Rozdział 31

7.5K 398 75
                                    

- Dlaczego nie?! - Krzyknęłam a Kuba wzruszył ramionami. 

- To dupek. - Stwierdził.

- To twój ojciec. - Mruknęłam.

- Zdaje się, że twój też. - Odparł.

- Ja już nie mam ojca. -Warknęłam. - Hubert go zabił.

- Kat... Nie możesz...

- Nie mów mi co mogę. - Warknęłam, podniosłam się z łózka i zaczęłam kierować w stronę drzwi.

Kuba widząc co chce zrobić, również zerwał się z miejsca i zablokował mi wyście. 

- Wpuść mnie! - Krzyknęłam i poczułam krew płynącą w moich żyłach. - Odsuń się! - Powiedziałam a on spojrzał mi w oczy i od razu to zrobił. 

- Musisz się uspokoić. - Powiedział i ruszył za mną w stronę windy. 

- Nie odzywaj się. - Warknęłam i oparłam się o ścianę czekając na przyjazd windy. 

Jakieś trzy minuty później stałam przed drzwiami do gabinetu Huberta. Bez dłuższego zastawiania szarpnęłam za klamkę i dosłownie wpadłam do pomieszczenia. 

- Ty mały szczurze jak możesz?! - Krzyknęłam i zaczęłam iść w stronę jego biurka. 

Hubert tylko na mnie spojrzał i wrócił do rozmowy telefonicznej. Byłam już przy samym biurku kiedy poczułam, że lecę do tyłu. Gwałtownie się odwróciłam i odtrąciłam rękę ochroniarza. Ten wydawał się ledwo to zauważyć bo po chwili znowu trzymał mnie za ramię. Chciałam go kopnąć ale złapał moją nogę i wykręcił ją tak, że wylądowałam na podłodze. Szybko złapał mnie za nadgarstki i przystawił coś do pleców. Olałam to i próbowałam się wyrwać ale wtedy poczułam ból rozchodzący się po całym ciele. Ktoś krzyknął a ja dalej się wyrywałam. Po raz kolejny prąd przeszedł po całe moje ciało i zorientowałam się ,iż to ja krzyczałam. Ale to nie był krzyk bólu tylko wściekłości, determinacji i bezsilności. Poczułam, że moje ciało staje się ciężkie, to samo zauważył mężczyzna i podniósł mnie z ziemi sadzając na krześle.

- Proszę cię tylko o tą jedna rzecz... - Wybełkotałam. - Chce zacząć od początku!

- Wiem ale nie mogę się na to zgodzić. - Odparł po chwili. 

Poczułam, iż znowu wzbiera we nie złość a Hubert powiedział coś po Japońsku. Ochroniarz podszedł do mnie i kajdankami przykuł do krzesła. 

- Wsłuchaj się w mój głos Kat. - Powiedział a ja lekko kiwnęłam głową. - Musisz się uspokoić. Ustabilizuj oddech. - Powiedział i podszedł do mnie. Zacisnęłam pięści tak, że moje dłonie zaczęły się robić bladsze. - Kat uspokój się. - Rozkazał. 

Szarpnęłam rękami do góry tak żeby kajdanki jak najbardziej wbijały się w moją skórę. 

- Co ty robisz?! - Krzyknął ale po chwili zrozumiał i zaczął mi się tyko przyglądać. 

- Jest dobrze. - Powiedziałam i rozluźniłam ręce kiedy poczułam, że robię się spokojna.

Spojrzałam na swoje dłonie i zobaczyłam na nich rany, które sama sobie zrobiłam. 

- To jest nawet dobry sposób ale musimy popracować nad twoją kontrolą. Nie możemy pozwozić na takie sytuacje.

- Ja tego nie chce! - Krzyknęłam. - Chce być normalna! 

- Ale nie jesteś. - Odparł. - Pogódź się z tym. - Mruknął i usiadł naprzeciwko mnie. 

Wyjął telefon z kieszeni i zadzwonił do kogoś. 

Porwana po raz drugiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz