Rozdział 7

615 20 1
                                    

Zayn 

Następnego dnia obudziłem się około godziny 11. Bena nie było w pokoju więc pewnie jest gdzieś z Cindy. Sięgnąłem po swój telefon i zadzwoniłem do żony.

- Halo?- odezwał się cienki głos w słuchawce 

- Gracie? 

- Tatuś 

- Hej skarbie. Co robisz? 

- Jem śniadanie. A ty tatusiu? 

- Za chwilkę też będę jadł śniadanie 

- Tęsknie za tobą. Kiedy wrócisz? 

- Za kilka dni. Jest mama w domu? 

- Jest w łazience. Za chwilkę mama pójdzie na sesję 

- A ty co w tym czasie będziesz robić? 

- Będę z opiekunką

- Gracie, tatuś musi już kończyć. Zadzwonię później 

- Dobrze. Kocham cie tatusiu 

- Ja ciebie też córeczko 

Rozłączyłem się. Odłożyłem telefon i poszedłem zjeść śniadanie. Zjadłem szybko posiłek i wróciłem do pokoju. W pokoju wyjąłem z torby papierosy i nalałem do szklanki whiskey. Usiadłem w fotelu przy oknie trzymając w jednej ręce szklankę z whiskey, a w ustach miałem zapalonego papierosa. Do pokoju wszedł Ben. 

- Ty znowu pijesz?- spytał Ben 

- Zabronisz? 

- Nie przesadzasz? 

- Z czym? 

- Z alkoholem. Mówiłeś, że nie będziesz tak dużo pić

- Nie pije tak dużo 

- W cale 

- O co ci chodzi? 

- O nic

Ben wziął coś ze swojej torby i wyszedł. Wziąłem łyk whiskey po czym włożyłem papierosa do ust. Po wypiciu whiskey i spaleniu papierosa wyszedłem z pokoju. Nie chciałem dłużej siedzieć w pustym pokoju bo wiedziałem, że mogę wypić jeszcze więcej szklanek whiskey. Kiedy wyszedłem z pokoju i kierowałem się w stronę klatki schodowej to na kogoś wpadłem. To była Mary. 

- Bardzo cie przepraszam. Nie zauważyłem cię- zacząłem się tłumaczyć 

- Nic się nie stało- odpowiedziała z uśmiechem dziewczyna 

- Może w ramach przeprosin dasz się namówić na spacer? 

- Z chęcią ale umówiłam się z Cindy, że pójdziemy do centrum 

- Przecież byłyście już w centrum 

- My byśmy mogły chodzić codziennie do centrum

- Nie daj się prosić. Cindy się nie obrazi przynajmniej spędzi więcej czasu z Benem

- No dobrze

Ja i Mary poszliśmy się przejść. Mary była bardzo wyrozumiała dla moich fanek, które chciały mieć zrobione ze mną zdjęcie albo chciały mój autograf. Kilka fanek nawet zrobiło sobie zdjęcie z Mary. Kiedy rozdałem autografy i zrobiłem zdjęcia to mogłem na spokojnie porozmawiać z Mary. 

- Jak ci się tutaj podoba?- spytałem 

- Jest cudownie 

- Przepraszam, że tak długo musiałaś czekać no ale fanki chciały zrobić sobie zdjęcia i dostać autografy 

- Nie musisz się tłumaczyć. Już ci mówiłam, że mi to nie przeszkadza

- Zawsze jesteś taka wyrozumiała? 

- Nie zawsze 

- Jutro wylatujemy. Polecimy do Los Angeles 

- I znowu będziemy lecieć samolotem...

- Dasz radę. Za pierwszym razem kiedy leciałaś samolotem to dałaś radę. Teraz tez dasz radę

- Mam nadzieję

- Jeżeli dalej będziesz się bała to mogę usiąść z tobą i ci potowarzyszyć 

- Serio? 

- Serio, serio 

- Dziękuję- Mary się zarumieniła. Na ten widok na mojej twarzy pojawił się uśmiech 

- Spoko 

Przez chwilę szliśmy w całkowitej ciszy. Raz po raz na siebie zerkaliśmy uśmiechając się do siebie. Mary miała prześliczny uśmiech. Przez wiatr kosmyki włosów Mary opadały jej na oczy po czym dziewczyna zgarniała je. To wyglądało jakby występowała w jakieś reklamie. Mary miała naturalnie piękna twarz. Wiem, że pewnie się  maluję ale zapewne bez makijażu wygląda również pięknie. Chwilę później zaczął padać deszcz. Po jakieś minucie byliśmy cali mokrzy. 

- Wracamy?- spytała dziewczyna 

- Wracamy 

Popatrzyliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać. Sam nie wiem z czego. Później zaczęliśmy biec do hotelu. Gdy już byliśmy na miejscu to każdy wrócił do swojego pokoju aby się wysuszyć. Zdjąłem mokre ubrania i wziąłem szybki prysznic. Po wzięciu prysznica ubrałem suche ubrania i poszedłem do pokoju Mary. Zapukałem do drzwi. Drzwi od pokoju otworzyła sama Mary. 

- Mogę wejść?- spytałem 

- Pewnie- dziewczyna wpuściła mnie do środka 

- Przez ten deszcz moja fryzura się zepsuła. Ty jesteś moją fryzjerką więc pomyślałem, że ułożysz mi fryzurę- dziewczyna się zaśmiała 

- Pewnie. Siadaj 

Mary najpierw wysuszyła mi włosy a potem ułożyła je 'do góry' na żel. 

- Może tak być?- spytała 

- Może. Bardzo dziękuję

- Nie ma sprawy

Chwile porozmawialiśmy a potem wróciłem do swojego pokoju. Wieczorem kiedy przestało padać to wszyscy poszliśmy do klubu. Tym razem nie piliśmy tak dużo jak ostatnio. Do pokoju wróciliśmy około północy. Normalnie to byśmy wrócili później ale rano mieliśmy samolot i każdy chciał się wyspać. 

Cause I Love You // Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz