Epilog

4.1K 223 66
                                    

Wiecie jak to jest kiedy nie macie pewności czy wasze policzki są mokre od płaczu czy od deszczu, który dopiero po jakimś czasie zauważyliście? Kiedy wszystko co się dzieje dookoła jest spowolnione? Kiedy jedyne czego pragniecie to śmierć? Zapewniam was nie jest to miłe uczucie. 

Kiedy wyciągnęli mnie z tego cholernego budynku nie wiedziałam co ze sobą zrobić po prostu padłam na kolana i zaczęłam krzyczeć. Nie słyszałam nawet swojego głosu ale kiedy gardło mnie zabolało wiedziałam co robię. 

W czasie kiedy Tom organizował wyjazd dzieciaków, które uciekły Paul podniósł mnie z ziemi i zaprowadził do swojego samochodu. Kiedy tam siedziałam i patrzyłam na to co dzieje się dookoła po głowie chodziły mi tylko dwie myśli. Zabić siebie albo Huberta. I tylko ta druga powstrzymywała mnie przed pierwszą. 

Wyjęłam z kieszeni nóż i zaczęłam obracać go w dłoni. 

- Kat oddaj mi go proszę. - Powiedział Paul i złapał mnie za nadgarstek. 

Zaczęłam przyglądać się swojej dłoni ściskającej ostrze, które było we krwi. Mojej. 

- Muszę tam wrócić. - Było to pierwsze zdanie jakie usłyszałam ze swoich ust. - Musze wrócić i go zabić. 

- Kat jesteśmy już daleko. 

- Co?! - Mruknęłam i spojrzałam przez okno. Naprawdę byliśmy już daleko. - Zniszczę go. - Powiedziałam wściekła. 

- Nie. Na razie musisz się stąd wynieść. - Powiedział i na tym skończyła się nasza rozmowa. 

Pewnie jesteście ciekawi co stało się wcześniej. Jak już się domyślacie nie wszystko poszło po naszej myśli. 

          *** dzień wcześniej

Dwa tygodnie po wyjściu z tego durnego więzienia siedziałam w samolocie do Japonii. To musiało się skończyć jak najszybciej. Za dużo osób przez nich ucierpiało. W ty moi przyjaciele i rodzina. 

Charlie zatroszczył się żeby jak najwięcej pracowników opuściło budynek Huberta i w tym też on. Ojciec miał spotkać się z jakimś mężczyzną, który planował "sprzedać" mu jakąś świetną nową broń. Ten praktycznie od razu ustalił miejsce spotkania. Alex bo tak nazywał się sprzedawca poprosił żeby Hubert zabrał dodatkową ochronę, ponieważ on ma jedynie pięciu swoich ludzi a ta broń jest niezwykle cenna. Charlie za to wyposażył mnie dosłownie we wszystko co mogło mi się przydać i ułożył plan idealny. Przynajmniej taką miałam nadzieję. 

- Jesteś pewna, że dasz radę? - Zapytał zanim wsiadłam do samolotu a ja pokiwałam głową. - Pamiętaj jego nawet tam nie będzie. Musisz wyprowadzić wszystkich z budynku a my ich przejmiemy. 

- Hope jedzie ze mną. - Powiedziałam ostro. Za ostro. - Przepraszam. - Mruknęłam. 

- Nie będzie chciała wrócić do rodziny? - Zapytał. 

- Ona już nie ma rodziny. - Odparłam szybko. 

- W takim razie będzie miała najlepszego opiekuna. Kiedy tylko znajdziecie się w bezpiecznej strefie zadzwoń do mnie i umówimy miejsce spotkania. Tam przekażę ci wszystkie nowe dokumenty. Jeżeli będziecie mieli jakieś problemy od razu się zgłoś. 

- Jasne szefie. - Odparłam i przytuliłam się do niego. - Wiem, że nie pochwalasz tego co było z Ianem ale... - Zaczęłam i wyciągnęłam zdjęcie z kieszeni. - Możesz mi je przechować? - Zapytałam a on zmieszany wziął je do ręki. - A gdyby wszystko poszło źle... Jeżeli będziesz miał na to szanse... Po prostu schowaj je do mojej kieszeni lub ręki. 

- Kat! Nawet nie myśl, że umrzesz! Nie możesz! - Warknął i oddał mi zdjęcie. - Miej je przy sobie doda ci odwagi. 

- Charlie proszę to jest moja jedyna pamiątka po nim. Nie chce żeby coś się z nią stało. 

Porwana po raz drugiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz