Rozdział 34

4.2K 303 2
                                    

Kiedy się obudziłam czułam się w miarę normalnie ale ból cały czas mi doskwierał. Otworzyłam oczy i spojrzałam na biały sufit. 

- Obudziłaś się... - Usłyszałam cichutki głosik i automatycznie odwróciłam się w stronę, z której dochodził.

- Co tu robisz? - Zapytałam dziewczynkę. 

- Taki miły chłopak mnie przyprowadził. - Powiedziała.

- Tom? - Zapytałam a ona kiwnęła głową. - Czekaj... Ty masz piękna wymowę! Dlaczego wczoraj udawałaś? - Zapytałam i zaśmiałam się. 

- Byłam zmęczona... - Powiedziała zawstydzona. 

- Nic się nie stało. Rozumiem. - Powiedziałam i zaśmiałam się.

- Twój doktor powiedział, że mam go zawołać jak się obudzisz. - Powiedziała niepewnie. 

- Zawołaj go i idź do pokoju. Dobrze? - Zapytałam a ona pokiwała głową. 

Kilka minut później do pokoju wszedł Jack. 

- Co ty mi zrobiłeś?! - Warknęłam. 

- Nic. To zawsze było w tobie. - Odparł. - Trzeba było to tylko z ciebie wydostać.

- Ale co?! Co to było?! - Krzyknęłam trochę za głośno... 

- To byłaś ty.

- Weź mnie nie wkurzaj. Powiedz to najprościej jak się da.

- Kiedy byłaś jeszcze płodem zostałaś genetycznie zmodyfikowana. 

- Tak wiem... Kontynuuj.

- Musiałem wstrzyknąć ci pewien preparat, który mój ojciec stworzył wraz z tobą. 

- Po co?! - Ponagliłam go. 

- Wiedział, że możesz sama nie odkryć tego co potrafisz. 

- A co potrafię? - Zapytałam. 

- A co ja jestem tobą? - Zapytał sarkastycznie. 

- Wkurzasz mnie... - Mruknęłam.

- To co potrafisz jest zapisane w twoim kodzie genetycznym i ojciec był pewien że nie dasz rady sama tego z siebie wydostać bo ciało może nie być przystosowane. Wymyślił wtedy preparat, który miał umożliwić ci to wszystko. - Powiedział.

- Mam rozumieć, że kiedy byłam na skraju wytrzymałości to co mi wstrzyknąłeś aktywowało się? - Zapytałam analizując wszystko co wiedziałam. 

- Tym tylko przyśpieszyłaś proces. To miało powoli i bezboleśnie przystopować twoje ciało.

- Mogłeś mnie ostrzec wcześniej! - Krzyknęłam.

- I zepsuć całą zabawę? - Zapytał i uśmiechnął się szyderczo.

Szybko zerwałam się z łóżka i ruszyłam w jego stronę. 

- Nie radzę. Jeszcze nie powinnaś wstawać. - Powiedział a ja poczułam jak nogi się pode mną uginają. 

Szybko złapał mnie za ramiona i przytrzymał żebym nie poleciała. 

- Mówiłem. Twoje ciało musi się przystosować. 

- Puść mnie. - Powiedziałam stanowczo.

- Kat... 

- Mówię poważnie. Puść mnie. - Rozkazałam a on to zrobił. 

Zachwiałam się ale w momencie kiedy odzyskałam równowagę od razu ruszyłam w stronę drzwi. 

- Gdyby coś się działo masz natychmiast do mnie przyjść. - Powiedział a ja kiwnęłam głową. 

Wyszłam z gabinetu i ruszyłam w stronę windy. Zjechałam na swoje piętro i weszłam do swojego pokoju. 

- Kat! - Krzyknął Tom. 

- Nie krzycz... - Powiedziałam cicho. 

- Dobrze. - Odparł. - Cieszę się, że nic ci nie jest. - Powiedział. 

- Wróciłaś! - Krzyknęła Hope wbiegając chwilę później do pokoju. 

- Nie krzycz. - Powtórzyłam a ona podbiegła i mnie przytuliła. 

- Muszę się położyć. - Powiedziałam. - Jestem zmęczona. 

- Dobrze. - Powiedziała Hope. - Teraz pójdziemy się pobawić w księżniczki tak jak mi obiecałeś. - Powiedziała do Tom'a a on jęknął. 

Cicho się zaśmiałam i dosłownie dopełzłam do łóżka. 

                      *** 2 dni później 

Kiedy się obudziłam był wieczór wstałam z łóżka i poszłam do łazienki trochę się ogarnąć. Czułam się dobrze. Wręcz idealnie. Po jakiejś godzinie w łazience ubrałam się w strój do ćwiczeń i ruszyłam na najwyższe piętro. Kiedy drzwi windy się otworzyły zobaczyłam Max'a. 

- Kat... - Mruknął cicho. - Co ty tu robisz? - Zapytał. 

- Przyszłam poćwiczyć. - Stwierdziłam. 

- Powinnaś leżeć i odpoczywać. 

- Przespałam cały dzień!

- Dzień? Spałaś dwa dni. - Powiedział a ja aż otworzyłam buzię. 

- No dobra... To nowość. - Stwierdziłam. - Masz jeszcze siłę na ćwiczenia? - Zapytałam a on się uśmiechnął. 

- Zawszę. - Odparł.

- Zaczynaj. - Powiedziałam a on dziwnie się spojrzał. - Atakuj. 

- Zrobię ci krzywdę. - Stwierdził. 

- Mógłbyś się zdziwić. - Powiedziałam a on ruszył na mnie. 

Zrobiłam szybki unik, schyliłam się i uderzyłam go w brzuch. Od razu odsunęłam się na bezpieczną odległość a on podniósł się z ziemi. 

- Nieźle. - Powiedział. 

Znowu ruszył w moją stronę ale tym razem postawiłam na bliski kontakt. Wymienialiśmy się co chwilę ciosami i nasze twarze jak i inne części ciała były już całe posiniaczone. 

- Wymiękasz? - Zapytałam kiedy ociężale podnosił się z ziemi. 

- Co oni ci zrobili? -Zapytał.

- Ulepszyli. - Odparłam i ponownie powaliłam go na ziemie. 

Usiadłam na jego klatce piersiowej i zablokowałam ręce. 

- Przegrałeś. - Powiedziałam i wstałam. 

- Nie wiem jak co oni dokładnie zrobili ale przegoniłaś całą grupę przynajmniej o trzy poziomy. 

- Miło słyszeć. - Stwierdziłam i ruszyłam w stronę worków treningowych. 

Mężczyzna poszedł ze mną i do samego rana ćwiczyliśmy. 



Porwana po raz drugiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz