Powolnym krokiem przemierzałam iskrzącą w pełnym słońcu plażę na Florydzie. Piasek przy wodzie mienił się niczym pokruszone perły. Mimo, że na zegarku widniała godzina 8:00, wczasowicze z ogromnymi kocami i leżakami już zajmowali swoje miejsca przy brzegu.
Pierwsze dni sierpnia połykały mnie całkowicie.
18 urodziny Shawn'a.
Mimo, że w Ameryce pełnoletniość zaczyna się wraz z ukończeniem 21 roku życia, to odczuwałam ogromną odpowiedzialność. Może nawet strach, że nie uczynię tego dnia tak wyjątkowym, jak powinien być?
W końcu 18 lat oznaczało możliwość wchodzenia do klubów ze striptizem. Trzeba było to uczcić w należyty sposób.
W mojej głowie kłębiły się ogromne ilości pomysłów. Jedne łatwiejsze do zrealizowania, a drugie trudne i.. no dobra, może czasami wręcz nierealne.
Chciałam zrobić dla niego coś wyjątkowego.
I właśnie wtedy mnie olśniło.
Młody owczarek niemiecki, z ogromnym patykiem w pysku, przebiegł obok mnie z prędkością światła. Wleciał do morza, po czym wykonał obrót w moją stronę. Ostrożnie położył swoją zdobycz przed moimi stopami. Powoli schyliłam się i jak najdalej rzuciłam patyk, ofiarowany przez tego ogromnego pupila. Patrzyłam jak oddala się i chwyta go w zęby.
Już nie mogłam się doczekać, aż będę mogła zrealizować niespodziankę, którą idealnie widziałam już w swojej głowie.
8 sierpnia.
Budzik jak zawsze wyrwał mnie z snu zbyt głośną, irytującą melodią. Nie spoglądając na komórkę, wcisnęłam przycisk drzemki. Zakryłam głowę kołdrą i przewróciłam się na drugi bok.
Czekaj..
Gwałtownie zerwałam z siebie nakrycie i wyskoczyłam z łóżka, zupełnie jakby coś zaraz miało mnie wessać albo zmiażdżyć.
Urodziny Shawn'a. 18 urodziny Shawn'a.
Wzięłam długi prysznic, po czym włożyłam przygotowaną zeszłego wieczoru obcisłą, letnią sukienkę. Z uśmiechem wpatrywałam się w postać z lustra, która tak bardzo nie przypominała mnie.
Moje włosy jak nigdy, ułożyły się bez nakładania jedwabiu, a maskara nie odcisnęła mi się na powiece. Sukienki nie ubrudziłam antyperspirantem, a skarpetki do pary nie uciekły mi w dwa różne kąty pokoju.
A może to były znaki, które miały tylko uśpić moją czujność?
Żebym była rozkojarzona i pewna, że wszystko się uda, po czym przechodząc obok wieżowca zostanę zmiażdżona pianinem..?
Chyba powinnam przestać oglądać Tom'a i Jerry'ego po nocach..
Powoli udałam się do pustej jeszcze kuchni, po drodze wkładając do plecaka plik białych kopert. Wszyscy jeszcze spali, dlatego bezszelestnie przeszłam do przedpokoju i chwyciłam za kluczyki do garażu. Chwilę mocowałam się z przestarzałym zamkiem, po czym weszłam do zagraconego, ciemnego pomieszczenia. Powód dla którego się tam znalazłam, znajdował się przy samym wyjściu.
Chwyciłam za kierownicę białego, miejskiego roweru cioci i wyprowadziłam go na zewnątrz. Kilkukrotnie sprawdziłam czy zamknęłam garaż oraz dom, po czym wskoczyłam na wysokie, twarde siodełko. Koperty ostrożnie włożyłam do niewielkiego koszyka, solidnie umocowanego na kierownicy.
Kierunek: Shawn.
Byłam w 100% pewna, że Shawn nawet nie wpadłby na pomysł, żeby wstać o godzinie 8:00 rano. Właśnie dlatego poruszanie się po mieście, w celu odebrania tortu, nie niosło za sobą strachu przed spotkaniem go. Kilka dni wcześniej wybrałam się do poleconej przez ciocię cukierni i zamówiłam niewielkie ciasto z żelowym zdjęciem "Tajnych Agentek".
- Dla siostry? - spytał mężczyzna w idealnie białym fartuchu, zapisując moje dane osobowe.
- Właściwie to dla chłopaka - odparłam, przyglądając się wystawie z pierników przypominających Ciastka ze Shreka'a.
Spojrzenie jakim obdarował mnie tamten pracownik wciąż wywołuje u mnie nagłe ataki śmiechu.
Na szczęście tort wydała mi kompletnie nieznana kobieta, która nie była aż tak rozmowna. Oszczędziło to nam obojgu energii i tlenu.
Ostrożnie włożyłam, zapakowane w plastikową osłonę, ciasto do koszyka. Miałam cichą nadzieję, że koperty nie zostaną usmarowane kremem.
Po drodze wstąpiłam jeszcze do marketu, aby zakupić dwie fontanny oraz świeczki. Przy kasie dobrałam również różową zapalniczkę, która teoretycznie miała pomóc mi odpalić wszystkie ozdoby na tort.
Serce waliło mi w piersi z podekscytowania, kiedy podjechałam pod domek letniskowy Shawn'a. Wszystkie rolety były zasłonięte.
Uff..
Najciszej jak potrafiłam, wyjęłam ciasto i położyłam je na ławce przy budynku. Ściągnęłam z niego plastikową osłonkę i wbiłam fontanny oraz świeczki z numerami "1" i "8".
Chwyciłam za komórkę i zaczęłam pisać SMS'a zaadresowanego do "Shawn".
"Jestem na dole. Mam dla Ciebie niespodziankę, Birthday Boy!"
Po kilku minutach drzwi domku chłopaka, otworzyły się. Włosy Shawn'a były w idealnym nieładzie. Nastolatek miał na sobie szary, gładki T-shirt i długie spodnie od piżamy.
Wyglądał obłędnie.
Jego twarz rozpromieniła się, kiedy zauważył jak podchodzę w jego stronę, trzymając tort w rękach.
Po długiej walce z zapalniczką, wreszcie udało mi się przekonać ją, żeby nie psuła mi dnia swoimi fochami. Udało mi się odpalić fontanny i świeczki, za nim na dole pojawił się solenizant.
Rozpoczęłam ciche śpiewanie "Happy Birthday".
- Pomyśl życzenie - wydukałam, kiedy skończyłam już fałszować.
Chłopak zamknął oczy i zdmuchnął obie świeczki.
- Wszystkiego najlepszego - dodałam, odkładając ciasto na ławkę. - Masz ochotę na kawałek?
Nastolatek wciąż milczał. Wpatrywał się we mnie tak intensywnie, że poczułam jak się rumienię.
Shawn pokonał dzielącą nas odległość i szeroko mnie objął.
- Dziękuję - szepnął do mojego ucha tak cicho, że można by pomyśleć, iż był to tylko szum wiatru.
- Nie ma za co - odparłam, uwalniając się z jego uścisku. - Ubieraj się. Zabieram Cię na wycieczkę.
Chłopak posłał mi pytające spojrzenie.
Ale nic więcej nie powiedziałam.
---------------------------------------------
Kolejny rozdział. Po dość długiej przerwie, ale wreszcie tutaj jest. Ostatnio miałam kryzys i dość kiepsko czułam się psychicznie, dlatego nie chciałam brać się za pisanie. Natomiast zeszły tydzień spędziłam wylegując się na plaży, więc również nie miałam możliwości czegokolwiek tutaj dodać. Wreszcie czuję się ze wszystkim stabilnie i jestem gotowa doprowadzić Shadison do końca opowieści, nie psując niczego po drodze. :D
Brzmi tajemniczo, bo właściwie co ja mam na myśli "psując"?
Ale o tym przekonacie się wkrótce.
A teraz.. Co sądzicie o pomyśle Madison? Po co jej koperty? Co ona planuje? Jaki to będzie miało koniec?
Dajcie znać, bo uwielbiam czytać Wasze przemyślenia i pomysły.
Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze!
Do następnego rozdziału! :) Hey!
CZYTASZ
Kid in Love || Shawn Mendes (part 1)
FanfictionTe wakacje wprowadziły nieodwracalne zmiany w jej życiu. A wszystko za sprawą tego chłopaka. 22.12.2016r. - #47 w Fanfiction