36

5.2K 415 109
                                    

Ostrożnie wspięłam się po pogrążonych w mroku schodach. Delikatnym ruchem otworzyłam drzwi sypialni. Z uśmiechem spojrzałam na trzymaną w dłoni różę. 

Tą noc spędziła przy moim boku.

Rano usłyszałam ciche pukanie. Niechętnie podniosłam się do pozycji siedzącej. Po chwili postać cioci pojawiła się w drzwiach. 

- Możemy na chwilę wejść? - spytała, ukazując wujka i kuzynów przy swoim boku.

- Pewnie - odparłam, przecierając zmęczone oczy. 

- Mamy coś dla Ciebie. 

Jeden z bliźniaków wyciągnął w moją stronę torebkę prezentową. 

- Prezent? - spytałam, chwytając paczkę. - Nie trzeba było.

- Spójrz do środka - odpowiedział drugi kuzyn.

Delikatnie otworzyłam torebkę, zaglądając do jej wnętrza. Moim oczom ukazało się niewielkie pudełeczko oraz kartka. Od razu chwyciłam za kawałek kolorowego papieru. 

Na okładce znajdowałam się ja. Po mojej prawej stronie narysowana była uśmiechnięta para, przytulająca dwoje małych chłopców. Nad każdą postacią znajdowało się napisane kredką imię. Powoli otworzyłam kartkę. Wewnątrz znajdował się list. 

- Mogłabyś przeczytać go w samolocie? - spytał wujek.

- Oczywiście - odparłam, jeszcze raz przyglądając się rysunkowi. 

Poczułam falę wzruszenia. 

- Piękny - dodałam, powstrzymując iskrzące się w moich oczach łzy.

- Jest tam coś jeszcze - odpowiedziała ciocia, wskazując dłonią torbę.

Powoli włożyłam rękę do środka. Po chwili trzymałam przed sobą piękne, pozłacane pudełko. Wstrzymując oddech podniosłam wieczko.

Moim oczom ukazała się cudowna, srebrna bransoletka, na której widniało moje imię. 

- Dziękuję Wam - odrzekłam, odkładając paczkę na bok. - Grupowy przytulas?

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Po chwili wszyscy domownicy znaleźli się w moim ciasnym uścisku, odcinając moim płucom dostęp tlenu.

- Będziemy za Tobą tęsknić - odparł jeden z chłopców.

- Nie tak bardzo, jak ja za Wami. 

To była niesamowicie bolesna prawda.

Ostatni raz spojrzałam na ogromny dom, otoczony idealnie przystrzyżonym trawnikiem. Zasłony w salonie zdawały się machać mi na pożegnanie. 

- Żegnaj - szepnęłam, otwierając drzwi samochodu. 

Wiedziałam, że nie jest to wieczne pożegnanie. 

- Wszystko w porządku? - spytała ciocia, skręcając w jednokierunkową uliczkę. 

- Tak - odpowiedziałam, obserwując rozmazane sylwetki ludzi.

- Ruszaj się pierdoło - rzuciła kobieta, trąbiąc. - Chyba zamknęli tę ulicę.. Kurczaki.. Musimy zawrócić.

- Co? Ja tam nie widzę żadnego znaku - odparłam, wychylając się w stronę przedniej szyby.

- Ja widziałam.

Spojrzałam na zegarek w samochodzie. Za 10 minut zaczynała się odprawa.

- Nie zdążymy - odrzekłam zaniepokojona. 

- Po moim trupie. 

Po kilku minutach bezsensownego slalomu znaleźliśmy się na parkingu lotniska. Wujek wyjął moją walizkę i biegiem udaliśmy się w stronę wejścia. 

Byłam okropnie zestresowana.

Po załatwieniu wszystkich formalności, przyszedł czas ostatecznego pożegnania. Rozejrzałam się dookoła. Od razu rozpoznałam stojącą w oddali znajomą postać. Biegiem rzuciłam się w kierunku Leo. 

- Myślałam, że Cię nie będzie - odparłam, obejmując go. 

- Obiecałem, że razem popłaczemy - odpowiedział, przyciągając mnie blisko. - Odezwij się do mnie, kiedy wylądujesz. 

Odsunęłam się, uśmiechając smutno. 

- Na pewno to zrobię. 

- I nie zapomnij o mnie, młoda - dodał chłopak, mierzwiąc moje włosy. 

- Nie umiałabym, nawet gdybym chciała. 

Odwróciłam się, szukając w tłumie ludzi jeszcze jednej znajomej postaci. Z nadzieją lustrowałam twarze obcych mi osób. 

- Jeszcze Shawn - odparłam do wszystkich, rozpaczliwie rozglądając się.

- Kochanie, powinnaś już iść. Inaczej nie wpuszczą Cię do środka - rzekła po chwili ciocia.

- On musi tu być. 

Miałam wrażenie, że cały świat zwolnił. Nie takie pożegnanie miało nastąpić. On miał tu być. On musiał tu być.

- Macie rację - odparłam po chwili ciszy.  

Wymieniłam ostatnie uściski i chwyciłam podręczny bagaż. Nie chciałam się odwracać. Nie chciałam, żeby wszyscy zobaczyli łzy, które strumieniami spływały po mojej twarzy. 

Czułam ucisk na sercu oraz duszy. 

Nie wiedziałam co myśleć. Coś się stało? Czy może to właśnie jest ceną za to do czego doszło zeszłego wieczoru? Złamane serce? 

Czy naprawdę wszystkim mężczyznom zależy tylko na jednym?

Myśli niczym wzburzone morze pożerały naiwne wspomnienia. 

Stewardessa stojąca przy wejściu do samolotu posłała mi radosny uśmiech, witając mnie na pokładzie. 

Uważnie przyglądałam się numerom przy wolnych siedzeniach. Miałam ochotę jak najszybciej przeżyć ten lot i wrócić do starego życia. Mojego życia.

Odetchnęłam z ulgą, siadając na swoim miejscu. 

- Przepraszam? - spytałam, odwracając się do sąsiadującej ze mną osoby. 

Twarz mężczyzny była zakryta przez ogromną gazetę.

- Ma Pan może chusteczkę? - odparłam, spoglądając na niewielką plamę, znajdującą się na moich jeans'ach. - Okej.. W porządku.

Odwróciłam się do kobiety, znajdującej się za mną. Wtem poczułam ciepło dłoni na moich plecach. Powróciłam do normalnej pozycji, spoglądając na osobę siedzącą obok. 

Mój cały świat zamarł. 

Migoczące, czekoladowe oczy wpatrywały się we mnie z radością. Oczy, których nie da się zapomnieć.

Poczułam falę wzruszenia. Bez zastanowienia rzuciłam się w ramiona chłopaka.

- Jak to? - spytałam, mocno przyciskając go do siebie.

- Nie byłem jeszcze gotowy na pożegnanie - szepnął Shawn, gładząc moje włosy. 

-----------------------------------

Ostatni rozdział opowiadania "Kid in Love". Pisząc to mam łzy w oczach. Ciężko mi uwierzyć w koniec tej podróży. Za kilka dni, po tym jak ochłonę, dodam epilog. Opowiem Wam w nim trochę o życiu Madison i Shawn'a, po tym jak wakacje się zakończyły. 

Dziękuję Wam z całego serca za Wasze zaangażowanie w to opowiadanie. Jestem pewna, że bez Waszego wsparcia nie doszłoby do tego momentu. Prawdopodobnie nigdy nie zakończyłabym tej historii bez Waszej pomocy. Zrobiliśmy to razem i dziękuję Wam za to jeszcze raz.

Hey! :)

Kid in Love || Shawn Mendes (part 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz