Nazywam się Marcin i jestem księdzem. Wiem, to beznadziejny początek opowieści, ale opowiadanie o swoich uczuciach nigdy nie było moją mocną stroną.
Najprawdopodobniej nigdy nie zostałbym kapłanem, gdyby nie moja despotyczna matka. Ludzie pragną, żeby ich dzieci zostały prawnikami, lekarzami, wykładowcami na szacownych uniwersytetach, a ona idealnie widziała mnie na miejscu dobrego duszpasterza, mozolnie pnącego się po szczeblach drabiny kościelnej hierarchii.
Nie miało dla niej żadnego znaczenia, że ja swoją przyszłość widzę zupełnie gdzie indziej. Wolałem wyjść pobiegać, niż się modlić. Zamiast Biblii namiętnie czytywałem krwawe kryminały.
Ale nie umiałem zrobić nic, by się jej postawić. Czasem nie chcemy nic zmienić, a czasem poprostu nie możemy. Z resztą, trudno jest czerpać dobry przykład o przyszłości młodego człowieka, gdy wychowuje cię tylko bardzo wierząca matka.
Zostawiłem więc wszystko, co kochałem i ze świadomością olbrzymiej pustki, gdzieś wewnątrz mnie, wyjechałem do seminarium. Były setki chwil, gdy chciałem uciec, zostawić wszystko i biec jak najdalej przed siebie. To wszystko nie jest jednak takie łatwe. Bynajmniej nie było, aż do czasu pewnej wycieczki w góry z klasą trzecią liceum, w której uczę religii. Sam mam trochę ponad dwadzieścia cztery lata, więc świetnie się z nimi dogaduję.
Wtedy odkryłem, że mogę zmienić wszystko; moją samotność, narzuconą, mdlącą regularność konsekrowanego życia. Odkryłem, że wszystkie te rozmowy i wykłady w seminarium, o tym, że nie możemy kochać, że nie to jest naszą rolą miały tylko za zadanie utrzymać nas w ryzach określonego schematu. Schematu, z którego ja chciałem za wszelką cenę uciec. Pragnąłem w końcu przestać być definiowanym przez pryzmat tego, czym się zajmuję.
Chciałem, żeby ktoś w końcu dostrzegł we mnie człowieka. Zauważył ból, skrywany gdzieś głęboko w środku mnie. Zobaczył we mnie kogoś, kto potrzebuje pocieszenia, miłości, bliskości... Kogoś, kto nie chce dłużej dławić się swoją samotnością. Chciałem poprostu być, kochać, żyć, istnieć. Być taki jak inni. Choć przez chwilę. Zapomnieć o przeszłości. Żyć chwilą. Być tu i teraz. I znalazłem kogoś, kto mi w tym pomógł...
Jeśli już dotarłeś do tego miejsca, to może czytaj dalej, co?
😉⬇
CZYTASZ
Ksiądz |ZAWIESZONE|
RomanceMarcin, choć tak naprawdę nigdy tego nie chciał, został księdzem. Pewnego dnia los stawia na jego drodzę Adę. Oboje odkrywają, co znaczy zakochać się w sobie bez pamięci, łamiąc po drodzę większość obowiązujących zasad. Co z tego wyniknie?