Rozdział piąty

2.1K 111 5
                                    

Leżę w łóżku i wpatruję się w ginący w mroku sufit. Jestem już w domu. Choć szczerze mówiąc przez trzy lata mieszkania w surowym budynku obok kościoła, ani raz nie nazwałem go domem.  Tęsknię za nią. To dziwne uczucie, bynajmniej dla mnie. Znów być z kimś na tyle blisko, by myśleć o nim przed zaśnięciem. Tęsknić za kimś, gdy tak dawno się nie tęskniło. Kochać, gdy tak dawno się nie kochało. Przypominam sobie brzmienie jej głosu, sposób, w jaki wypowiadała moje imię, dotyk jej rąk, zapach włosów. Uśmiecham się na samą myśl o niej. Czuję, jak w moim sercu pojawia się mały płomyczek nadziei. I nic nie jest w stanie go zgasić. Ani nieprzychylne spojrzenia proboszcza następnego ranka, ani telefon od matki, ani padający nieprzerwanie deszcz. Niby wszystko jest jak dawniej, jak w każdą niedzielę. Odprawiam msze, spowiadam ludzi, ale jednocześnie czuję, jakby wyrosły mi skrzydła. Jakbym unosił się dziesięć centymetrów nad podłogą. Jakby po wielu dniach mroku w końcu nastał świt.
Wieczorem siadam przy biurku. Z szuflady wyjmuję kartkę zapisaną jej kształtnym, lekko pochylonym w lewo pismem. Znów czytam słowa skreślone jej ręką. Otwieram laptopa i loguję się do poczty. Przez chwilę moje palce nieruchomieją nad klawiaturą, sam nie wiem, co tak naprawdę chciałbym jej napisać. Nigdy nie potrafiłem mówić o skłębionej masie uczuć, gdzieś wewnątrz mnie. To, że zawsze umiejętnie je skrywałem pod maską obojętności, nie oznaczało, że mnie nie przerastały. Że potrafię sobie z nimi poradzić. A wobec nich jestem bezradny jak dziecko. Wstydzę się ich. Przez te wszystkie lata matka wpajała mi, że są one w jakiś sposób niewłaściwe. Że gdy już będę księdzem, to będę musiał się ich całkowicie wyzbyć. Ale teraz liczy się tylko ona, tylko Ada. Myślę jeszcze przez chwilę, a potem zaczynam pisać. O uczuciu, które do niej żywię, a którego nie powinno być. Co nie zmienia faktu, że jestem szczęśliwy, bo się pojawiło.  O moich obawach. O nadzieji w moim sercu. O tym wszystkim, czego wstydziłbym się powiedzieć jej wprost, stojąc z nią twarzą w twarz. Na koniec proszę jej o spotkanie. Tak bardzo chciałbym znów ja zobaczyć, dotknąć, zatracić się w niej. Klikam wyślij i wstaję. Przez głowę przemyka mi jeszcze myśl o tym, co powiedzą ludzie, gdy się dowiedzą i o minie matki, gdy ta wiadomość dotrze również do niej.  Odpędzam jednak tę myśl. Teraz nie liczy się nic, oprócz niej. Choć raz w życiu będę samolubny i zatrzymam moje szczęście dla siebie.

Kilka słów ode mnie.

Chciałabym wam bardzo podziękować za wszystkie votes i  komentarze. Oraz przede wszystkim za to, że wogóle czytacie moją opowieść. Nie spodziewałam się tak przychylnego przyjęcia mnie. Szczerze mówiąc, liczyłam się raczej z falą wszechobecnego w internecie hejtu, bo temat na który piszę do najłatwiejszych nie należy. A tu niespodzianka. Liczba odsłon mojej historii w chwili, kiedy to piszę wynosi niecałe 400, co jest dla mnie niewyobrażalną liczbą, bo myślałam, że nikt nie będzie chciał tego czytać. Komentarze od was, to co najwyżej konstruktywna krytyka, która motywuje mnie do dalszej pracy, doskonalenia mojej historii, ale z czystą złośliwością nie ma nic wspólnego (podziękowania dla @MalaMigotka12, @Ellyle166 i wszystkich innych za ciepłe słowa). Dziękuję wam jeszcze raz. Jesteście wspaniali i bardzo motywujecie mnie do dalszego pisania. 😻
very_very_sad_girl

Ksiądz     |ZAWIESZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz