Rozdział 19

675 57 7
                                    

Słyszałam jak Twoje serce przyspiesza kiedy Twój telefon zaczyna dzwonić. Twój uścisk na mojej dłoni zmalał, a później całkowicie zniknął. Wstałeś z krzesła i odeszłaś kilka kroków od mnie. Dlaczego wyszeptałeś moje imię? Kto do ciebie dzwonił?

-Halo? -Odebrałeś drżącym głosem, a powietrze w pokoju nagle zrobiło się cieplejsze. Ja także się denerwowałam. Moja intuicja podpowiadała mi, że stało się coś niedobrego. Coś złego. Moje serce przyspieszyło, a aparatura, do której byłam podłączona, coraz głośniej i szybciej wydawała dzięki. Czułam na sobie Twój wzrok. -Bonii uspokój się. -Wiedziałam, że coś się stało, bo gdyby tak nie było, to czy kazał byś uspokoić się mojej przyjaciółce? -Nie placz. Proszę. -Pamiętam jak mnie także prosiłeś o to abym nie płakała. Było to w nocy, po tym jak zachowywałeś się bardzo dziwnie. Bałam się w tedy, że mogę Cię stracić. Że już nic dla Ciebie nie znaczę. Jednak gdyby tak było to czy siedziałbyś teraz zemną w sali szpitalnej? -Jak to stał się agresywny? -Kto stał się agresywny? Kto chciał zrobić krzywdę Bonii? Kto jej groził? -To Dylan ją zdradzał? -Nie zabolały mnie słowa Michael'a. Dlaczego? Może dla tego, że tak naprawdę nie zależało mi na nim? Mimo iż uważałam go za kogoś bardzo bliskiego, nigdy go tak na prawdę nie kochałam. W jakimś stopniu nie czułam się z tym dobrze. Przecież nikt z nas nie chciałby zostać oszukany przez osobę, której zaufalismy. -Już idę... Już idziemy. Nic ci nie zrobi. Obiecuję. -W tej chwili chciałabym powiedzieć, że masz nie obiecywać rzeczy, których nie spełnisz. Nie ochroniarz jej. Miałam kiedyś styczność z pijanym i naćpanym Dylan'em. Był w tedy nie obliczalny, a ja strasznie się w tedy bałam. Mimo to gdzieś w środku miałam nadzieję, że nic mi nie zrobi, albo że za chwilę przez próg mojego mieszkania wkroczysz Ty. Jednak nadzieję matką głupich, nie uważasz? Po tej całej sytuacji miałam do niego mieszane uczucia. Przecież mnie uderzył, podniósł na mnie rękę. Ale wybaczyłam mu. W tedy myślałam, że naprawdę go kocham. Było to kłamstwo. Sama siebie oszukałam. Potrzebowałam w tamtym momencie czyjejś miłości. Potrzebowałam wsparcia, nadziei i pocieszenia, którym stał się McCall.

Taki mały rozdziałek na polepszenie dnia 💚

kik story 2 | m.c. |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz