33

4.8K 335 10
                                    

Wciąż miałam w głowie uśmiech Shawn'a i przyjemne ciepło, które pojawiało się w miejscach gdzie jego dłoń dotykała mojej.

Nie tak miał wyglądać tamten dzień, ale wiem że to miało swój powód.

 Wszystko co dzieje się w naszym życiu jest częścią planu, który powstał jeszcze zanim zdążyliśmy wziąć pierwszy oddech. Prawda? 

Właśnie w wyniku tego planu nie obudził mnie cichy, przyjemny śpiew ptaków i zapach wykwintnego śniadania, a coś zupełnie innego.

- Madison! 

Głośne wołanie rozmyło obraz Broadway'owskiej sceny z przed moich oczu i zmusiło do rozdzielenia ciężkich powiek.

Nie do końca rozumiejąc powód tego zamieszania, zmusiłam się do opuszczenia mojej bezpiecznej strefy, jaką jest łóżko. Chwyciłam za miękki, biały szlafrok, leżący na fotelu i udałam się na dół. Z każdym schodkiem zaczynałam coraz bardziej zdawać sobie sprawę, że o czymś zapomniałam.

- Madison.

Ciocia wyrosła przede mną zupełnie znikąd, kompletnie uniemożliwiając mi przejście do salonu.

- Ciociu - odparłam, nie mając pojęcia co się dzieje.

- Możesz mi wyjaśnić jedną kwestię? - spytała, lustrując dokładnie moją twarz.

- Mam nadzieję, że będę potrafiła - odpowiedziałam, próbując humorystycznie wybrnąć z tej sytuacji.

Nie musiała nic mówić, żebym nagle doznała olśnienia. Spojrzałam na okno, odsłaniające wyłożony kostką brukową podjazd.

- Co pod naszym domem robi ten drogi, kosztowny, ekskluzywny pojazd? 

Kobieta wzięła głęboki oddech i kontynuowała swoją wypowiedź. 

- Błagam, powiedz mi tylko, że go nie ukradłaś.

Nie mam pojęcia dlaczego, ale po usłyszeniu ostatniego wyrazu, nie mogłam się powstrzymać. Wybuchłam zdecydowanie zbyt głośnym śmiechem, którego dźwięk przyprawiał mnie o jego dalszą kontynuację.

- Naprawdę sądziłaś, że dałabym radę ukraść ten samochód? Ledwo radzę sobie z otwarciem słoika - odparłam, kiedy wreszcie opanowałam swoje emocje.

- To właśnie jej mówiłem - odparł wujek, wyłaniając się z kuchni.

- Może trochę zbyt ostro to ujęłam, ale w tej chwili nie przychodzi mi do głowy żadne racjonalne wyjaśnienie tej sytuacji. Gdzie ty tak w ogóle byłaś wieczorem? - spytała kobieta, trzymając się poręczy schodów.

Poczułam jak jedzenie podeszło mi do gardła. 

- To bardzo.. bardzo.. bardzo.. - zaczęłam, nie wiedząc co właściwie chcę powiedzieć.

- Rozumiemy. Bardzo - odparła poirytowana ciocia.

- Bardzo długa historia - dodałam po chwili, licząc że nagle zadzwoni telefon albo ktoś postanowi złożyć nam wizytę.

Ale jak można się domyślić, nic takiego się nie wydarzyło.

- W takim razie zapraszam do salonu. Mam czas - odpowiedziała kobieta, wskazując dłonią dużą, miękką kanapę.

Prawda wymsknęła się z moich ust jeszcze za nim zdążyłam przemyśleć całą sytuację. Pominęłam jedynie szczegół odrobinę podchmielonego Shawn'a. Niestety, tak jak to bywa już w moim życiu, cała wymówka i tak po chwili się posypała. 

- Ty mówisz poważnie? - spytała ciocia, zaciskając dłonie w pięści. - Masz pojęcie, że złamałaś prawo? 

Jej ton kompletnie mnie przeraził. Był zimny i oschły. Zniknął jej uśmiech i przyjemny blask w oczach. Spanikowana postanowiłam bronić swojego stanowiska.

- Wiem, że to było nieodpowiedzialne. Nie chciałam, żeby tak wyszło -odparłam, zaciskając palce na puszystej poduszce, leżącej na kanapie. 

- Było. I to bardzo. Ale jednej rzeczy tutaj nie rozumiem. Dlaczego Shawn nie mógł poprowadzić samochodu? Przecież ostatnio odwoził Cię do domu - dodała kobieta, wpatrując się we mnie podejrzliwie.

- Shawn spożył napój alkoholowy.

Przez chwilę na mojej twarzy widniał delikatny uśmiech. 

Shawn spożył napój alkoholowy.

Czy fakt, że powiedziałam to tym oficjalnym szykiem dało mi więcej szans na przeżycie?

Ciocia zamknęła na chwilę oczy. Cisza przeszywająca pokój przerażała mnie bardziej niż kłótnia.

- Przepraszam - odparłam cicho. - Jest mi strasznie głupio, że po tym jak przyjęliście mnie pod swój dach, ja sprawiam Wam aż takie problemy. 

- Może nie jest najłatwiej, ale wprowadziłaś tyle radości do tego domu, że teraz nie wyobrażam sobie twojego wyjazdu - zaczęła kobieta, siadając bliżej mnie. - To było bardzo głupie z Twojej strony, ale głupota to część dojrzewania. Może nie brzmi to zbyt pedagogicznie, ale wszyscy popełniamy błędy. Natomiast proszę Cię, obiecaj mi, że to ostatni raz. Twoja mama dostałaby szału, gdybyś zadarła z prawem. Nie mówiąc o mnie oczywiście. Z resztą na jaką opiekunkę bym wyszła. 

- Jesteś najlepszą ciocią na całym świecie. 

- A ja najlepszym wujkiem na całym świecie - odrzekł mężczyzna, opierając się o framugę drzwi.

- Ohh.. Chodź tutaj - odpowiedziała ciocia, przytulając nas oboje.

Nie potrafiłam ubrać w słów tego, jak bardzo będzie brakować mi tego miasta, kiedy przyjdzie czas pożegnania. 

------------------------------------------------

Wesołych Świąt!

Pierwszy świąteczny rozdział już tutaj jest! Nie mogę uwierzyć, że ta historia się kończy. Nie wiem jak emocjonalnie poradzę sobie, odsyłając Madison z powrotem do domu. Przez ten czas tak bardzo zżyłam się z tą postacią, że ciężko będzie mi się z nią rozstać. Ale każdy początek ma swój koniec, także jest to nieuniknione. 

Zapraszam Was jutro na kolejny świąteczny rozdział!

Dziękuję za wszystkie cudowne komentarze i każdą gwiazdkę! Jesteście najlepszymi czytelnikami!

Do zobaczenia jutro! Hey! :)



Kid in Love || Shawn Mendes (part 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz