem wychowywać psa i dwójkę dzieci, które będzie kochać i nie pozwoli by męczyły ich takie problemy jak miała ona.
Nie zwrócili uwagi na czterech, złamanych chłopaków.
___________________
Przyznaje. Kocham te wasze cholerne komentarze <3Jeśli przy tamtym rozdziale było 27 komentarzy to odbijemy do 32??
Jeśli pod tym rozdziałem będzie 32 lub więcej komentarzy to wstawiam kolejny rozdział dzisiaj, z dedykacją dla osoby, którą doda najwięcej komów :-)
CZYTASZ
kik story 2 | m.c. |
Fanfictionpotrzebujesz światła tylko wtedy gdy zapada mrok Tęsknisz za słońcem tylko wtedy gdy zaczyna padać śnieg Pojmujesz, że ją kochasz, gdy pozwolisz jej odejść Zauważasz, że byłeś na szczycie tylko wtedy, gdy spadasz na dno Nienawidzisz drogi tylko wted...