Czułam się sparaliżowana. Cała ta sytuacja całkowicie mnie zablokowała. W tamtej chwili myślałam, że na świecie nie ma żadnych osób. Znikąd pomocy.
Ich głosy zlewały się w trudną do zrozumienia melodie. Chwilę stałam i wpatrywałam się w chłopaka trzymającego mój telefon, zastanawiając się po co to robi. Musiał być bardzo samotny, skoro uznał, że gnębienie innych mu pomoże. W tamtej chwili widziałam w nim zbyt dużo nienawiści, żeby po prostu chcieć wyciągnąć rękę, chociaż wiedziałam, że był zraniony bardziej niż ja w tamtej chwili.
Wykonałam gwałtowny ruch którego, sądząc po ich minach, nie oczekiwali. Odepchnęłam osobę stojącej po mojej prawej stronie, tym samym wydostając się z tego kręgu.
Nigdy w życiu nie biegłam tak szybko. Jedyne co chciałam widzieć to bezpieczną przestrzeń. Nie odwracałam się. Ludzie idący chodnikiem wpatrywali się we mnie z politowaniem. Strach jaki odczuwałam w tamtej sytuacji jest nie do opisania. Nikomu nie życzę takiej bitwy, bo szansa na wygraną jest naprawdę niewielka.
Mimo, że cały czas widziałam budkę, miałam wrażenie, że dotarcie do tych ukochanych drzwi zajęło mi godziny.
Potykając się o doniczkę stojącą obok wejścia, złapałam za klamkę. Drzwi były zamknięte. Klucze znajdowały się w plecaku. Gwałtownie zdjęłam plecak i rozpoczęłam rozpinanie wszystkich kieszeni. Moje ręce drżały. W duchu modliłam się, aby wciąż tam były. Kiedy poczułam zimny metal, wyjęłam dłoń z plecaka. Przytrzymując się ściany, otworzyłam zamek. Szybko wbiegłam do budki i zamknęłam za sobą drzwi. Powoli uklękłam, po chwili przechodząc do siedzenia. Podłoga była zimna, ale to dawało mi pewność, że jestem bezpieczna. Nie byli w stanie mnie zobaczyć.
Co powinnam zrobić? Zadzwonić na policję? Nie miałam telefonu, ani pieniędzy żeby zadzwonić z budki telefonicznej. Z resztą co miałam im powiedzieć? Z tego wszystkiego nawet nie pamiętam ilu ich było, jak wyglądali. Wiem tylko, że wiedzą jak się nazywam i mają mój portfel oraz telefon. To sprawiało, że wciąż czułam zagrożenie.
Nie byłam pewna, jak długo siedziałam, wpatrując się w ścianę. Kilka sekund, minut, a może kilka godzin?
Powoli podniosłam się.
Nie mogłam po prostu nic nie robić. Byłam w pracy i niezależnie od tego co się stało, musiałam wykonywać swoje obowiązki.
Podniosłam do góry rolety, tym samym rozpoczynając moje godziny pracy. Wciąż drżącymi rękoma, chwyciłam za czapkę firmową, umieszczając ją na głowie. Rozpoczęłam podłączanie maszyn i przygotowywanie stanowiska.
- Poproszę średnią, arbuzową porcję.
Kubki, które trzymałam w dłoni, z hukiem spadły na ziemię. Powoli odwróciłam się i ujrzałam znajomego nastolatka, wpatrującego się we mnie zatroskanym wzrokiem.
- Wszystko w porządku? - spytał, nie odwracając wzroku.
Nie miałam pojęcia co powiedzieć. Czy cokolwiek powiedzieć. To był mój problem i nie powinnam obarczać nim nikogo innego. Schyliłam się i podniosłam z podłogi, porozrzucane kubki. Do jednego z nich nalałam arbuzowego slush.
- Tak, w porządku - odparłam, podając Shawn'owi jego porcję.
- Twoje ręce drżą - powiedział, zbliżając swoją dłoń.
- Powiedziałam, że jest w porządku.
Gwałtownie cofnęłam się do tyłu, wpadając na maszynę do lodu.
- Cholera.
Poczułam łzy napływające mi do oczu. Wszystkie emocje ponownie eksplodowały.
Odwróciłam się tyłem do chłopaka i chwyciłam za serwetki leżące na małym stoliku, w rogu budki.
Po chwili w pomieszczeniu rozległo się ciche pukanie w drzwi. Szybko wytarłam łzy i starałam się zachowywać jak najbardziej naturalnie. Powolnym ruchem otworzyłam zamek, biorąc głęboki oddech. Pociągnęłam za klamkę i zobaczyłam Shawn'a. Tym razem chłopak nic nie powiedział.
Jedynie zrobił krok do przodu i przytulił mnie do siebie.
---------------------------------------------
Mam wrażenie, że ten rozdział wyszedł okropnie, jeśli mam być szczera. Chciałam Wam się odwdzięczyć za aż 16 gwiazdek do poprzedniego rozdziału, ale chyba niekoniecznie mi się to udało. Postaram się jak najszybciej poprawić.
Dziękuję Wam za wszystkie życzenia i miłe słowa w komentarzach. Zawsze kiedy je czytam, mam wielki uśmiech na twarzy, bo widzę, że mój trud i praca nie idą na marne. :)
Myślicie, że Madison otworzy się przed Shawn'em i poprosi go o pomoc, czy rozwiążę tą sprawę na własną rękę?
PS. Życzę powodzenia wszystkim 3-gimnazjalistom jeśli nie będę miała okazji już tego zrobić. Wierzę, że dacie radę! :)
Dziękuję za najlepszych czytelników! Do następnego rozdziału! xx
CZYTASZ
Kid in Love || Shawn Mendes (part 1)
FanfictionTe wakacje wprowadziły nieodwracalne zmiany w jej życiu. A wszystko za sprawą tego chłopaka. 22.12.2016r. - #47 w Fanfiction