* Marcin *
Osobą, która stoi na progu nie jest Ada. To moja matka. No kogo jak kogo, ale jej się tu nie spodziewałem. Nie mam pojęcia, co mam zrobić i co powiedzieć. W końcu to ona odzywa się pierwsza.
- Witaj, synu. Nie wypuścisz mnie do środka?
- Wejdź - wpuszczam ją do środka i zamykam za nią drzwi. - Jak mnie tu znalazłaś?
- Och, to nie było trudne - bez żadnego skrępowania przechodzi przez przedpokój, zaglądając po drodze do wszystkich mijanych pomieszczeń. W końcu siada na kanapie i obrzuca mnie protekcjonalnym spojrzeniem.
- Siadaj - rzuca, wskazując mi miejsce na fotelu. Nie ma to jak ktoś, kto pozwala ci się rozgościć w twoim własnym mieszkaniu.
Opadam na fotel i patrzę na nią wyczekująco.
- Musimy porozmawiać, Marcin. I to poważnie.
Aha, czyli przyjechała mnie przekonać do powrotu do kapłaństwa. Pytanie tylko, skąd wie o tym, że zrzuciłem sutannę.
- No to rozmawiajmy - przeczesuję włosy palcami. Błąd, nie mogę pokazać, że się boję. Nie mogę pokazać jak łatwo ranią mnie jej słowa.
- Niedawno skontaktował się ze mną twój przełożony, a raczej BYŁY przełożony - celowo podkreśla przedostatnie słowo. - Poinformował mnie o decyzji, którą podjąłeś. Na początku uznałam, że to pomyłka. Przecież mój syn nie mógłby zrobić czegoś takiego. Przecież droga, którą dla niego wybrałam była jedyną dobrą. Ale nie. On wybrał inną. Powiedz mi, dlaczego to zrobiłeś?
- Pokochałem kogoś.
- Dziewczynę, jak mniemam?
- Tak...
- Porzuciłeś Pana Naszego dla jakiejś drobnej miłostki, chwilowego zauroczenia, momentu niekontrolowanych emocji?
- Kochałem ją. Wciąż ją kocham.
- Jakoś jej tu nie widzę. Czyżby wykazała więcej rozumu od ciebie? A może poprostu pozbawiła się tobą, a potem po prostu wyrzuciła zabawkę, która się jej znudziła?
- Ona taka nie jest! - krzyczę, chociaż wiem, jak to wszystko wygląda.
- A jaka jest?
Milczę. Nie chcę odpowiadać jej o Adzie, o tym, co do niej czuję i jak bardzo odczuwam jej brak. Nie mam zamiaru pozwolić jej na zbrukanie tej miłości, zmieszanie jej z błotem i pokazanie mi, że tak naprawdę nie ma innej miłości, niż ta do Boga.
- Milczysz, synku, bo wiesz, że mam rację.
- Nie masz! - mój głos brzmi niespodziewanie twardo.
- Mogłeś się opanować, zamknąć uczucia w głębi swego serca i tam pozwolić im umrzeć. Ale ty wolałeś pozwolić im przejąć kontrolę nad sobą...
- Miłość jest blizną. Nie można jej wyciąć. Ale mam wrażenie, że ty wolałabyś odciąć mi ramię, niż oglądać te bliznę.
- Nazywasz miłością chwilę zwątpienia.
- I to mówi mi kobieta, która wolała, żeby jej syn poszedł do seminarium, niż żył po swojemu i był szczęśliwy. Kobieta, która ani razu nie powiedziała mi, że mnie kocha, mimo, że potrzebowałem twojego ciepła i twojej miłości. Każde dziecko ich potrzebuje, nawet gdy udaje, że jest zupełnie inaczej. Kobieta, która nauczyła mnie, że tylko w Bogu można pokładać swoją miłość, w nikim innym.
- Kocham cię, Marcin. Dobrze o tym wiesz. Zawsze chciałam dla ciebie jak najlepiej. Dlatego chciałam, żebyś został księdzem.
- Wiesz, dlaczego tak bardzo pokochałem Adę?
- Ada? A więc to tak się nazywa?
- .....
- Odpowiedz na moje pytanie - nie mogę znieść brzmienia imienia Ady w jej ustach.
- Nie mam pojęcia. Powiedz mi.
- Bo ona pokazała mi, czym jest miłość, czułość, zaufanie i wszystko to, czego mi najbardziej brakowało. Udowodniła, że miłością można zmieniać świat. I ja właściwie mój świat postanowiłem zmienić. Postanowiłem zacząć żyć po swojemu, zacząć od nowa...
- O czym ty mówisz?
- O tym, że ja już podjąłem swoją decyzję, wybrałem swoją drogę.
- Zboczyłeś z jedynej, własciwej drogi...
- Nie!
- Tak. A teraz zachowujesz się jak dziecko, które za wszelką cenę stara się udowodnić, że ma rację. Ale ja jestem cierpliwa. Dam ci trzy dni, na to, żebyś spakował swoje rzeczy, zdał klucze do mieszkania i wrócił na parafię. Ksiądz proboszcz da ci jeszcze szansę. Z trudem o nią wybłagałam, ale czego się nie robi dla swojego jedynego syna.
Jej propozycja jest tak bezczelna, że aż prycham głośno.
- Chyba żartujesz. Nigdzie nie idę. Zostaję tutaj. Nie po to się od czegoś ucieka, żeby potem wracać. Wybacz, ale nie masz już nade mną żadnej władzy. Twój czas się skończył. Wyjdź, proszę.
- Odtrącasz pomocną dłoń?
- Jeśli na tym polega twoja pomoc, to owszem.
Patrzy na mnie z wyrzutem.
- To twoja ostateczna decyzja?
- Tak.
- W takim razie nie masz już prawa nazywać się moim synem.
A więc tą kartą postanowiła zagrać. Patrzę jak wychodzi, słyszę trzask zamykanych za sobą drzwi. Opadam na fotel, z którego wstałem, nie wiem nawet kiedy. Kolejna osoba mnie opuściła. Cóż, chyba powinienem zacząć się do tego przyzwyczajać. Czuję, jak wzbiera we mnie gniew. Powoli dociera do mnie, że tak naprawdę nigdy nie będę wolny. Wprawdzie nie jestem już księdzem, ale ludzie cały czas będą na mnie patrzeć przez pryzmat tego, kim byłem wcześniej. Może wolność wcale nie polega na na życiu na własną rękę, ale na podejmowaniu właściwych decyzji. Może czasem niewarto płynąć pod prąd, ale popłynąć z nurtem rzeki. Może czasami trzeba coś stracić, żeby docenić, jak wiele to dla nas znaczyło...
Znów dzwonek do drzwi... Czyżby matka postanowiła jednak postawić na swoim? Zrywam się na równe nogi i idę otworzyć. Teraz nie dam jej tak poprostu wyjść. Pokażę jej, że ja też mogę decydować, zwłaszcza o rzeczach, które dotyczą bezpośrednio mnie. Z wściekłością otwieram drzwi i po raz kolejny tego dnia głos więźnie mi w krtani...
CZYTASZ
Ksiądz |ZAWIESZONE|
RomanceMarcin, choć tak naprawdę nigdy tego nie chciał, został księdzem. Pewnego dnia los stawia na jego drodzę Adę. Oboje odkrywają, co znaczy zakochać się w sobie bez pamięci, łamiąc po drodzę większość obowiązujących zasad. Co z tego wyniknie?