Rozdział 10

6.5K 402 46
                                    

Zaczęłam biec w stronę budynku jak oszalała, za wszelką cenę chciałam się tam dostać. 

Kiedy byłam już niedaleko obróciłam się, żeby spojrzeć gdzie są. Na szczęście byli daleko, ciężko było im się przecisnąć przez taki tłum a z racji tego, iż byłam od nich niższa i drobniejsza bez problemu mi się to udawało. Nim się obejrzałam stałam już w holu budynku i szybko rozglądałam się w poszukiwaniu jakiejś pomocy. Chciałam już podbiec do ochroniarza kiedy do środka wpadł Kuba.

- Łapcie ją! – Krzyknął a ja zrozumiałam jak bardzo w dupie jestem - Nie testu mojej cierpliwości! - Krzyknął do mnie. 

Zobaczyłam znak prowadzący na schody, więc pobiegłam w tamtą stronę i ruszyłam w górę. Pierwsze dziewięć pięter poszło gładko ale kolejne już sprawiały mi niemały problem. Na trzynastym, nie miałam już tchu więc wyszłam z klatki schodowej na korytarz i zaczęłam szukać otwartych drzwi. Ruszyłam od razu w prawą stronę bo coś podpowiadało mi, iż tam znajdę to czego szukam. 

Sprawdziłam wszystkie po kolei ale żadne się nie otwierały, zastały ostatnie, największe drzwi. Mocno nacisnęłam na klamkę i popchnęłam. Otworzyły się! Szybko weszłam do środka i zatrzasnęłam je za sobą. Oparłam głowę o drzwi i poczułam się szczęśliwa co nie trwało wcale tak długo. 

Ktoś złapał mnie za ramie i odruchowo odwróciłam się żeby go uderzyć. Trochę się zdziwiłam kiedy moja pięść została złapała i wręcz zmiażdżona przez jego rękę. Ścisnął ją tak mocno, że chwilę później byłam na kolanach płacząc z bólu. Podniosłam lekko głowę żeby spojrzeć na mężczyznę, był to wysoki bardzo umięśniony facet o czarnych włosach i skośnych oczach. Wykorzystałam okazje, iż mnie obserwował i wykręciłam rękę w taki sposób, że spokojnie mogłam wstać. Nie cieszyłam się tym zbyt długo bo chwilę później popchnął mnie z całej siły na drzwi. Po uderzeniu osunęłam się na podłogę i nie mogłam pozbyć się uczucia, iż zaraz zemdleje albo zwymiotuje. 

Poczułam jak zostaje podniesiona i zaczęłam się lekko kręcić ale facet trzymał tak mocno, że siniaki były murowane. 

Zostałam posadzona na krześle i dopiero wtedy zorientowałam się, iż w pokoju był jeszcze jeden mężczyzna.

- Niech mi pan pomoże. Proszę. – Mężczyzna tylko na mnie spojrzał i kontynuował pisanie ale po chwili wrócił na mnie wzrokiem, zerwał się z fotela i spojrzał na mnie z jeszcze większym niedowierzaniem

- No witam cię Katherine. – powiedział

- Skąd mnie pan zna? –zapytałam niepewnie a on strzelił mnie po twarzy

- Witamy w Tokio, jesteś oficjalnie w naszej głównej bazie i stąd już nie uciekniesz. – powiedział i usiadł na skraju biurka. 





Porwana po raz drugiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz