Zawsze myślałam, że porwanie było najgorszą rzeczą jaka mogła mi się w życiu przydarzyć ale myliłam się. Powrót do domu okazał się jeszcze gorszy... Wizyty u psychologa, ciągły nadzór policji, prywatna szkoła i te wszystkie spojrzenia ludzi, których...
Kiedy wjechaliśmy do garażu Ian wziął miśka na plecy i poprowadził mnie ukrytym, całym zakurzonym, korytarzem przez połowę bazy. Wyszliśmy na końcu mojego korytarza i zaczęliśmy biec do drzwi.
- Zatrzymajcie się! - Wrzasnął Bastian i od razu to zrobiliśmy.
- O cholera... - Powiedział Ian a mnie aż zmroziło.
- Czy was do końca powaliło?! - Krzyknął. - Odwróćcie się do mnie jak do was mówię!
Szybko się odwróciliśmy a po moich plecach przeszły ciarki.
- Zdzierżyłem te wasze miłostki i wymykanie się w nocy ale przejrzałem dzisiaj nagrania z plaży i zgadnijcie kto na nich górował?! A dzisiejsza noc?! To nazywacie kolacją?! W tej chwili do mojego biura!
- Mogę to chociaż odłożyć? - Zapytałam.
- Rusz się! - Wrzasnął i ruszyliśmy do pokoju. - Nie możesz sama?! - Krzyknął a ja pokręciłam głową.
Kiedy weszliśmy do pokoju Ian od razu rzucił miśka na łóżko a mnie przycisnął do ściany i pocałował.
- Kocham cię. - Powiedział.
- Ja ciebie też. - Odparłam.
- Nie powiesz tego? - Zapytał.
- Czego?
- Że mnie kochasz.
- Powiem ci później. - Odparłam i ruszyłam w stronę wyjścia ale on mnie zatrzymał i pocałował jeszcze raz.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
- Poczekam. - Stwierdził.
Wyszliśmy na korytarz a Bastian zmiażdżył nas spojrzeniem. Ruszyliśmy za nim do gabinetu gotowi na każdą karę.
- Siadaj na krzesło. - Zwrócił się do mnie. - A ty ja zwiąż. Tylko mocno! - Powiedział Ianowi.
Od razu to zrobiliśmy ale Ian ciągle patrzył na mnie z przerażeniem. Uśmiechnęłam się do niego próbując go tym pocieszyć ale nie na wiele się to zdało.
- A teraz bij. - Powiedział Bastian zupełnie spokojny. - Tak jak by to było twój wróg inaczej ja to zrobię.
- Co?! - Krzyknęliśmy jednocześnie.
- Masz ją pobić. - Powtórzył.
Pokiwałam do Iana wiedząc, że i tak nie zaboli mnie to. Zrobił krok w moją stronę, podniósł rękę do uderzenia ale w pewnym momencie się zawahał. Bastian to zobaczył i odepchnął go na bok. Wyciągnął telefon i po kilku minutach niezręcznej ciszy do pokoju weszło trzech osiłków, którzy przez kilka miesięcy praktycznie codziennie znęcali się nade mną.
- Serie będziesz kazał mu na to patrzeć? - Zapytałam wściekła.
- Ty myślisz, że oni są tu po to żeby cię bić? - Zapytał ze śmiechem a oni złapali Iana. - Ja cię pobije. - Dodał a Ian zaczął się rzucać.
- Tak zrobisz ale najpierw trochę się zabawimy. - Odparł i zaczął mnie bić.
Przez cały czas Ian krzyczał i wyrywał się. Uderzenia Bastiana na początku nie bolały ale za każdym razem kiedy Ian krzyknął, przez co został uderzony, coraz więcej czułam. Nie mogłam już tego powstrzymywać. Bastian zaczął uderzać mnie w twarz i w pewnym momencie straciłam przytomność. Czułam jakbym była w jakiejś ciemnej dziurze z której nie było ucieczki.
Bastian znalazł jednak wyjście oblał mnie lodowatą wodą.
Uderzenia w twarz i brzuch. Bił tak żeby nie było śladu. Na moim policzku i tak był wielki siniak więc jedno uderzenie ręką czy o schody to żadna różnica. Kiedy traciłam przytomność oblewał mnie zimną wodą. Robił tak przez całą noc. Kiedy w końcu przestał kazał komuś mnie rozwiązać. Tak też się stało. Cała zakrwawiona wylądowałam na łóżku. Zaczynało już świtać kiedy nastała chwila ciszy.
-Może to cię czegoś nauczy- powiedział i wyszedł
Długo szukałam wygodnej pozycji. Ciężko było ułożyć się kiedy wszystko boli. Dodatkowo kaszel z krwią. Teraz to zaczęło przypominać prawdziwe porwanie. Dużo czytałam więc wiem dużo tak mi się przynajmniej wydaje.
- Jasne dlaczego by mnie. Woda zawsze spoko! - Powiedziałam a on ponownie mnie uderzył i tym razem naprawdę zabolało...
- Zrobię to! - Krzyczał Ian a w moich oczach zaczęły zbierać się łzy.
- Naprawdę tak się każe osoby za skakanie ze skał?! - Zapytałam wściekła.
- Normalnie bym was zabił ale jesteście mi potrzebni. - Odparł a mnie zatkało. - Puśćcie go. - Powiedział. - Teraz jego kolej.
Ian od razu do mnie podbiegł i przytulił, płakał.
- Przepraszam! - Powiedział kiedy się odsunął. - Tak bardzo cię przepraszam!
- W porząd... Porządku. - Powiedziałam ale głos mi się załamał.
Nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego, że krwawiłam dopóki nie spojrzałam na jego koszulkę, która jeszcze przed sekundą była czysta.
- Zaczynaj! - Warknął Bastian a Ian znowu się zaciął.
- Zrób to. - Powiedziałam spokojnie i czekałam aż uderzy. I uderzył.
Bolało jak diabli i ciężko było to wytrzymać. Niekoniecznie same uderzenia były tak bolesne ale fakt kto to robił. Uderzenia leciały na psychikę. Łzy leciały mi po policzkach i zaciskałam ciągle zęby żeby nie wydawać z siebie żadnych dźwięków świadczących o tym jak boli.
- Po twarzy. - Powiedział a Ian aż zesztywniał.
- Wytrzymaj jeszcze chwilę. - Powiedział i uderzył mnie w policzek.
Za którymś z kolei uderzeniem Bastian się zlitował i przerwał mu.
- Zabierz ją. - Powiedział. - Pozbądź się tego a zrobię coś gorszego. - Zwrócił się do mnie.
- Ale jak zasnę to moje ciało samo się zregeneruje! - Zaprotestowałam.
- To nie śpij. - Odparł a Ian szybko mnie rozwiązał i wziął na ręce.
Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i kiedy drzwi się za nami zatrzasnęły. Zaczęłam płakać.
- Przepraszam. - Powiedział i przyspieszył. - Nie chciałem tego! Naprawdę! Błagam nie płacz!
- Ale to boli! - Powiedziałam i próbowałam się uspokoić.
Ian kopniakiem otworzył drzwi do mojego pokoju, zrzucił miśka z łóżka i delikatnie mnie na nim położył. Szybko zdjął ze mnie zakrwawioną sukienkę i pobiegł do łazienki. Wrócił chwilę później z zimnymi okładami, które położył na najbardziej sine miejsca czyli praktycznie na całe moje ciało.
- Co ja zrobiłem?! - Zapytał sam siebie i usiadł obok łóżka. - Tak cię przepraszam! - Krzyknął i znowu zaczął płakać. - Tak cholernie cię kocham. Jak mogłem to zrobić?!
- Przestań! - Powiedziałam. - To nie twoja wina tylko jego!
Zaczęłam się podnosić ale on przytrzymał mnie ręką.
- Co ty robisz?! - Zapytał wręcz przerażony.
- Trzeba cię opatrzyć. - Powiedziałam.
- Mną się nie przejmuj. - Odparł.
- Idź się ogarnij i połóż obok. - Powiedziałam. - I nie marudź bo ci przywalę. - Podziałałam a on szybko wstał z podłogi i ruszył do łazienki.