Rozdział 25

593 61 19
                                    

Jutro Epilog. Przeczytaj notkę!

-Co byś zrobił gdyby bliska Ci osoba odeszła? -Zapytała ciekawa dziewczyna i spojrzała prosto w niepewne tęczówki chłopaka.

-Na przykład Ty? -Zapytał zmieszany i odwrócił wzrok, żeby skryć przed nią ile bólu sprawiła mu żądając to pytanie.

-A jestem bliską Ci osobą, Michael? -Odpowiedziała zupełnie innym tonem niż wcześniej. Bała się odpowiedzi na to pytanie. Nie była pewna tego czy jest dla niego kimś ważnym. Kimś za kim czekał by godzinami. Tęsknił i zwierzał się z swoich myśli, dylematów. Kimś, kto siedział by godzinami w jego głowie. Po prostu kimś bliskim.

-Nawet nie wiesz jak bardzo. -Wyszeptał i zbliżył swoją twarz do jej. Swoimi ustami dotknął delikatnie jej policzek, który zaczynał się powoli czerwienić. -Prawdopodobnie nie czuł bym nic. -Odpowiedział na zadane wcześniej pytanie.

-D-Dlaczego? -Czuła jak jej oczy zachodzą łzami. Nie mogła uwierzyć, że Michael nie poczuł by chociaż odrobinki smutku.

-Ponieważ umarł bym razem z Tobą. -Wyszeptał, patrząc jej prosto w oczy. Pociągnęła niedbale nosem, a po policzku spłynęła jej jedną łza, którą za sobą niosła kolejne. Chłopak przyciągnął jej drobne ciało do siebie, tuląc ją z czułością, jakiej nie miała od śmierci jej rodziny. Jego słowa sprawiały, że na jej sercu powstał kolejny ciężar, który musiała unieść. Jednak nie wiedziała czy należał on do tych złych.

-Nie z-zostawisz mnie, prawda? -Zapytała załamującym się głosem.

-Jasne, że nie słoneczko. -Odsunęła się lekko od niego i znowu spojrzała w przygaszone tęczówki chłopaka. Wziął jej mokre policzki w swoje duże dłonie i powoli starł kciukiem łzy. Znowu pocałował jej policzek i wyszeptał do ucha, że nigdy jej nie zostawi.

-Dziękuję. -Słowa, ledwo słyszalnie opuściły jej usta. Chłopak w niezrozumieniu zmarszczył brwi.

-Za co? -Powiedział równie cicho.

-Za to, że jesteś. -Ponownie wtuliła się w jego tors.

-I już nigdy nie odejdę. -Objął ją ramionami.

-Ja też, Mikey, ja też.

Jednak nie wiedzieli, że życie nie zawsze daje nam to co chcemy. Często wystawia nas na próby, przez które nie możemy spać w nocy i normalnie funkcjonować. Jesteśmy na rozdrożu dróg, a szansa jest tylko jedna. W tym momencie wybór jest trudny, jednak gdy go już dokonamy, żałujemy. Żałujemy, że nie wybraliśmy tamtego wyjścia, które teraz wydaje się o wiele lepsze. Jednak jest już za późno... I tak samo postąpiła Ashley. W tamtym momencie, kiedy siedziała na parapecie w swoim mieszkaniu, kiedy decydowała się ma ten krok... Jakiś głosik w jej głowie podpowiadał jej, że tak będzie najlepiej. Że nikt nie będzie tęsknił, że nikt, chociaż raz, nie pomyśli o niej w nocy, kiedy nie będzie mógł zasnąć. Lecz teraz, po tych wszystkich słowach Michael'a, Luke'a, Bonii i Dylan'a, wie że postąpiła źle. Że teraz powinna spędzać czas w ramionach Clifford'a, a nie leżeć w szpitalu, tracąc życie.

Dlaczego w życiu popełniamy takie błędy?

Okay...
To z epilogiem to taki żarcik #heheszki. Lmao
Nie mam jakoś weny, a rozdział pisałam dosłownie przed chwilą, so...

Komentuj!

kik story 2 | m.c. |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz