Słysząc dźwięk budzika miałam ochotę jeszcze głębiej zakopać się pod kołdrą i oznajmić światu, że jestem w trybie offline. Wyłączyłam źródło irytującego dźwięku i powoli wstałam, uważając aby nie zrzucić niczego, co znajduje się w moim zasięgu.
Podeszłam do walizki i ostrożnie ją otworzyłam. Po chwili namysłu wyciągnęłam z niej jeansowe spodenki oraz białą koszulkę. W drugiej ręce trzymałam dużą kosmetyczkę wypełnioną kilkoma przyborami higienicznymi. Powolnym krokiem podążyłam do łazienki, która była bezpośrednio połączona z moim tymczasowym pokojem.
Po krótkim prysznicu wreszcie byłam w stanie rozpoznać swoją postać w lustrze. Umyłam twarz oraz zęby, po czym zabrałam się za makijaż i prostowanie włosów. Przy takiej pogodzie postawiłam jedynie na odrobinę pudru i maskary. Wolałam, żeby nic nie spłynęło z mojej twarzy, kiedy będę wydawać ludziom coś, co ma trafić do ich organizmu.
Kiedy uznałam, że swoim wyglądem nie jestem już w stanie przestraszyć kuzynów, zabrałam swoją torbę i zeszłam do kuchni. Ciocia kręciła się wokół kuchenki, a wujek popijał kawę, siedząc na krześle barowym. Bliźniaków słychać było jeszcze z pierwszego piętra. Jak to chłopcy, nie są w stanie powstrzymać emocji, grając na konsoli.
- Jak się spało? - zagadała mnie ciocia.
- To chyba najwygodniejsze łóżko na świecie. Koniecznie zabieram je do domu.
- O ile przeniesiesz je przez drzwi, to nie ma sprawy - usłyszałam w odpowiedzi.
- Dzisiaj w menu jajecznica i tosty. Głodna? - spytał wujek.
- I to jeszcze jak. Nie mogłabym odmówić takiej świetnej szefowej kuchni jak ciocia - zaśmiałam się.
Po zjedzeniu śniadania i wypiciu kawy, wszyscy zaczęli rozchodzić się do pracy. Byłam odrobinę zdezorientowana, ponieważ za 15 minut powinnam być na stoisku. Nie chciałam się wymądrzać, ale spóźnienie się pierwszego dnia raczej nie świadczy najlepiej o pracowniku.
- Już wychodzicie? - zapytałam, śledząc wzrokiem ciocię i wujka podążających w stronę garażu.
- Tak, kochanie. Przepraszam, że nie mogę Cię odprowadzić, ale dzisiaj zaczynam odrobinę wcześniej. Plaża nie jest daleko. Chłopcy rozrysowali Ci mapę. Mam nadzieję, że jakoś się połapiesz. Daj mi znać jak już dojdziesz.
- Ale.. Czy..
Nie zdążyłam nawet zadać pytania. Wiedziałam, że czas nieubłaganie biegnie do przodu, a ja wciąż byłam w domu. Chwyciłam kartkę leżącą na stole i szybko założyłam buty.
- To cześć, chłopaki! - krzyknęłam, wychodząc na zewnątrz.
Otworzyłam bramę i wyszłam na ulicę. Czułam się podekscytowana, szczęśliwa i przerażona jednocześnie. Mapa, którą trzymałam w dłoniach wyglądała jak zakręcony labirynt. W sumie nie zaskoczyło mnie to. Narysowali ją 10-latkowie.
Ruszyłam wzdłuż ulicy, a następnie postępując zgodnie z instrukcją skręciłam w lewo. Miałam ochotę krzyczeć ze szczęścia kiedy zauważyłam namioty i stragany. W oddali widziałam morze i wysportowanych ludzi biegających po plaży razem ze swoimi pupilami. Odetchnęłam z ulgą i udałam się w stronę szyldu "Slush Smash". Stragan znajdował się w pobliżu restauracji z fast food'em. Przynajmniej wiedziałam, że nie umrę z głodu.. i że będę 2 rozmiary większa.
- Dzień dobry. Jestem Madison - powiedziałam do kobiety włączającej maszyny z lodem.
- Witaj, kochanie. Jestem Connie. Cieszę się, że mogę Cię wreszcie poznać. Ciocia dużo mi o Tobie opowiadała - odparła, wlewając soku do plastikowego kubka z logo firmy. - Proszę, napij się - dodała, podając mi napój. - Wejdź do środka to wszystko Ci wytłumaczę. Wbrew pozorom robienie tych napojów jest zabawnie proste.
Po 20-minutowym kursie, byłam zaskoczona z jaką łatwością powstają te instagramowe cudeńka. Właścicielka zostawiła mi swój numer. Była miła i powiedziała, że gdybym miała jakiekolwiek wątpliwości, co do obsługi tych urządzeń, to mogę spokojnie zadzwonić, a ona wszystko mi wyjaśni. Miałam jednak nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli i nie sprowadzę powodzi ani pożaru. Nałożyłam na głowę firmową czapkę z daszkiem i usiadłam przy maszynie do robienia slush.
Po godzinie nerwowego obserwowania ludzi, którzy znajdowali się w pobliżu stoiska, doczekałam się swojego pierwszego klienta. Ręce trzęsły mi się jakbym właśnie uciekła z odwyku, ale starałam się opanować, uśmiechać i robić dobre wrażenie.
- Witamy w "Slush Smash". W czym mogę służyć?
- Poproszę jedną małą porcję - odpowiedział mężczyzna, trzymający za rękę małą dziewczynkę.
- O jakim smaku? - wskazałam ręką na znajdujące się nade mną menu, wciąż zachowując uśmiech.
- Jagodowy i truskawkowy - odparła dziewczynka.
- Już się robi.
Po obsłużeniu pierwszego klienta, poczułam się pewniej. Wyjęłam telefon i odpisałam na sms'a od cioci. Musiałam zapewnić ją, że żyję i daję sobie radę. Chociaż sama nie byłam pewna czy tak mogę nazwać mój poprzedni występ.
Po kilku godzinach robienia napojów i uśmiechu, zaczęłam odczuwać zmęczenie. Czapka, którą miałam na głowie ani trochę nie poprawiała mojego stanu. Jedynym plusem był fakt, że mając ją na sobie, moje włosy wyglądały znośnie. Przynajmniej każdy był na swoim miejscu, co zdarza się wyjątkowo rzadko.
Od końca zmiany dzieliło mnie jedynie 30 minut, a ja dopiero teraz odkryłam, że przez cały czas znajdowałam się 2 metry od radia. Włączyłam pierwszą, lepszą stację, po czym zorientowałam się, że w okienku stoi kolejny klient.
- Witamy w "Slush Smash". W czym mogę służyć? - spytałam, odwracając się w stronę wysokiego chłopaka przyglądającemu się menu.
- Po proszę jedną, średnią porcję o smaku arbuza - odrzekł, posyłając mi uśmiech.
- To będzie 3$ - odparłam, podając mu napój.
Nastolatek podał mi banknot o wartości 5$. Wydawał mi się dziwnie znajomy. Chłopak, nie banknot.
- Czy my się przypadkiem nie znamy? - spytałam, wydając mu resztę.
Wpatrywałam się w oczy chłopaka, próbując sobie przypomnieć, gdzie wcześniej widziałam jego twarz. Zamyślenie nie trwało długo.
CZYTASZ
Kid in Love || Shawn Mendes (part 1)
FanfictionTe wakacje wprowadziły nieodwracalne zmiany w jej życiu. A wszystko za sprawą tego chłopaka. 22.12.2016r. - #47 w Fanfiction